Alarm w telefonie zaczął dzwonić jak zwykle o 6:40. Po omacku wyłączyłem go i dłońmi przetarłem zaspane oczy, ziewając. Nienawidziłem poniedziałków...ktoś w ogóle je lubi? Pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy było- byle do piątku. Znów ten sam monotonny tydzień, twarze których nienawidzę i masa kartkówek oraz sprawdzianów eh. Niechętnie wyczołgałem się z łóżka by leniwie poczłapać do łazienki, uprzednio zabierając ze sobą czyste ubrania. Kilkuminutowy szybki prysznic szybko mnie ożywił. Nieco pogodniejszy wyszedłem z kabiny i osuszyłem ciało ręcznikiem. Szybko założyłem bokserki, ciemne jeansy, na górę bluzkę z nadrukiem, a na głowę beanie. Dziś nie miałem ochoty na modelowanie swoich włosów, a pokazywać też ich nie chciałem, więc to było rozwiązanie idealne. Wychodząc z łazienki przelotnie zerknąłem na zegarek, mam jeszcze jakieś 30 min więc spokojnie. Udałem się do kuchni, gdzie czekała na mnje mama ze śniadaniem. Ucałowałem ją w policzek i zabrałem się za konsumpcję.
-Dzisiaj wychodzę...- oznajmiła.
-Okej- powiedziałem obojętnie- z kim?- dodałem po chwili.
Mama rzadko wychodziła, więc byłem ciekawy, z resztą w razie czego wolałem wiedzieć gdzie jest. Odkąd tata zmarł...a było to kilka lat temu, jestem jedynym facetem w tym domu i troszczę się o mamę. Traktuje mnie jak równego sobie, zawsze jest ze mną szczera i jeśli ma problem rozmawiamy o tym. Troche nietypowy obrazek rodziny no ale cóż, lubię tak jak jest, chociaż taty też mi brakuje.
-Więc z kim wychodzisz, mamo?- ponowiłem pytanie. Mama uśmiechnęła się pod nosem.
-Z Davem- powiedziała patrząc na mnie.
- Awh moja mała dziewczynka dorasta- zaśmiałem się dając mamie buziaka.
-Oh przestań...- kobieta wywróciła zabawnie oczami i żartobliwie uderzyła mnie w ramię.
-Okej, okej ale nie rozrabiać, nie chce potem słyszeć skarg...
-O to się nie martw synku- blondynka położyła dłoń na moim policzku- Kocham Cię...- jej małe ręce teraz oplatały moją szyję.
-Ja ciebie też, mamo. Najmocniej- mocno objąłem ją w pasie, wtulając się w nią. Nagle poczułem jak coś spływa mi po ramieniu- Mamo? Co się dzieje?- zapytałem niepewnie.
-Nic, tylko tak szybko dorastasz...przecież niedawno nosiłam cię na rękach, woziłam w wózku, uczyłam chodzić a teraz mój synek nie jest już taki mały i radzi sobie sam- powiedziała uśmiechając się przez łzy.
-Mamo, zawsze będę twoim małym synkiem- powiedziałem to dość niechętnie- i zawsze, będę cię potrzebował- uśmiechnąłem się.
Jeszcze przez moment staliśmy pośrodku kuchni, następnie poszedłem umyć zęby, po czym założyłem kurtkę oraz swoje ulubione wysokie buty. Z kieszeni skórzanej kurtki wyciągnąłem kluczyki do samochodu, który szybko otworzyłem. Zająłem swoje miejsce i ruszyłem z podjazdu w stronę szkoły. Po kilkunastu minutach jazdy zaparkowałem samochód przed gmachem szkoły. Idąc w stronę budynku usłyszałem jak ktoś mnie woła.
-Hej Austin- powiedziała radośnie Emili
-Witam piękna- przytuliłem dziewczynę- ślicznie wyglądasz- dodałem.
-Oh dzięki, nie miałam się w co ubrać...- dziewczyna zarumieniła się.
-Jesteś kreatywna, z niczego tworzysz coś- puściłem jej oczko.
Rozmawiając weszliśmy do szkoły, gdzie napotkałem swoją dziewczynę.
-Hej tygrysku- powiedziała zalotnie Ann.
-Hej skarbie- pocałowałem dziewczynę w policzek- co masz teraz?
-Chemia...jedyna chemia jakiej chce...
-Dobra, nie kończ, nie obchodzi mnie to jak bardzo wielką ochotę masz na to by pieprzyć Austina- warknęła Em.
-Zazdrościsz bo ty go nie możesz mieć- głos Ann zabrzmiał zwycięsko. Przyjaciółka tylko wywróciła oczami.
W tej samej chwili zadzwonił dzwonek, Ann poszła w swoją stronę a ja z Em w naszą.
-Dlaczego jesteś z taką pindą? Nie widzisz jak ona się do ciebie lepi?
-Kocham ją...- mruknąłem nieco urażony
-Przepraszam...po prostu mnie drażni jej zachowanie- cicho odpowiedziała brunetka.
-Jest okej.
Może i faktycznie Emili miała racje?
Cały dzień w szkole zleciał dość szybko jak na poniedziałek, który zwykle dłużył mi się niemiłosiernie. Wyszedłem z klasy i czekałem na przyjaciółkę, kiedy Ann zjawiła się obok.
-Znowu czekasz na nią?- powiedziała niezadowolona.
-Jakiś problem kochanie?
-Niby nie no ale...
-I na tym zakończmy naszą rozmowę- przyciągnąłem dziewczyne bliżej siebie i złączyłem nasze usta.
-Uhh fuj!- usłyszałem za plecami- Jesteście obrzydliwi, nie możecie robić tego gdzieś indziej, tylko pół szkoły musi patrzeć jak się całujecie??
-Wybacz- zaśmiałem się- my lecimy, do zobaczenia kochanie, kocham cię- jeszcze raz szybko pocałowałem Ann po czym poszliśmy na parking.
-Jedziemy gdzieś dzisiaj?- zapytała brunetka.
-Nie wiem w sumie, nie mam ochoty. Plaża i knajpy mi się znudziły...-
-To może do ciebie?
-Okej! Dom mam wolny więc...- zaśmiałem się.
-Więc?- dziewczyna była wyraźnie zaciekawiona.
-Nic, tak mi się powiedziało- wzruszyłem ramionami wyjeżdżając na ulicę- Dlaczego nie lubisz Ann??
-Bo cię wykorzystuje...i strasznie się lepi...- dziewczyna wywróciła oczami- nie zasługuje na ciebie- dodała ciszej.
Nie odezwałem się, nie wiedziałem jak to skomentować, chciałem bronić Ann ale taka była prawda. Wykorzystywała mnie i w sumie od pewnego czasu nie jest dobrze między nami...tylko udajemy, że jest okej.
-Hej ruszaj, zielone- Emi pomachała mi dłonią przed twarzą wyrywając z rozmyśleń.
Chwilę później zaparkowałem przed domem, wysiadłem z samochodu i objegłem go by otworzyć drzwi przyjaciółce.
-Dzięki- uśmiechnęła się.
-Rozgość się- powiedziałem kiedy weszliśmy do domu.- Zrobię nam coś do picia, co chcesz?
-A masz coś do jedzenia?- zapytała łapiąc się za brzuch.
-Mam- poczochrałem jej bujne brązowe włosy.
-Austin!!- krzyknęła rzucając się na mnie
-Hahahah nie zostaw mnie, moje włosy są zbyt idealne!!- krzyczałem uciekając przed Em.
-Oh i tak cię złapię!- zaśmiała się.
-Nigdy!- już miałem wbiegać po schodach na górę, gdy dziewczyna wskoczyła na moje plecy, przewracając nas na miękki dywan.
-Przepraszam. Nic ci nie jest?- zapytała z troską w głosie.
-Trochę mnie plecy bolą ale jest okej- wymruczałem- zgniatasz mi płuca- sapnąłem.
-Um wybacz- dziewczyna chciała się podnieś ale przytrzymałem ją.
Jeszcze przez chwile patrzyła mi w oczy, a potem złączyła nasze usta. W pierwszej chwili byłem oszołomiony całą zaistniałą sytuacją, ale kiedy w końcu dotarło do mnie co się dzieje odwzajemniłem pocałunek. Pokochałem to. Pokochałem jej miękkie malinowe usta na moich. Pokochałem to jak całuje, robiła to tak delikatnie i nieśmiale. Po chwili dziewczyna jak oparzona oderwała się ode mnie
-Jezus przepraszam cię- wybełkotała podnosząc się- nie powinnam była tego robić- swoje kroki skierowała w stronę drzwi
-Hej, nic się nie stało- uśmiechnąłem się i mocno złapałem jej nadgarstek nie pozwalając odejść ani kroku dalej.
-Masz dziewczynę! Jesteś tylko przyjacielem- wyszeptała smutno.
-A przyjaciele powinni sobie mówić o wszystkim, chodź- lekko pociągnąłem dziewczynę w stronę sofy.
-Jesteś tylko przyjacielem- powtórzyła i spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami, z których wydostało się kilka łez.
-Mogę być kimś więcej jeśli tylko chcesz...- pogłaskałem jej policzek, na jej twarzy na chwile pojawił się uśmiech.
-Chcę ale nie możesz, masz dziewczynę. Kochasz ją...
-Mogę, to ja decyduje. Powiedz słowo, a będę twój. Kochasz mnie?- zapytałem niepewnie.
-No...no tak- odpowiedziała nieśmiało- ale nie możesz zerwać z Ann przeze mnie...
-I tak się między nami nie układa. Wiesz, kiedy mnie pocałowałaś zrozumiałem, że Ann to błąd i cholerna pomyłka, której nie powinno być w moim życiu, bo przecież tuż obok mam osobę, która się o mnie troszczy i akceptuje mnie takiego jakim jestem- lekko musnąłem usta Emili a ona pogłębiła pocałunek- Czy to oznacza tak?
-Tak...tylko nie chce być przyczyną rozpadu waszego związku...- jej głos znów posmutniał.
-Nie jesteś tego przyczyną, z resztą to nie twoja wina, że pokochałem inną osobę. Ann nie zabroni mi tego słońce- mocno przytuliłem drobne ciało dziewczyny do siebie.
-W sumie masz racje...ale wiesz gdybyś kochał Ann nie...- przygryzła wargę
-Nie pokochałbym ciebie- dokończyłem uśmiechając się- Nie kochałem jej...jest moją dziewczyną bo myślałem, że zapomnę o tobie. Nie chciałem psuć naszej przyjaźni- spuściłem wzrok.
-Teraz musisz jej wszystko powiedzieć- dziewczyna pogłaskała mój policzek.
-Wiem, zakończę to jak najszybciej.
Z kieszeni spodni wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Ann wyjaśniając, że chcę żeby do mnie przyszła. Oczywiście dziewczyna zgodziła się bez wahania, mogłem się również domyśleć że się uśmiechała, szkoda tylko, że nie wiedziała po co przychodzi...
Po kilkunastu minutach ktoś zapukał do drzwi
-Otwarte Ann! Wejdź- krzyknąłem.
-Co do cholery?!- krzyknęła widząc Emi na moich kolanach
Delikatnie zsunąłem Emili ze swoich kolan i podszedłem do skołowanej Ann
-Musimy sobie coś wyjaśnić- powiedziałem stanowczo.
-Też tak myślę, nie życzę sobie żeby ta suka siedziała na kolanach mojego chłopaka!
-Tak w zasadzie to siedzię na kolanach swojego chłopaka- odezwała się brunetka zza moich pleców.
-Ann...to koniec- mruknąłem- czuje coś do Em i to z nią chce być, wybacz mi- mój policzek zaczął szczypać.
-Ani mi się waż bić mojego chłopaka- wysyczała Emili- widzisz, a jednak mogę mieć to co twoje- głos dziewczyny brzmiał zwycięsko, a na jej ustach pojawił się wredny uśmiech.
-Ej ej dziewczyny koniec!- stanąłem między nimi.
-Przesuń się Mahone!- Ann odepchnęła mnie na bok po czym uderzyła Em w twarz. Szczęka mi opadła.
-Ohh! Ty mała suko!!- krzyknęła brunetka, jej pięść z impetem uderzyła w brzuch Ann.
-Kurwa..- mruknęła dziewczyna zginając się w pół.
-Czy ty oszalałaś?!!- krzyknąłem na brunetkę- Mogłaś jej coś uszkodzić! Koniec tego! Przestańcie się o mnie bić bo zaraz nie będę z żadną z was!- krzyczałem bez opamiętania, moja twarz była czerwona ze zdenerwowania.
-Um...przepraszam, pójdę już- Ann wyszła z domu.
-Austin...- Emili dotknęła mojego policzka.
-Wyjdź!- warknąłem
-Ale...przepraszam nie chciałam żeby to tak wyglądało- powiedziała smutno, po jej policzkach spływały łzy.
Dlaczego mi to robiła? Nigdy nie potrafiłem się na nią gniewać kiedy płakała. Dobijało mnie to, a moje serce się rozrywało. Nakrzyczałem na nią o nic, a przecież ona jest taka delikatna i wrażliwa.
-Już, już spokojnie kochanie- mocno przycisnąłem jej drobniutkie ciało do siebie i pogłaskałem po głowie- Nie płacz. Wiem, że to nie twoja wina. Ann cię sprowokowała ale następnym razem kontroluj się, dobrze?- uśmiechnąłem się i pocałowałem jej nos.
-Obiecuje skarbie- powiedziała uśmiechając się- może obejrzymy jakiś film?- dodała po chwili.
Zgodziłem się na propozycje dziewczyny. Chwile potem siedzieliśmy na kanapie i wtuleni w siebie oglądaliśmy film.
niedziela, 23 listopada 2014
I'll be whoever you want
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz