Alarm w telefonie zaczął dzwonić jak zwykle o 6:40. Po omacku wyłączyłem go i dłońmi przetarłem zaspane oczy, ziewając. Nienawidziłem poniedziałków...ktoś w ogóle je lubi? Pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy było- byle do piątku. Znów ten sam monotonny tydzień, twarze których nienawidzę i masa kartkówek oraz sprawdzianów eh. Niechętnie wyczołgałem się z łóżka by leniwie poczłapać do łazienki, uprzednio zabierając ze sobą czyste ubrania. Kilkuminutowy szybki prysznic szybko mnie ożywił. Nieco pogodniejszy wyszedłem z kabiny i osuszyłem ciało ręcznikiem. Szybko założyłem bokserki, ciemne jeansy, na górę bluzkę z nadrukiem, a na głowę beanie. Dziś nie miałem ochoty na modelowanie swoich włosów, a pokazywać też ich nie chciałem, więc to było rozwiązanie idealne. Wychodząc z łazienki przelotnie zerknąłem na zegarek, mam jeszcze jakieś 30 min więc spokojnie. Udałem się do kuchni, gdzie czekała na mnje mama ze śniadaniem. Ucałowałem ją w policzek i zabrałem się za konsumpcję.
-Dzisiaj wychodzę...- oznajmiła.
-Okej- powiedziałem obojętnie- z kim?- dodałem po chwili.
Mama rzadko wychodziła, więc byłem ciekawy, z resztą w razie czego wolałem wiedzieć gdzie jest. Odkąd tata zmarł...a było to kilka lat temu, jestem jedynym facetem w tym domu i troszczę się o mamę. Traktuje mnie jak równego sobie, zawsze jest ze mną szczera i jeśli ma problem rozmawiamy o tym. Troche nietypowy obrazek rodziny no ale cóż, lubię tak jak jest, chociaż taty też mi brakuje.
-Więc z kim wychodzisz, mamo?- ponowiłem pytanie. Mama uśmiechnęła się pod nosem.
-Z Davem- powiedziała patrząc na mnie.
- Awh moja mała dziewczynka dorasta- zaśmiałem się dając mamie buziaka.
-Oh przestań...- kobieta wywróciła zabawnie oczami i żartobliwie uderzyła mnie w ramię.
-Okej, okej ale nie rozrabiać, nie chce potem słyszeć skarg...
-O to się nie martw synku- blondynka położyła dłoń na moim policzku- Kocham Cię...- jej małe ręce teraz oplatały moją szyję.
-Ja ciebie też, mamo. Najmocniej- mocno objąłem ją w pasie, wtulając się w nią. Nagle poczułem jak coś spływa mi po ramieniu- Mamo? Co się dzieje?- zapytałem niepewnie.
-Nic, tylko tak szybko dorastasz...przecież niedawno nosiłam cię na rękach, woziłam w wózku, uczyłam chodzić a teraz mój synek nie jest już taki mały i radzi sobie sam- powiedziała uśmiechając się przez łzy.
-Mamo, zawsze będę twoim małym synkiem- powiedziałem to dość niechętnie- i zawsze, będę cię potrzebował- uśmiechnąłem się.
Jeszcze przez moment staliśmy pośrodku kuchni, następnie poszedłem umyć zęby, po czym założyłem kurtkę oraz swoje ulubione wysokie buty. Z kieszeni skórzanej kurtki wyciągnąłem kluczyki do samochodu, który szybko otworzyłem. Zająłem swoje miejsce i ruszyłem z podjazdu w stronę szkoły. Po kilkunastu minutach jazdy zaparkowałem samochód przed gmachem szkoły. Idąc w stronę budynku usłyszałem jak ktoś mnie woła.
-Hej Austin- powiedziała radośnie Emili
-Witam piękna- przytuliłem dziewczynę- ślicznie wyglądasz- dodałem.
-Oh dzięki, nie miałam się w co ubrać...- dziewczyna zarumieniła się.
-Jesteś kreatywna, z niczego tworzysz coś- puściłem jej oczko.
Rozmawiając weszliśmy do szkoły, gdzie napotkałem swoją dziewczynę.
-Hej tygrysku- powiedziała zalotnie Ann.
-Hej skarbie- pocałowałem dziewczynę w policzek- co masz teraz?
-Chemia...jedyna chemia jakiej chce...
-Dobra, nie kończ, nie obchodzi mnie to jak bardzo wielką ochotę masz na to by pieprzyć Austina- warknęła Em.
-Zazdrościsz bo ty go nie możesz mieć- głos Ann zabrzmiał zwycięsko. Przyjaciółka tylko wywróciła oczami.
W tej samej chwili zadzwonił dzwonek, Ann poszła w swoją stronę a ja z Em w naszą.
-Dlaczego jesteś z taką pindą? Nie widzisz jak ona się do ciebie lepi?
-Kocham ją...- mruknąłem nieco urażony
-Przepraszam...po prostu mnie drażni jej zachowanie- cicho odpowiedziała brunetka.
-Jest okej.
Może i faktycznie Emili miała racje?
Cały dzień w szkole zleciał dość szybko jak na poniedziałek, który zwykle dłużył mi się niemiłosiernie. Wyszedłem z klasy i czekałem na przyjaciółkę, kiedy Ann zjawiła się obok.
-Znowu czekasz na nią?- powiedziała niezadowolona.
-Jakiś problem kochanie?
-Niby nie no ale...
-I na tym zakończmy naszą rozmowę- przyciągnąłem dziewczyne bliżej siebie i złączyłem nasze usta.
-Uhh fuj!- usłyszałem za plecami- Jesteście obrzydliwi, nie możecie robić tego gdzieś indziej, tylko pół szkoły musi patrzeć jak się całujecie??
-Wybacz- zaśmiałem się- my lecimy, do zobaczenia kochanie, kocham cię- jeszcze raz szybko pocałowałem Ann po czym poszliśmy na parking.
-Jedziemy gdzieś dzisiaj?- zapytała brunetka.
-Nie wiem w sumie, nie mam ochoty. Plaża i knajpy mi się znudziły...-
-To może do ciebie?
-Okej! Dom mam wolny więc...- zaśmiałem się.
-Więc?- dziewczyna była wyraźnie zaciekawiona.
-Nic, tak mi się powiedziało- wzruszyłem ramionami wyjeżdżając na ulicę- Dlaczego nie lubisz Ann??
-Bo cię wykorzystuje...i strasznie się lepi...- dziewczyna wywróciła oczami- nie zasługuje na ciebie- dodała ciszej.
Nie odezwałem się, nie wiedziałem jak to skomentować, chciałem bronić Ann ale taka była prawda. Wykorzystywała mnie i w sumie od pewnego czasu nie jest dobrze między nami...tylko udajemy, że jest okej.
-Hej ruszaj, zielone- Emi pomachała mi dłonią przed twarzą wyrywając z rozmyśleń.
Chwilę później zaparkowałem przed domem, wysiadłem z samochodu i objegłem go by otworzyć drzwi przyjaciółce.
-Dzięki- uśmiechnęła się.
-Rozgość się- powiedziałem kiedy weszliśmy do domu.- Zrobię nam coś do picia, co chcesz?
-A masz coś do jedzenia?- zapytała łapiąc się za brzuch.
-Mam- poczochrałem jej bujne brązowe włosy.
-Austin!!- krzyknęła rzucając się na mnie
-Hahahah nie zostaw mnie, moje włosy są zbyt idealne!!- krzyczałem uciekając przed Em.
-Oh i tak cię złapię!- zaśmiała się.
-Nigdy!- już miałem wbiegać po schodach na górę, gdy dziewczyna wskoczyła na moje plecy, przewracając nas na miękki dywan.
-Przepraszam. Nic ci nie jest?- zapytała z troską w głosie.
-Trochę mnie plecy bolą ale jest okej- wymruczałem- zgniatasz mi płuca- sapnąłem.
-Um wybacz- dziewczyna chciała się podnieś ale przytrzymałem ją.
Jeszcze przez chwile patrzyła mi w oczy, a potem złączyła nasze usta. W pierwszej chwili byłem oszołomiony całą zaistniałą sytuacją, ale kiedy w końcu dotarło do mnie co się dzieje odwzajemniłem pocałunek. Pokochałem to. Pokochałem jej miękkie malinowe usta na moich. Pokochałem to jak całuje, robiła to tak delikatnie i nieśmiale. Po chwili dziewczyna jak oparzona oderwała się ode mnie
-Jezus przepraszam cię- wybełkotała podnosząc się- nie powinnam była tego robić- swoje kroki skierowała w stronę drzwi
-Hej, nic się nie stało- uśmiechnąłem się i mocno złapałem jej nadgarstek nie pozwalając odejść ani kroku dalej.
-Masz dziewczynę! Jesteś tylko przyjacielem- wyszeptała smutno.
-A przyjaciele powinni sobie mówić o wszystkim, chodź- lekko pociągnąłem dziewczynę w stronę sofy.
-Jesteś tylko przyjacielem- powtórzyła i spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami, z których wydostało się kilka łez.
-Mogę być kimś więcej jeśli tylko chcesz...- pogłaskałem jej policzek, na jej twarzy na chwile pojawił się uśmiech.
-Chcę ale nie możesz, masz dziewczynę. Kochasz ją...
-Mogę, to ja decyduje. Powiedz słowo, a będę twój. Kochasz mnie?- zapytałem niepewnie.
-No...no tak- odpowiedziała nieśmiało- ale nie możesz zerwać z Ann przeze mnie...
-I tak się między nami nie układa. Wiesz, kiedy mnie pocałowałaś zrozumiałem, że Ann to błąd i cholerna pomyłka, której nie powinno być w moim życiu, bo przecież tuż obok mam osobę, która się o mnie troszczy i akceptuje mnie takiego jakim jestem- lekko musnąłem usta Emili a ona pogłębiła pocałunek- Czy to oznacza tak?
-Tak...tylko nie chce być przyczyną rozpadu waszego związku...- jej głos znów posmutniał.
-Nie jesteś tego przyczyną, z resztą to nie twoja wina, że pokochałem inną osobę. Ann nie zabroni mi tego słońce- mocno przytuliłem drobne ciało dziewczyny do siebie.
-W sumie masz racje...ale wiesz gdybyś kochał Ann nie...- przygryzła wargę
-Nie pokochałbym ciebie- dokończyłem uśmiechając się- Nie kochałem jej...jest moją dziewczyną bo myślałem, że zapomnę o tobie. Nie chciałem psuć naszej przyjaźni- spuściłem wzrok.
-Teraz musisz jej wszystko powiedzieć- dziewczyna pogłaskała mój policzek.
-Wiem, zakończę to jak najszybciej.
Z kieszeni spodni wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Ann wyjaśniając, że chcę żeby do mnie przyszła. Oczywiście dziewczyna zgodziła się bez wahania, mogłem się również domyśleć że się uśmiechała, szkoda tylko, że nie wiedziała po co przychodzi...
Po kilkunastu minutach ktoś zapukał do drzwi
-Otwarte Ann! Wejdź- krzyknąłem.
-Co do cholery?!- krzyknęła widząc Emi na moich kolanach
Delikatnie zsunąłem Emili ze swoich kolan i podszedłem do skołowanej Ann
-Musimy sobie coś wyjaśnić- powiedziałem stanowczo.
-Też tak myślę, nie życzę sobie żeby ta suka siedziała na kolanach mojego chłopaka!
-Tak w zasadzie to siedzię na kolanach swojego chłopaka- odezwała się brunetka zza moich pleców.
-Ann...to koniec- mruknąłem- czuje coś do Em i to z nią chce być, wybacz mi- mój policzek zaczął szczypać.
-Ani mi się waż bić mojego chłopaka- wysyczała Emili- widzisz, a jednak mogę mieć to co twoje- głos dziewczyny brzmiał zwycięsko, a na jej ustach pojawił się wredny uśmiech.
-Ej ej dziewczyny koniec!- stanąłem między nimi.
-Przesuń się Mahone!- Ann odepchnęła mnie na bok po czym uderzyła Em w twarz. Szczęka mi opadła.
-Ohh! Ty mała suko!!- krzyknęła brunetka, jej pięść z impetem uderzyła w brzuch Ann.
-Kurwa..- mruknęła dziewczyna zginając się w pół.
-Czy ty oszalałaś?!!- krzyknąłem na brunetkę- Mogłaś jej coś uszkodzić! Koniec tego! Przestańcie się o mnie bić bo zaraz nie będę z żadną z was!- krzyczałem bez opamiętania, moja twarz była czerwona ze zdenerwowania.
-Um...przepraszam, pójdę już- Ann wyszła z domu.
-Austin...- Emili dotknęła mojego policzka.
-Wyjdź!- warknąłem
-Ale...przepraszam nie chciałam żeby to tak wyglądało- powiedziała smutno, po jej policzkach spływały łzy.
Dlaczego mi to robiła? Nigdy nie potrafiłem się na nią gniewać kiedy płakała. Dobijało mnie to, a moje serce się rozrywało. Nakrzyczałem na nią o nic, a przecież ona jest taka delikatna i wrażliwa.
-Już, już spokojnie kochanie- mocno przycisnąłem jej drobniutkie ciało do siebie i pogłaskałem po głowie- Nie płacz. Wiem, że to nie twoja wina. Ann cię sprowokowała ale następnym razem kontroluj się, dobrze?- uśmiechnąłem się i pocałowałem jej nos.
-Obiecuje skarbie- powiedziała uśmiechając się- może obejrzymy jakiś film?- dodała po chwili.
Zgodziłem się na propozycje dziewczyny. Chwile potem siedzieliśmy na kanapie i wtuleni w siebie oglądaliśmy film.
niedziela, 23 listopada 2014
I'll be whoever you want
niedziela, 3 sierpnia 2014
Karma is a bitch (part II)
JUSTIN
Spojrzałem na zegarek, dochodziła 15:40 dlaczego Zayn jeszcze nas nie zawołał? Przecież zostawiłem ich samych około godziny temu. Austin chyba czytał mi w myślach
-Ej nie za cicho tam?- rzekł spoglądając na mnie- Poza tym coś długo to trwa...
-Ta masz racje. Chodźmy sprawdzić co u naszych gołąbeczków- słodko zagruchałem, a Austin zachichotał.
Podnieśliśmy nasze tyłki z kanapy i nieco chwiejnym krokiem ruszyliśmy do mojej i Perrie sypialni. Zapukałem do drzwi, cisza. Ponowiłem czynność i nadal nic. Nieco poirytowany przyłożyłem ucho do drzwi, cisza, było tylko słychać gwizdające powietrze.
-I co?- zapytał Austin
-Kompletna cisza, jakby ich tam...- zacisnąłem szczękę, a dłonie zwinąłem w pięści.
-Nie było- dokończył Austin- a to mały kutas- zaśmiał się.
Pociągnąłem za klamkę, drzwi nie chciały ustąpić.
-Co do chuja?!- zapytałem bardziej siebie niż kumpla.
-Zamknięte- mruknął.
-No chyba widzę kretynie!- warknąłem niezadowolony.
Ramieniem uderzyłem w drzwi, ani drgnęły, uderzyłem drugi i trzeci raz, nadal nic. Moje oczy pociemniały ze złości a paznokcie wbijały się w moja dłoń. Żyła na mojej szyi zaczęła pulsować. Wiedziałem, że uderzanie drzwi ramieniem nic nie da. Odsunąłem się nieco i z całej siły kopnąłem w drzwi, które w końcu upadły na ziemie. Rozejrzałem się po pokoju. Pusto. Tylko delikatne białe firanki powiewały na wietrze.
-Pomożesz mi jej szukać, nie?- oblizałem usta i spojrzałem na Mahone.
-Nie ma nic za darmo Bieber- powiedział stanowczo krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Czego chcesz?- zapytałem obojętnie.
-Perrie... na jeden dzień- powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Nie ma sprawy bro, jest twoja- przybiłem z nim piątkę.
-Jak zamierzasz ich znaleźć?- zapytał Austin po chwili.
-Zobaczysz- odpowiedziałem z wrednym uśmieszkiem i sięgnąłem po telefon, wybrałem numer i czekałem aż osoba po drugiej stronie odbierze- Yo Zac, tu Justin.
-Kope lat, bro. Co mogę dla ciebie zrobić? Oczywiście za drobna opłatą- powiedział chłopak.
-Namierz mi numer tego ćwoka Zayna. Ma się rozumieć, ile?
-Co ten idiota zrobił?
-Zwiał z moją dziewczyną- warknąłem- Ile? Nie mam czasu, chce go znaleźć i wyrwać mu jaja!
-5 tysięcy dolarów, przywieziesz mi je do bazy. Za 20 minut wyśle ci smsa gdzie jest.
-Jasne, dzięki stary. Yo- rozłączyłem się- To teraz pozostaje nam czekać. Ten gnój mi zapłaci za zbyt śmiałe posuniecie- zwróciłem się do kumpla i klepiąc go w plecy oznajmiłem, że wychodzimy.
Mahone'a zostawiłem w salonie a sam zszedłem do piwnicy by upewnić się, że mam wystarczającą ilość pieniędzy. Starannie przeliczałem 100$ banknoty. Idealnie, równe 5 tysięcy dolców. Telefon zawibrował w moich spodniach powiadamiając mnie o nowej wiadomości, szybko go wyciągnąłem i odblokowałem ekran.
"Roselvet Street 265, czekam na zapłatę. Zac"
"Jak znajdę gnoja"- wystukałem na klawiaturze.
Z głupkowatym uśmiechem wróciłem na górę.
-Mamy go, jedziemy- pociągnąłem za koszulkę Mahone'a podnosząc go do góry
-Skąd wiesz gdzie jest?- pokazałem mu wyświetlacz telefonu- To idiotyczne, schował się kilka ulic od waszego domu- zaśmiał się
-Nawet nie ma jaj żeby uciec z miasta- powiedziałem wsiadając do mojego czarnego BMW- mała dziwka- zaśmiałem się i odpaliłem wóz po czym ruszyłem w wyznaczone miejsce. Chwile później byliśmy u celu. Wysiedliśmy z auta. Naciągnąłem kaptur ma głowę by sprawiać wrażenie groźnego... w sumie takie wrażenie sprawiałem i bez nakrycia głowy.
-Już mi nie uciekniesz- mruknąłem do siebie popychając szklane drzwi.- Malik,meldował się tu takowy?- powiedziałem ostro do rcepcjonistki. Kobieta z przerażeniem przeglądała bazę danych.
-Przykro mi, niestety nikt taki się nie meldował- powiedziała z ciepłym uśmiechem.
-Dzięki- mruknąłem- pokręcę się tu chwile z kolegą- głupio się uśmiechnąłem.
Zaczęliśmy dokładnie przeszukiwać korytarze. W końcu wyszliśmy na zewnątrz i szukaliśmy wokół budynku.
-A to mały kutas- zadrwił Aus.
-Co?- zapytałem zaciekawiony.
-Patrz co znalazłem- chłopak ze śmietnika wyjął telefon Zayna.
-Przez tego chuja straciłem 5 tys dolarów!!- krzyknąłem poirytowany i kopnąłem w śmietnik.- Hej, hej- zawołałem za jakąś dziewczyną, a ona spojrzała na mnie- widziałaś Zayna? Wysoki, czarne włosy i zarost. Albo granatowe BMW...
-Nie- odpowiedziała krotko i odeszła.
Zaczepiłem jeszcze kilka osób, a moja irytacja wzrastała coraz bardziej. Nikt nie widział jego pieprzonego auta?! To niemożliwe! Przecież nie jest pieprzonym Batmanen w Batmobilu!
-Justin!- usłyszałem swoje imię i odwróciłem głowę w stronę z której usłyszałem głos.
-Co?- zapytałem- Skąd ty mnie znasz, nie utrzymuje kontaktu z ćpunami- z obrzydzeniem zlustrowałem mężczyznę siedzącego na krawężniku kilka metrów ode mnie.
-Chyba wiem coś, co cie interesuje- uśmiechnął się- Oj Justin, bracie,jak możesz nie pamiętać swojego dawnego przyjaciela i brata swojej dziewczyny??
-Mów- rozkazałem- John??! To ty?! Chłopie co ci się stało?- zapytałem z niedowierzeniem w głosie, moje oczy szeroko się otworzyły.
-Pojechali w tamtą stronę- John wskazał północ- Ta to ja, no wiesz rodzice zmarli i załamałem się, zacząłem ćpać i oto jestem- zaśmiał się drwiąc z samego siebie.
-Aż tak źle?- z lekkim współczuciem spojrzałem na dawnego przyjaciela, ręce schowałem w kieszenie.
-Jest coraz lepiej, pomału zbieram się z tego wszystkiego, ale wciąż mam problem z dragami- słabo się uśmiechnął- ale skończmy o mnie, co u ciebie Justin?- zapytał, podniósł się i podszedł trochę bliżej mnie. Jego nieświeży oddech dostał się do moich nozdrzy, lekko się skrzywiłem.
-Kurwa stary- pomachałem ręką przed twarzą w celu odpędzenia od siebie smrodu- U mnie hmm jakoś leci, jak widzisz Perrie zwiała mi z tym małym chujkiem, a teraz będziemy bawić się w kotka i myszkę.
-A to sukinsyn- mruknął John- To życzę ci powodzenia i cie nie zatrzymuje. Yo bro!- przybiliśmy piątkę i wraz z Ausem wsiedliśmy do pojazdu.
-Nie znajdziemy go. Mogą być wszędzie. Wiesz ile tam jest moteli?- jęknał Austin.
-Zachowujesz się jak mała cipa Austin, ciągle marudzisz. Ruszyłbyś tym swoim łbem i mi pomógł, bo jak na razie twoje pierdolenie nie jest niczym sensownym- powiedziałem i obdarzyłem przyjaciela nieco wrogim spojrzeniem. Uśmiechnąłem się zwycięsko kiedy zobaczyłem jak walczy z samym sobą by mi nie odpyskować. Świetnie wiedział, że jeżeli powiedział lub zrobił by coś, co mi się nie spodoba dostałby niezle bęcki.
-Dobry chłopczyk- zaśmiałem się i poczochrałem jego grzywkę.
Chłopak głośno przełknął ślinę i ze świstem wypuścił powietrze.
-Pieprz się Bieber- warknął.
Ponownie się zaśmiałem. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i z piskiem opon wyjechałem na ulice.
-Rozglądaj się za jego BMW Mahone- powiedziałem kiedy dotarliśmy do północnej części miasta
-Jasne- mruknął i zaczął się rozglądać- ale przecież mógł ukryć wóz...
-Przecież za tymi motelami nie ma gdzie, lasów ani parków w pobliżu też nie ma. Raczej go znajdziemy i to szybciej niż nam się wydaje.
-Jest!- pisnął Austin
-Haha stary co to było?! Pisnąłeś jak mała dziwka!- zaśmiałem się
-Zamknij się Justin. Wcale tak nie pisnąłem!- warknął.
-Nieważne, ruszaj dupę z auta- wysiadłem z samochodu zatrzaskując drzwi, po czym udałem się w stronę motelu, a za mną dreptał Austin. Wszedłem do motelu mocno otwierając drzwi, recepcjonistka skarciła mnie wzrokiem.- Malik jest tu?- zapytałem podchodząc do lady.
-Niestety nie mogę udzielić panu takiej informacji- powiedziała spokojnie.
-Słuchaj no- uderzyłem dłonią w ladę, a kobieta podskoczyła- tu jest kretyn który zabrał mi dziewczynę, więc mi powiedz suko czy on tu jest!!- krzyknąłem
-N- nie mogę- recepcjonistka spojrzała na mnie wystraszona.
-Eh niech ci będzie- łobuzersko się uśmiechnąłem kiedy dostrzegłem kubek z kawą na niej biurku- my poczekamy na kolegę na zewnątrz- skierowałem się w stronę drzwi- aha i nic się tu nie wydarzyło jasne?- powiedziałem wychodząc, kątem oka dostrzegłem jak kobieta lekko kiwa głową po czym znika za jakimiś drzwiami.- Wracamy bro- gwałtownie się odwróciłem i szybko podszedłem do biurka na którym stała kawa kobiety. Do kubka wrzuciłem małą tabletkę.
-Co to jest?- zapytał Austin.
-Pigułka gwałtu- wzruszyłem ramionami- kucaj!- pociągnąłem go za koszulkę w dół, a recepcjonistka w tym momencie wyszła z pomieszczenia i sięgnęła po kubek.
Nie musiałem długo czekać aż kobieta upadnie. Szybko wstałem i przeskakując ladę dorwałem się do komputera. W odpowiednim programie wpisałem nazwisko Zayna, po czym wyskoczył mi numer drzwi jego pokoju.
-Mam cie!- uśmiechnąłem się dumnie- Idziemy Mahone. Ruszyłem na drugie piętro do pokoju 14. Lekko zastukałem w drzwi.
-Idę!- krzyknął Zayn. Drzwi otworzyły się- O kurwa!
-Też się ciesze, że cie widzę Zayn- mocno uderzyłem chłopaka w nos- Austin idź po Perrie!
Mahone wbiegł do środka i po chwili trzymał już dziewczynę, która zaczęła płakać. Z desperacją uderzała w klatkę Austina, jednak on nie dawał za wygraną i mocno ją trzymał. Malik upadł na podłogę.
-Walcz śmieciu! Miałeś odwagę uciec z moją dziewczyną to teraz mnie uderz, pokaz jaki z ciebie macho- zakpiłem
-Chciałem ją od ciebie uwolnić gnoju!- chłopak mocno przywalił mi w brzuch, a następnie kolanem w nos- Traktujesz ją jak dziwkę, jak rzecz. Jesteś chujem Bieber. Może i jesteś moim kumplem ale zawsze gardziłem tymi, którzy zabawiają się dziewczynami!
-Oh przestań pierdolić Malik!- chwyciłem go za koszulkę i mocno przycisnąłem do ściany, łokciem trzymając jego szyje- Jesteś cipą Zayn. Mała pieprzoną cipką. Narażasz własne życie dla jakiejś suki? To śmieszne!- kopnąłem go w krocze, a następnie znów uderzyłem w twarz. Dłonie kumpla zaciskały się wokół mojej reki przytrzymującej jego szyje- Zdechniesz za nią- powiedziawszy to odwróciłem chłopaka tyłem do siebie, z kieszeni spodni wyciągnąłem nóż i przeciąłem nim rdzeń kręgowy chłopaka. Puściłem jego ciało ,które bezwładnie upadło na ziemie.
PERRIE
-Niee! Zayn!- głosśy krzyk wydostał się z moich ust- Jak mogłeś?! On był twoim przyjacielem!! Jesteś nikim Justin!- wyszarpałam się z objęć zszokowanego Austina i podeszłam do Justina- Jesteś śmieciem! Nie w takim chłopaku się zakochałam- krzyknęłam uderzając Biebera w policzek. Moja pewność siebie mnie zaskoczyła.
-Oh zamknij sie suko, przyszedlem tu po ciebie, a nie po to zeby sluchac twojego jebanego skomlenia- krzyknal Justin uderzajac mnie w twarz, po czym nozem przejechal po wczesniej wykonanej przez Austina ranie.
Z bolem w oczach spojrzalam na Justina a nastepnie upadlam na ziemie. Z rozcietej rany wyplywala krew, a ja desperacko myslalam co zrobic zeby przestalo tak strasznie bolec. Z moich oczu wyplywaly gorzkie lzy. Dlaczego on to zrobil? Przeciez nic mu sie zrobilam. Dlaczego zabil Zayna? Spojrzalam na martwe cialo chlopaka i zanioslam sie jeszcze wiekszym placzem.
-Idziemy- rzekl lodowato Justin, podniosl martwego Zayna i ruszyl przed siebie, a Austin za nim.
-Justin...- spojrzalam na niego- nie moge chodzic- moje oczy znow sie zaszklily.
-Moge ja wziac- powiedzial Austin i zrobil krok w moja strone
-Nie- Bizzle zatrzymal go gestem reki- moze isc, nic jej nie bedzie- powiedzial obojetnie.
-Ale...- jeknelam
-Mozesz isc sama- odparl i znow ruszyl w strone wyjscia z motelu.
Placzac jakos podnioslam sie, mocniej okrylam sie kurtka Zayna i zaczelam stawiac male kroki. Rozciecie strasznie mnie bolalo co nie ulatwialo mi chodzenia. Krew nadal lala sie po wewnetrznej stronie mojego uda.
-Austin...- zalkalam- pomoz mi, prosze Cie- spojrzalam w jego oczy
-Okej- mruknal, szybko do mnie podszedl i ostroznie wzial mnie na rece po czym dorownujac tempem Justinowi wyszedl z budynku i ostroznie posadzil mnie na tylnym siedzeniu w samochodzie
-Siedz z nia- powiedzial Justin wrzucajac Zayna do bagaznika.
Austin skina glowa i wykonal polecenie.
Bieber szybko ruszyl z trawnika i wyjechal na ulice. Szybko przemierzal drogi Miami. Po kilku minutach zatrzymal sie na moscie. Z przerazeniem patrzylam na poczynania swojego chlopaka. Justin wyszedl z auta i otworzyl bagaznik, z ktorego wyciagnal Zayna. Podszed do balustrady a nastepnie wrzucil cialo do wody, a wraz z nim noz ktorym dokonal zbrodni. Z kamienna twarza podszedl do samochodu, drzwi po mojej stronie gwaltownie sie otworzyly, a Justin chwycil mnie za wlosy doslownie wyszarpujac z pojazdu.
-Co robisz- powiedzialam, czulam jak w moim gardle rosnie gula utrudniajaca mowienie.
-Czas na ciebie dziwko- Justin poslam mi grozny usmiech
-Zabijesz mnie?- powiedzialam ledwo slyszalnie
-No co ty skarbie, twoja mala cipka jest zbyt dobra zeby cie zabic- powiedzial usmiechajac sie "pocieszajaco"- teraz po prostu zaplacisz za to ze bylas niegrzeczna dziewczynka i ucieklas z Zaynem- mowiac to Justin mocno uderzyl piescia w moja twarz, glosno krzyknelam z bolu- stary rzuc mi procenty!- zwrocil sie do Austina, a po chwili trzymal w reku wodke, lobuzersko sie usmiechnal. Wzial mnie na rece i po chwili polozyl na masce samochodu. Jezykiem przejechal po skorze na mojej szyi po czym lekko ja przygryzl i zaczal ja ssac
-Wiesz, ze nienawidze kiedy jestes ubrana skarbie- oderwal sie ode mnie po czym zdarl moje ubrania.
Przysunal mnie nieco blizej i mocno rozlozyl moje nogi, powodujac straszny bol mojej ponownie rozerwanej rany, stal miedzy moimi nogami tak ze nie mialam mozliwosci zlozenia ich. To bylo kurewsko ponizajace.
-Austin chodz tu- rozkazal, chlopak w mgnieniu oka pojawil sie obok Biebera- czyz ta cipka nie jest stworzona do ruchania?- zapytal oblizujac usta.
-Oh kurwa jest idealna bro- zielonooki niepewnie wyciagnal reke i palcami musnal moja lechtaczke.
-Woah woah Mahone ty napalencu- Justin zartobliwie szturchnal Ausa w ramie- poczekaj, najpierw sie z nia rozprawie a pozniej bedziesz mogl ja pieprzyc
-Jasne- szeroko sie usmiechnal.
Justin poslal mi wrogie spojrzenie i odkrecil butelke. Wpatrywal sie w rozciecie na mojej nodze po czym przechylil butelke i troche jej zawartosci wylalo sie na moja
rane
-Kurwa! Zostaw!- glosno krzyknelam probujac odepchnac go od siebie, lzy wyplynely z moich oczu.
-Nie skarbie- powiedzial chlodno i znow wodka rozlala sie po mojej nodze-Trzymaj ja Aus- chlopak wykonal polecenie i przcisnal moje nadgarstki do maski. Kolana Justina wbijaly sie w moje lydki.
-Justin! Prosze zostaw mnie! Justin prosze! Ja nie chce! Prosze!- krzyczalam rozpaczliwie placzac, z calych sil staralam sie oswobodzic.
-Zamknij sie mala dziwko jesli nie chcesz zeby ten oto pan- z kieszeni spodni wyciagnal jakis ostro zakonczony przedmiot- zapoznal sie z twoja mala cipka, ktora osobiscie ubostwiam, ale jesli bedzie trzeba to skrzywdze cie bardziej- mocno uderzyl mnie w glowe, nastepnie mocno pociagnal mnie w dol. Upadlam glowa uderzajac o przedni zderzak. Justin kopnal mnie kilka razy w brzuch i butem przygniotl mi dlon. Przerazliwy pisk wydobyl sie z moich ust
-Stary chce miec co ruchac wieczorem!!- krzyknal Mahone. W tym momencie bylam Austinowi wdzieczna za wypowiedzenie tych slow, gdyz Bieber przestal. Kopnal mnie ostatni raz w glowe, i odszedl. Powiedzial cos do Ausa ale nie zrozumialam co, w glowie mi szumialo a przed oczami mialam czarno. Po chwili moje powieki zamknely sie. Zemdlalam.
Kiedy sie obudzilam poczulam straszny bol. Moja glowe rozsadzalo, a rozcieta noga piekla niemilosiernie. Lzy znow naplynely mi do oczu. Ja juz tak dalej nie wytrzymam. Nie moge tak zyc. Musze wydostac sie z tego piekla. Nie chce byc gwalcona ani bita, nie mam zamiaru juz dluzej robic za czyjas zabaweczke. Chce zyc normalnie, miec kochajacego chlopaka i rodzine. Szybko podnioslam sie z lozka ale upadlam. Bylam zbyt slaba na cokolwiek ale nie moglam zwlekac z ucieczka. Dochodzi 21 czyli prawdopodobnie nikogo nie ma w domu, a Mahome zaraz po mnie przyjedzie. Pieprzony sukinsyn. Wiedzialam, ze jest gownem ale nie myslalam, ze az takim, myslalam, ze powie Justinowi, ze przesadza ale nie on stal z boku z kamienna twarza jak jakis pierdolony posag. Zebralam w sobie sile i podnioslam sie z lozka, z trudem podeszlam do szuflady, z ktorej wyciagnelam stringi, naciagnelam na siebie koszulke i dresy Justina po czym podeszlam do okna. Upewniajac sie ze z zadnej strony nie nadjezdza zaden samochod usiadlam na parapecie i z trudem przelozylam nogi. Bylam cholernie obolala wiec nawet zeskoczenie z parapetu sprawialo mi trudnosc. Mocno zacisnelam zeby i skoczylam. Przeklnelam pod nosem kiedy stracilam rownowage i upadlam na trawinik. Znow zrobilo mi sie czarno
-Perrie?- uslyszalam znajomy glos, jednak w tej chwili nie bylam w stanie go rozpoznac. Moim oczom ukazala sie sylwetka Mahone'a
-Zostaw mnie, prosze. Chce umrzec- jeknelam zrozpaczona i znow zemdlalam.
Nobody's Pov
-Przepraszam Perrie, nie powinienem byl cie krzywdzic i pozwalac na to Justinowi. Jestem samolbnym dupkiem, ktory mysli tylko o tym gdzie wsadzic swojego kutasa- powiedzial ponuro chlopak podnoszac bezwladne cialo dziewczyny po czym ulozyl je na tylnych siedzaniach swojego Range Rovera. Szybko obiegl samochod i zajal miejsce kierowcy, przekrecajac kluczyk w stacyjce wyjechal na droge. Budynki szybko migaly mu przed oczami. Austin nie dbal o predkosc ani o przepisy. W tej chwili chcial tylko dowiezc Perrie cala do szpitala. Bylo mu strasznie glupio, ze potraktowal ja w ten sposob. Zastanawial sie dlaczego to musialo sie wydarzyc, dlaczego Perrie musiala uciec z Zaynem, dlaczego musial umrzec i dlaczego Perrie musiala zostac tak powaznie pobita i okaleczona zeby przejzal na oczy, ze jego najlepszy kumpel to tyran i pieprzony skurwysyn.
-Gdybym tylko mogl to cofnalbym czas i nie dopuscil do tego zeby cie tak skrzywdzil, nie zaslugujesz na to Perrie- powiedzial spogladajac na dziewczyne w lusterku. Kiedy na nia patrzyl mial ochote wrocic pod dom Justina i wyrwac mu te pieprzone jaja, chcial zeby cierpial tak samo jak jego dziewczyna. Zreszta sam mial wyrzuty sumienia, ze chcial wziac ta biedna blondynke do siebie i zabawiac sie nia caly dzien. Chcialo mu mu sie rzygac na sama mysl. Austin skrecil w prawo i zaparkowal samochod przed budynkiem szpitala. Ostroznie wzial dziewczyne na rece i szybko wszedl do budynku.
-Co sie stalo?- zapytala pielegniarka
-Zostala zgwalcona, powaznie pobita i ma glebokie rozciecie na pol uda- powiedzial spokojnie Austin.
-Jesli mozsz zanies ja do pokoju 120, lekarz zaraz tam przyjdzie i sie nia zajmie
-Jasne, dzieki- chlopak poslal pielegniarce lekki usmiech i ruszyl we wskazanym przez nia kierunku- Wszystko bedzie dobrze mala, zobaczysz. Juz nikt cie nie skrzywdzi- powiedzial tulac jej drobniutkie cialo do swojej klatki.
PERRIE
-Gdzie jestem?- mruknelam, lekko otworzylam oczy a swiatlo dzienne drazmilo je.
-W szpitalu- odpowiedzial chlopak
-Idz stad! Odejdz! Zostaw mnie!- krzyknelam spogladajac na chlopaka, lzy zaszklily sie w moich oczach.
-Nie boj sie, nic ci nie zrobie- chlopak poslal mi lekki usmiech
-Pewnie Justin kazal ci mnie pilnowac- prychnelam- obaj jestescie dupkami!
-Wiem i bardzo cie przepraszam, ze ci nie pomoglem, zrobilem to za pozno. Za pozno przejzalem na oczy. Dopiero gdy upadlas na trawnik dotarlo do mnie jak bardzo wykorzystywana jestes- powiedzial ze skrucha- przykro mi ze tak sie to wszystko potoczylo- spuscil wzrok.
-Austin... to nie twoja wina, Justin sie nie zmieni i oboje swietnie o tym wiemy- slabo sie usmiechnelam
-Powinnas zlozyc na niego donos. Powinien zaplacic za to co ci zrobil...- chlopak spojrzal na mnie i oblizal usta.
-Nie, nie, nie, nie moge. Ja go kocham i nie zniose mysli ze siedzi za kratami przeze mnie- po moim policzku splynela lza.
-Ale zrozum, ze on cie krzywdzil. Jak mozesz kochac go po tym co ci zrobil??!- zapytal z niedowierzeniem zielonooki- Ja czuje sie okropnie z mysla, ze cie skrzywdzilem, a on? Nie okazuje zadnej skruchy, jestes jego dziwka Perrie. Czy tak zachowuje sie osoba, ktora cie kocha? Po za tym robisz to dla wlasnego dobra- cieplo sie usmiechnal.
-Wiem, ze mnie krzywdzil Austin, ale ja go kocham i nie bede w stanie wyslac go za kratki- spuscilam wzrok i zaczelam bawic sie rombkiem koszuli szpitalnej- Nie chce go stracic- zalkalam- Ale on mnie kocha i ja to wiem! Justin nie jest zlym czlowiekiem....
-On jest potworem Perrie! Zrozum to wreszcie!- krzyknal siadajac na brzegu mojego lozka- Ten czlowiek jest umyslowo chory. Juz tyle razy pobil cie do nieprzytomnosci, tyle razy cie zgwalcil, zabil Zayna,co jeszcze musi zrobic zebys zauwazyla, ze to potwor??! Chcesz byc nastepna? Chcesz byc nastepna osoba, ktora zabije?! Po za tym to co zrobil dzisiaj.. on byl swiadom tego co robi, celowo sprawil zebys cierpiala. Nie rozumiesz, ze on napaja sie ludzkim cierpieniem??!- krzyczal Austin szarpiac za koncowki swoich wlosow- On cie nie kocha, on nie potrafi kochac Perrie- dodal nieco ciszej. Zszokowana spojrzalam na niego.
-Austin... ale ja nie jestem w stanie byc taka suka zeby wsadzic go za kratki, rozumiesz to?!- krzyknelam i usiadlam na lozku- zrozum, ze ja go kocham i nie wazne co mi zrobi ja bede go kochac. Po za tym co cie obchodzi moje gowniane zycie, huh? Kiedy potrzebowalam pomocy nie udzieliles mi jej, a teraz zgrywasz wielkiego ksiecia na bialym rumaku!! To smieszne i zalosne!- zasmialam sie kpiaco.
-Kurwa dziewczyno masz 20 lat, a zachowujesz sie jak gowniara z gimnazjum! Czyli chroniac siebie jestes suka? Czy ty sie w ogole slyszysz?!- zasmial sie- Moze i jest smieszne i zalosne, ale wiesz co? Rownie dobrze moglem zabrac cie do siebie i pieprzyc cie przez 24h! Ale nie zrobilem tego! A wiesz czemu, co?- spojrzal na mnie pytajaco
-Nie, nie wiem- odparlam cicho
-Bo przejzalem na oczy Perrie i ty tez powinnas! Wiem, ze go kochasz, ja tez, kocham go jak brata, bo znamy sie od bardzo dawna, ale Per oboje wiemy, ze lepiej bedzie kiedy ten dupek pojdzie siedziec! Chcesz zeby gwalcil inne dziewczyny?
-Austin- zalkalam, lzy zaczyly splywac po moich policzkach. Przytulilam sie do chlopaka, a on uspakajaco glaskal mnie po glowie- masz racje, jestem slepa przez milosc, ale wiem tez, ze Justin zle postepuje. Nie chce zeby inne dziewczyny cierpialy- spojrzalam zapuchnietymi oczami na bruneta- A co jesli on wyda ciebie? Wiesz, polubilam cie, mimo, ze mnie skrzywdziles i nie chce zostawac tu sama- przygryzlam warge
-Spokojnie mala, nic mi nie bedzie- chlopak usmiechnal sie i polaskotal mnie po brzuchu- teoretycznie mozesz powiedziec, ze on klamie. Poczekaj musze zadzwonic po fukcjonariuszy zanim sie rozmyslisz- zachichotal.
Chlopak wyciagnal z kieszeni telefon i wybral numer na kompende.
-Co to ma kurwa byc?- uslyszalam krzyk Justina i gwaltownie odwrocilam glowe w jego strone- Miales ja pieprzyc Mahone!
-Sluchaj Bieber- Austin podszedl do chlopaka wytykajac go palcem- to, ze zgwalcilem ja raz, nie oznacza, ze juz zawsze bede takim chujem jak ty!
-Zamknij morde Mahone, albo skonczysz jak Zayn Dupek Malik, rozumiemy sie?- powiedzial Justin z krzywym usmieszkiem na twarzy.
-Justin, co ty tutaj robisz?- pisnelam
-Oh przejezdzalem tedy kiedy spostrzeglem samichod Austina- rzekl brazowooki jakby to byla najbardziej oczywista rzecz na swiecie- a teraz mala suko wyrucham cie jak nigdy!- Justin wyminal Austina i podszedl do mojego lozka. Koldre ktora bylam przykryta zrzucil na podloge, a nastepnie rozdarl moja koszule
-Zostaw ja!- warknal Austin
-Bo co mi zrobisz? Uderzysz?!- zakpil- Och nie, daruj mi zycie- pisnal Justin udajac wystraszonego po czym wybuchl smiechem
-Chcesz ja zgwalcic? Okej, ale nie kiedy ja tu jestem dupku- Mahone zaakcentowal ostatnie slowo i splunal na twarz Justina
-Ty maly pierdolony chuju!- Bizzle otarl twarz- Dobrze, wiec juz cie tu nie ma- wskazal drzwi
-Na prawde myslisz, ze stad wyjde?- Austin zasmial sie sztucznie- Wiedzialem, ze jestes glubi, ale nie myslalem, ze az tak- zakpil.
-Nie, po prostu myslalem, ze jestes na tyle rozwazny by opuscic to pomieszczenie bez bojki, ale skoro chcesz zebym obil ci morde, prosze bardzo- Justin przekrecil glowe w prawo i lewo, co spowodowalo ze jego szyja strzelila, to samo zrobil z rekami.
Biebs zadal mocny cios w nos Ausa. W odwecie Justin oberwal piescia w brzuch i kolanem w nos. Z przerazeniem patrzylam na chlopcow. Wiedzialam, ze Aus nie jest tak dobry jak Justin w bojkach, wiec mial mniejsze szanse na wygrana.
-Przestancie!- pisnelam przerazona.
-Zamknij sie dziwko!- warknal Justin posylajac mi grozne spojrzenie po czym wzrok przeniosl na Mahona i wrednie sie usmiechnal- Postaram sie zebys kurwa przestal oddychac, bo jestes jak pierdolony robal, wszedzie sie wpieprzasz- Justin chwycil Austina za koszulke, wrogo spojrzal w jego oczy a nastepnie mocno poochnal go na parapet.
-Ty skurwielu- jeknal Austin wykrzywiajac twarz z bolu- Nie skrzywdzisz jej- chlopak z trudem wyprostowal sie i szybko doskoczyl do Justina chwytajac jego nadgarstek a nastepnie wykrecil go do tylu. Z gardla Biebera wydostal sie glosny syk.
-Przestancie powiedzialam!- krzyknelam.
-Chyba kazalem ci sie zamknac, co mam zrobic zebyc sie w koncu uciszyla?!- warknal Justin- oh juz wiem! Wsadze swojego kutasa do twojej niewyparzonej mordy!!- Justin lokciem uderzyl Mahone'a w bok, z latwoscia obrocil sie wykrecajac reke chlopaka i przerzucil go przez swoje ramie
-Boze, Austin!- zakrylam dlonia usta. Jego twarz wykrzywila sie w bolu, a z ust wydolyl sie glosny, dlugi jek.
-Spokojnie, nic mi nie bedzie Perrie- poslal mi slaby usmiech.
-Mysle, ze z toba skonczylem- krzyknal Justin kopiac przyjaciela w bok
-Justin zostaw ja!- powiedzial stanowczo Aus.
-A co mi zrobisz? Uderzysz mnie? Jestes slaby Mahone- Bieber podszedl do mojego lozka- witaj kochanie, nawet nie wiesz jak bardzo sie za toba stesknilem- lobuzersko sie usmiechnal, jego dlon spoczywala na mojej piersi i czule ja piescila
-Zostaw mnie!- krzyknelam energicznie zrzucajac z siebie jego reke.
Justin wywrocil oczami i glosno westchnal. Usiadl na mnie okrakiem, jego jedna reka piescila moj biust, a druga zabawial sie z moja muszelka.
-Justin zostaw, prosze!- lzy zaszklily sie w moich oczach. Nie mialam co liczyc na pomoc Austina, ktory powoli czolgal sie do lozka obok- Zrob ze mna wszystko co chcesz ale nie gwalc mnie, prosze Justin!- jeknelam zalosnie, a on mocniej zaczal masowac moja kobiecosc
-Chce cie pieprzyc skarbie-warknal mi do ucha- sama powiedzialas,ze moge zrobic z toba co chce- Justin szybko rozpial swoje spodnie i zdjal bokserki- teraz sie zabawimy skarbie- lobuzersko sie usmiechnal, gwaltownie we mnie wszedl, szybko poruszal biodrami co dprawialo mi bol
-Austin, pomoz mi, prosze!- krzyknelam z rozpacza i spojrzalam na chlopaka
-Przepraszam- wysapal i oklapl na lozko
Z twarzy Biebera nie znikal glupkowaty usmiech. Z calych sil probowalam sie bronic bijac oraz kopiac Justina ale tylko pogarszalam sprawe. Lzy laly sie po moich policzkach. Nagle do pokoju weszli dwaj policjanci, ktorzy szybko oderwali Biebera ode mnie. Speszona podnioslam koldre i okrylam sie nia.
-Panie Bieber, jest Pan aresztowany pod zazutem wielokrotnego gwaltu, znecania sie fizycznego i psychicznego na swojej dziewczynie oraz za zabojstwo z zimna krwia- jeden z policjantow zakul chlopaka w kajdanki.
-Ty mala suko! To wszystko twoja wina! Zobaczysz, kiedy wyjde bede ruchal cie dopkoki nie umrzesz, slyszysz?!- brazowooki szarpal sie probujac wyrwac sie funkcjonariuszom
-Raczej Pan nie wyjdzie, panskie wykroczenia sa zbyt wysokie by mogl Pan prosic o lagodniejsza kare...- powiedzial stanowczo wysoki czarny mezczyzna
-Moze i moja, ale nie chce byc dalej traktowana jak zabawka, rozumiesz?!- wstalam z lozka i podeszlam do zatrzymanego-Jestes nic nie wartym smieciem, ktory w koncu trafi tam gdzie jego miejsce!- krzyknelam- choc raz moglbys okazac troche skruchy i przeprosic, ale po co? Przeciez twoja duma i honor ucierpi- zasmialam sie ironicznie- ty ich nawet nie masz, jestes taki wielki odwazniak, ale kiedy trzeba przyznac sie do bledu cala twoja odwaga znika!- krzyczalam, a lzy splywaly mi po policzkach- Dlaczego tak sie zmieniles?- smutno spojrzalam w oczy chlopaka- Kiedys byles dobrym, kochajacym, uroczym romantycznym Justinem, a teraz? Teraz nawet nie moge nazwac cie czlowiekiem...- otarlam lze splywajaca po moim policzku
-Perrie ja...ja... masz racje- Justin spuscil glowe- jestem smieciem i zasluguje na kare za to wszystko co zrobilem- podniosl wzrok i spojrzal na mnie- Nie wiem co we mnie wstapilo, nigdy nie chcialem, zebys cierpiala...a jednak cierpialas i to przeze mnie. Wiem, ze to co zrobilem jest niewybaczalne ale postaraj sie mi wybaczyc skarbie, prosze- na chwile zacisnal powieki.
Bylo mi go cholernie zal ale co mialam zrobic? Przeciez tego nie odwolam.
-Nigdy ci tego nie wybacze Justin. Kochalam cie , a ty tak mnie potraktowales...
-Ja ciebie tez kocham Perrie i juz zawsze bede- slabo sie usmiechnal- Rozumiem, ze nie chcesz zyc z takim tyranem jak ja... sam nie chce ze soba zyc- pokreci glowa smiejac sie- Ale kiedy trafie do pudla wiesz co mi bedzie pomagalo?- pokrecilam glowa- To ze w koncu bedziesz szczesliwa. Kazdego dnia mysl o tobie bedzie mi pomagac kochanie... Perrie, mozesz cos zrobic?- mruknal smutno
-Co?
-Pocaluj mnie ostatni raz zanim odejde na zawsze- slabo sie usmiechnal
Zmieszana podeszlam blizej chlopaka i zlozylam na jego ustach dlugiego soczystego buziaka. Spojrzalam w jego oczy. Dopiero teraz spostrzeglam, ze wyrazaja one smutek i skruche. Bylo mi go cholernie za,l ale tylko tak moglam sie od niego uwolnic. Objelam ga rekami i mocno przytulilam.
-Bedzie dobrze kochanie, trzymaj sie- Justin szeroko sie usmiechnal- umm Austin, bro... ciebie tez przepraszam. Opiekuj sie nia!
-Jasne Justin, masz to jak w banku- zapewnil Austin szeroko sie usmiechajac.
-Idziemy- policjanci szarpneli Justina i skierowali sie do wyjscia.
Dopiero teraz dotarlo do mnie co zrobiam, pozwolilam mu odejsc. Stracilam go. Polozylam sie na swoim lozku i zaczekam szlochc w poduszke. Wiem, ze mnie bardzo krzywdzil ale mimo to kochalam go i nadsl kocham i bardzo trudno jest mi sie z tym pogodzic. Nie wiem jak sobie z tym poradze, to bedzie cholernie trudne.
Kilka miesiecy pozniej.
Kiedy zabrali Justina natychmiast zrobilo sie glosno o tym co zrobil i jak mnie traktowal. Prasa i media o tym huczaly przez dobry tydzien jak nie dluzej. Przeciez staralam sie zapomniec, a oni mi to utrudniali! Podczas rozprawy sedzia orzekl iz Justin musi dostac dozywocie, przeciez on ma dopiero 21 lat a juz ma zmarnowane zycie, eh. Z Austinem nadal utrzymuje kontakt... a raczej z nim pomieszkuje, pomaga mi sie nie zalamac po tym wszystkim.
Rozsiadlam sie wygodnie na sofie obok przyjaciela i wlaczylam telewizje, akurat lecialy wiadomosci.
-Kilka miesiecy temu zostal aresztowany niejaki Justin Bieber za gwalt i znecanie sie nad swoja dziewczyna. Dzis rano znaleziono go martwego w jego celi. Jak podaje ochroniarz mezczyzna popelnil samobojstwo. W rece trzymal swoje zdjecie z ukochana oraz zwinieta kartke papieru, jej tresc brzmi nastepujaco:
"Droga Perrie
Wiem, ze tego nie przeczytasz ale przed smiercia musze powiedziec kilka ostatnich slow. Bardzo chcialbym przeprosic cie za moje zachowanie, zaluje, ze tak sie stalo. Mialem plany na nasze wspolne zycie, chcialem ci sie oswiadczyc, zalozyc z toba rodzine i miec wspanialy duzy dom w Miami. Pierscionek kupilem jakis czas temu, schowalem go w swojej szufladzie w sypialni. Moglem dac ci wszystko czego zapragnelas. Do konca zycia moglas nalezec do mnie, moglem cieszyc sie toba, ale musialem wszystko spieprzyc, jeden glupi blad przekreslil wszystko. Bylem naiwny myslac, ze gdy wstapie do gangu to bede mial duze dochody... w sumie nie szedlem tam z zamiarem zabijania ludzi, w ogole nie wiem po co tam szedlem, ale kiedy chcialem odejsc, no coz, od tego nie ma drogi powrotnej. Powiedzieli, ze beda mnie obserwowac i puszcza mnie pod warunkiem, ze stane sie tyranem i bede cie gwalcil i znecal sie nad toba. Tylko Austin i Zayn byli wtajemniczeni. Tak bardzo chcialbym wszystko naprawic, cofnac ten pieprzony czas ale nie moge, jestem bezsilny. Tak bardzo brakuje mi twojego szczerego usmiechu, twoich slicznych oczu... brakuje mi ciebie Perrie, brakuje mi chwil kiedy zylismy tylko naszym uczuciem. Mam nadzieje, ze teraz jestes szczesliwa kochanie. Zegnaj na zawsze, bede czekal.
Twoj na zawsze kochajacy
Justin."
-Nie to nie prawda! On zyje!- zanioslam sie placzem! Gwaltownie podnioslam sie z sofy i ruszylam do sypialni, po drodze niszczylam wszystko co napotkalam na swojej drodze. Austin podbiegl do mnie i mocno przytulil, z calej sily uderzalam w jego klatke piersiowa
-Pusc mnie! Pusc, slyszysz?!- krzyczalam zanoszac sie placzem
-Shhh Perrie- chlopak uspakajajaco glaskal mnie po glowie.
Po chwili udalo mi sie wyrwac z jego uscisku. Otworzylam drzwi naszej sypialni i rozejrzalam sie po niej, wszystko bylo takie samo jak tamtego dnia. Od tamtego wydarzenia nie wchodzilam do tego pokoju. Wzielam gleboki oddech i podeszlam do szafki nocnej Justina. Otworzylam szufladke, przegrzebalam jego rzeczy by w koncu znalezc to co mnie interesowalo. Chwycilam male czerwone pudeleczko i otworzymam je. Moim oczom ukazal sie sliczny pierscionek z diamentem, bez zastanowienia zalozylam go na palec, na mojej twarzy na chwile pojawil sie slaby usmiech. Przez glowe przelatywalo mi tysiace mysli i obrazow w jaki sposob Justin mogl mi sie oswiadczyc, kazda z tych mysli rozrywala mnie od srodka. Moj chlopak mial problemy i nie powiedzial mi o tym, zamiast tego wolal mnie krzywdzic, zapewnie wiedzial, ze wczesniej czy pozniej skonczy za kratami. Tak bardzo chcialam sie do niego przytulic, poczuc jego zapach, jego silne dlonie oplatajace moja tale, jego usta na moich, tak bardzo chcialam zobaczyc jego czekoladowe oczy, jego usmiech, ktory przyprawial mnie o miliardy motylkow w brzuchu. Chce tak wiele a nie moge dostac nic. Tesknota za kims kogo kochamy to najgorsze z mozliwych uczyc, wiec po co tesknic? Szybko wyszlam z sypialni i poszlam do kuchni. Pewna tego co chce zrobic chwycilam noz i powiedzialam
-Nie zostawie cie tam samego, ide do ciebie. Nie chce tesknic Justin- przystawilam narzedzie do gardla
-Perrie, odloz to!- krzyknal przerazony Austin, podbiegajac do mnie.
-Chce umrzec, chce byc z Justinem, rozumiesz?- krzyknelam zdesperowana.
-Rozumiem skarbie, ale to nie najlepszy sposob. On jest z toba, jest w twoim sercu- powoli wyciagnal reke i chwycil za raczke noza ostroznie wysuwajac go z mojej dloni. Spojrzalam na chlopaka po czym rzucilam mu sie na szyje i zanioslam sie jeszcze wiekszym placzem. Mocno mierzwilam jego koszulke, lzami moczylam jej przod, a on stal i mocno tulil mnie do siebie
-Wszystko bedzie dobrze, zobaczysz- szepnal mi do ucha.
piątek, 4 lipca 2014
Karma is a bitch (part I)
-Ała zostaw mnie! Proszę -krzyknęłam rozpaczliwie a łzy strumieniami popłynęły z moich oczu. Skuliłam się pod ścianą i przygotowałam na uderzenie.
-Zamknij sie dziwko! -wrzasnął złowrogo i zadał mi kolejny cios. Miałam już dość. Kiedyś taki nie był, kiedyś to znaczy 3 lata temu, gdy się poznaliśmy u znajomej mojej mamy. Miałam wówczas 17 a Justin 18 lat. Od razu wpadliśmy sobie w oko. Urzekł mnie jego styl bycia, był inny niż reszta chłopaków, nie palił, nie ćpał, byl kulturalny i zawsze dobrze ubrany. Od 3 miesięcy mieszkam wraz z Justinem i od tego czasu wszystko uległo diametralnej zmianie. Chłopak którego poznałam kilka lat temu i w którym się zakochałam zmienił się o 180° moje życie teraz wyglada jak życie weterana, każdy dzień to pieprzona walka o życie, każdy dzień jest gorszy od poprzedniego, każdego dnia wylewam ocean łez z nadzieją, że on się zmieni, że wróci do mnie, że znów będzie dobrym kochającym i troskliwym chłopakiem, każdej nocy śnie o tym jak było kiedyś: pięknie, kolorowo i beztrosko, tylko my i nasze gorące uczucie. Tak bardzo za tym tęsknie. Żyje w ciągłym strachu...czuje się tu jak więzień, fakt mam wolną ręke i mogę robić co mi sie podoba ale jeśli gdzieś wychodzę to muszę odpowiedzieć na milion pytań i nie mogę skłamać, bo wtedy...no cóż nie będzie dla mnie najlepiej.
-Justin przestań...proszę- załkałam spoglądając w ciemno czekoladowe tęczówki chłopaka- dlaczego mi to robisz?
-Chyba kazałem ci się zamknąć dziwko, więc nie wiem jakim prawem słysze twoje jebane skomlenie!- powiedział ostro uderzajac mnie w twarz tak, że lekko obróciłam głowę w bok.
-Skurwysyn- mruknęłam i nie zdając sobie sprawy z tego co robię popchnęłam chłopaka.
Szybko podniosłam się z podłogi, pobiegłam do łazienki w której zamknęłam się na kluczyk, ciężko dysząc oparłam się plecami o drzwi i osunęłam się po nich.
-Kochanie gdzie jesteś?- mówił Justin głosem przepełnionym jadem.
Do moich oczu znów napłynęły łzy. Justin był coraz bliżej, panicznie rozglądałam się po pomieszczeniu szukając czegoś czym mogłabym się bronić. Nagle na podłodze dostrzegłam ułamany ostro zakończony kawałek kafelka. Poczułam mocne uderzenie w drzwi.
-Zamknij sie dziwko! -wrzasnął złowrogo i zadał mi kolejny cios. Miałam już dość. Kiedyś taki nie był, kiedyś to znaczy 3 lata temu, gdy się poznaliśmy u znajomej mojej mamy. Miałam wówczas 17 a Justin 18 lat. Od razu wpadliśmy sobie w oko. Urzekł mnie jego styl bycia, był inny niż reszta chłopaków, nie palił, nie ćpał, byl kulturalny i zawsze dobrze ubrany. Od 3 miesięcy mieszkam wraz z Justinem i od tego czasu wszystko uległo diametralnej zmianie. Chłopak którego poznałam kilka lat temu i w którym się zakochałam zmienił się o 180° moje życie teraz wyglada jak życie weterana, każdy dzień to pieprzona walka o życie, każdy dzień jest gorszy od poprzedniego, każdego dnia wylewam ocean łez z nadzieją, że on się zmieni, że wróci do mnie, że znów będzie dobrym kochającym i troskliwym chłopakiem, każdej nocy śnie o tym jak było kiedyś: pięknie, kolorowo i beztrosko, tylko my i nasze gorące uczucie. Tak bardzo za tym tęsknie. Żyje w ciągłym strachu...czuje się tu jak więzień, fakt mam wolną ręke i mogę robić co mi sie podoba ale jeśli gdzieś wychodzę to muszę odpowiedzieć na milion pytań i nie mogę skłamać, bo wtedy...no cóż nie będzie dla mnie najlepiej.
-Justin przestań...proszę- załkałam spoglądając w ciemno czekoladowe tęczówki chłopaka- dlaczego mi to robisz?
-Chyba kazałem ci się zamknąć dziwko, więc nie wiem jakim prawem słysze twoje jebane skomlenie!- powiedział ostro uderzajac mnie w twarz tak, że lekko obróciłam głowę w bok.
-Skurwysyn- mruknęłam i nie zdając sobie sprawy z tego co robię popchnęłam chłopaka.
Szybko podniosłam się z podłogi, pobiegłam do łazienki w której zamknęłam się na kluczyk, ciężko dysząc oparłam się plecami o drzwi i osunęłam się po nich.
-Kochanie gdzie jesteś?- mówił Justin głosem przepełnionym jadem.
Do moich oczu znów napłynęły łzy. Justin był coraz bliżej, panicznie rozglądałam się po pomieszczeniu szukając czegoś czym mogłabym się bronić. Nagle na podłodze dostrzegłam ułamany ostro zakończony kawałek kafelka. Poczułam mocne uderzenie w drzwi.
-Otwieraj je! Słyszysz?!-wrzasnął Justin ponownie w nie uderzając.
-Nie!- głośny i pewny krzyk wydobył się z mojego gardła.
-Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem słonko- powiedział z przekąsem- Otwórz te cholerne drzwi albo je wyważe!- zagroził.
-Nie! Nie skrzywdzisz mnie znowu... jesteś jebanym chujem Justin, słyszysz?! Jesteś jebanym chujem!- krzyczałam nie myśląc nad tym co w ogóle wygaduje.
-Ostatni raz otworzyłaś swoje jebane usta suko!- krzyknął i mocno uderzył w drzwi, które z loskotem upadły na ziemie. W ostatniej chwili doskoczyłam do kafelka i pewnie chwyciłam go w ręce unosząc je na wysokości klatki piersiowej.
-Kochanie odłóż to- mruknął Justin unosząc ręce w geście pokoju, znałam jego sztuczki. Desperacko pokręciłam głową.-No rzucaj, tnij zrób cokolwiek- podszedł bliżej mnie, nie odezwałam się, co było dla niego wyraźnym sygnałem, że się boję- Wiedziałem, że tego nie zrobisz, jesteś słaba i nic nie warta shawty- posłał mi swój łobuzerski uśmieszek.
W jednej chwili pokonał dzielący nas dystans i przyparł mnie do ściany odsuwając jak najdalej rękę w której trzymałam narzędzie. Jego malinowe usta delikatnie muskały skórę na mojej szyi doprowadzając mnie tym do obłęu.
-Oddaj mi to kochanie- mruknął spogladąjac na to, co trzymałam w ręce, a ja delikatnie pokreciłam głową- oddaj bo to nie skończy się dobrze- jego głos był lodowaty i pozbawiony jakichkolwiek emocji, znów odmowiłam- To może tak- chłopak odsunął się ode mnie, zlustrował mnie wzrokiem i oblizał usta łobuzersko sie uśmiechając, mocno pociągnął za guzik spodni, które szybko opadły do moich kostek, jego ręka wślizgnęła sie do moich majtek i mocno masowała moją muszelkę- oddaj mi to albo poczujesz jak mój kutas porusza sie w twojej cipce- warknał mi do ucha i przygryzł jego koniuszek- więc jak?
-Mhmm do-dobrze- cichy jęk wydobył się z moich ust.
-Grzeczna dziewczynka- powiedział i wytrącił ostry przedmiot z mojej ręki.
Speszona podciągneęłm spodnie. Dlaczego on mi to robił? Czy ja coś dla niego znaczę?
-Pozwoliłem ci się ubrać kurwa?!- wrzasnął i uderzył mnie mocno w brzuch. Rękami chwyciłam się za obolałe miejsce i zgięłam w pół- No pytam kurwa!!- wymierzył mi silny cios w policzek, upadłam.
-N-nie- mruknęłam ledwo słyszalnie.
-Pytam czy pozwoliłem ci się ubrać dziwko!- chwycił mnie za włosy i podniósł do góry, tak abym wstała.
-Nie- odpowiedziałam przerażona.
-Tak mi się wydawało- posłał mi sztuczny uśmiech- Tak więc rozbieraj się, nie chcę widzieć na tobie żadnych ubrań, zrozumiano?- kolejny raz uderzył mnie w twarz i znów upadłam.
-Mhmm.
Zaczęłam sciągać swoje ubrania, po chwili siedziałam obnażona przed własnym chłopakiem. Cholernie się tego wstydziłam. Zakryłam się rękami i patrzyłam na Justina zapłakanymi oczami. Chłopak kucnął i oderwał ręce oplatające moje cialo i szeroko rozłożyl moje nogi, z szyderczym uśmiechem na twarzy zaczął okładać mnie pięściami po głowie, po chwili jego jedna dłoń znalazła się na mojej łechtaczce i mocno brutalnie ją masowała, przygryzłam wnętrze policzka by nie jęczec, chłopak chwycił mnie za szyje, lekko odsunąl moją głowę od ściany po czym mocno w nią uderzył. Zobaczyłam jak wyciąga telefon i robi mi zdjęcie, nie mogłam zrobić nic, siedziałam obolała na kafelkach, nie miałam siły nawet krzyczeć. Zemdlałam.
-Nie!- głośny i pewny krzyk wydobył się z mojego gardła.
-Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem słonko- powiedział z przekąsem- Otwórz te cholerne drzwi albo je wyważe!- zagroził.
-Nie! Nie skrzywdzisz mnie znowu... jesteś jebanym chujem Justin, słyszysz?! Jesteś jebanym chujem!- krzyczałam nie myśląc nad tym co w ogóle wygaduje.
-Ostatni raz otworzyłaś swoje jebane usta suko!- krzyknął i mocno uderzył w drzwi, które z loskotem upadły na ziemie. W ostatniej chwili doskoczyłam do kafelka i pewnie chwyciłam go w ręce unosząc je na wysokości klatki piersiowej.
-Kochanie odłóż to- mruknął Justin unosząc ręce w geście pokoju, znałam jego sztuczki. Desperacko pokręciłam głową.-No rzucaj, tnij zrób cokolwiek- podszedł bliżej mnie, nie odezwałam się, co było dla niego wyraźnym sygnałem, że się boję- Wiedziałem, że tego nie zrobisz, jesteś słaba i nic nie warta shawty- posłał mi swój łobuzerski uśmieszek.
W jednej chwili pokonał dzielący nas dystans i przyparł mnie do ściany odsuwając jak najdalej rękę w której trzymałam narzędzie. Jego malinowe usta delikatnie muskały skórę na mojej szyi doprowadzając mnie tym do obłęu.
-Oddaj mi to kochanie- mruknął spogladąjac na to, co trzymałam w ręce, a ja delikatnie pokreciłam głową- oddaj bo to nie skończy się dobrze- jego głos był lodowaty i pozbawiony jakichkolwiek emocji, znów odmowiłam- To może tak- chłopak odsunął się ode mnie, zlustrował mnie wzrokiem i oblizał usta łobuzersko sie uśmiechając, mocno pociągnął za guzik spodni, które szybko opadły do moich kostek, jego ręka wślizgnęła sie do moich majtek i mocno masowała moją muszelkę- oddaj mi to albo poczujesz jak mój kutas porusza sie w twojej cipce- warknał mi do ucha i przygryzł jego koniuszek- więc jak?
-Mhmm do-dobrze- cichy jęk wydobył się z moich ust.
-Grzeczna dziewczynka- powiedział i wytrącił ostry przedmiot z mojej ręki.
Speszona podciągneęłm spodnie. Dlaczego on mi to robił? Czy ja coś dla niego znaczę?
-Pozwoliłem ci się ubrać kurwa?!- wrzasnął i uderzył mnie mocno w brzuch. Rękami chwyciłam się za obolałe miejsce i zgięłam w pół- No pytam kurwa!!- wymierzył mi silny cios w policzek, upadłam.
-N-nie- mruknęłam ledwo słyszalnie.
-Pytam czy pozwoliłem ci się ubrać dziwko!- chwycił mnie za włosy i podniósł do góry, tak abym wstała.
-Nie- odpowiedziałam przerażona.
-Tak mi się wydawało- posłał mi sztuczny uśmiech- Tak więc rozbieraj się, nie chcę widzieć na tobie żadnych ubrań, zrozumiano?- kolejny raz uderzył mnie w twarz i znów upadłam.
-Mhmm.
Zaczęłam sciągać swoje ubrania, po chwili siedziałam obnażona przed własnym chłopakiem. Cholernie się tego wstydziłam. Zakryłam się rękami i patrzyłam na Justina zapłakanymi oczami. Chłopak kucnął i oderwał ręce oplatające moje cialo i szeroko rozłożyl moje nogi, z szyderczym uśmiechem na twarzy zaczął okładać mnie pięściami po głowie, po chwili jego jedna dłoń znalazła się na mojej łechtaczce i mocno brutalnie ją masowała, przygryzłam wnętrze policzka by nie jęczec, chłopak chwycił mnie za szyje, lekko odsunąl moją głowę od ściany po czym mocno w nią uderzył. Zobaczyłam jak wyciąga telefon i robi mi zdjęcie, nie mogłam zrobić nic, siedziałam obolała na kafelkach, nie miałam siły nawet krzyczeć. Zemdlałam.
Lekko otwożyłam oczy a światło dzienne drażniło je. Obraz był nieco rozmazany ale zorientowałam się, że leże w sypialni a wokól łóżka stoją trzy postacie: Justin, Zayn i Austin.
-Zostawcie mnie- mruknęłam i mocno owinęłam się kołdrą.
-Dziwka - prychnąłem, gdy Perrie otworzyła oczy i skryła się pod kołdrą. Szybko złapałem pościel i zręcznym ruchem ściągnąłem ją z dziewczyny. Zadziornie się uśmiechnąłem, gdy zobaczylem jej nagi zgrabny tyłeczek. Dałem jej mocnego klapsa i popatrzyłem na chłopaków.
-Oto wasza dzisiejsza zabaweczka- ręką wskazałem na Perrie.
Austin i Zayn posłali mi łobuzerskie uśmieszki i spojrzeli na dziewczyne. Cała się trzęsła, ale kogo to obchodziło, była tylko dziwką.
-Przywitaj się z panami skarbie - powiedziałem dosadnym głosem, lecz blondynka ani na chwilke się nie poruszyła. Wymamrotała tylko coś pod nosem i schowała głowę w poduszce.
-Kotkuuuu... powiedziałem coś, wykonaj moje polecenie- oznajmiłem znacznie głosniej, lecz, gdy dziewczyna nadal nic nie zrobiła mocno chwyciłem ją za biodra i przewróciłem na plecy. Oderwałem poduszkę od jej twarzy i uderzyłem ją z całej siły. Mocno zacisnąłem pięści na jej nadgarstkach i przycisnąłem je do łóżka.
-Jak coś mówię to sie mnie kurwa słucha, rozumiesz suko?!- krzyknąłem i spojrzałem w jej załzawione oczy. Patrzyła na mnie tym swoim udręczonym wzrokiem, to było więcej niż żałosne.
-Kurwa, przestań się mazać i zrób coś ze sobą, bo wyglądasz okropnie dziwko- oderwałem się od niej z obrzydzeniem.
-Nie no spoko, stary to dobra dupa bez wzgledu na to jak wyglada- usłyszałem za plecami i odwrociłem się lustrując Austina nieprzyjaznym wzrokiem.
-Ona jest moja bro, więc ja kurwa decyduje jak ma wygladac- wysyczałem przez zęby.
-Okej, spokojnie, nie chciałem Cie rozzłościć stary- Mahone uniósł ręce w geście przeprosin i spojrzał na mnie nieco wystraszony.
Nawet on się mnie bał. Zayn też. Wszyscy się mnie bali, a szczególnie ta mała dziwka. To dawało mi ogromną satysfakcję. Ponownie przeniosłem wzrok na Perrie, znowu schowała się pod tą cholerną kołdrą. Jebana dziwka. Zacisnąłem szczęke i bez słowa podszedłem do łóżka. Złapałem dziewczyne za nogi i mocno pociągnąłem tak że znalazła się na podłodze. Cicho jęknęła. Podniosłem ją do góry i potrząsłem nią kilka razy. Chwyciłem ją za włosy i mocno odchyliłem jej głowę do tyłu.
-To który z was jako pierwszy chce poruchać jej ciasną cipke? -Spytałem zadziornie się uśmiechąjac i przejechałem palcami po jej muszelce.
Austin oblizał usta i powiedział coś Zaynowi do ucha. Obaj kiwneli głowami. Mahone zrobił krok do przodu.
-Ja chcę- powiedział, patrząc z pożądaniem na Perrie.
-Spoko, jest twoja stary - odparłem obojętnie i popchnąłem ją mocno w stronę bruneta.
-Bawcie sie dobrze gołąbeczki - pisnąłem przesadnie słodko i zaśmiałem się z pogardą. Machnąłem ręką w strone Zayna i razem wyszliśmy z pokoju.
Chwyciłam prześcieradło i szybko owinęłam nim swoje nagie ciało. Czułam się cholernie tym skrępowana, nie mogłam przyzwyczaić się do tego, że prawie codziennie ktoś widział mnie nagą, czułam obrzydzenie i wstręt do swojego ciała, chciałabym z niego wyjść i wskoczyć w inną skórę.
-Kochanie... nie wstydź się mnie- chłopak szeroko sie uśmiechnął i zrobił jeden krok w moją strone, a ja dwa w tył.
-Zostaw mnie Austin- szepnęłam spoglądając w oczy Mahone'a.
Austin szedł w moją strone, a ja cofałam się w głąb pokoju, w końcu natrafiłam na ściane.
-Szlag- mruknęłam pod nosem.
Chłopak delikatnie przyparł mnie do ściany i seksownym uwodzicielskim głosem szepnął mi do ucha
-Jesteś cholernie seksowna kochanie- jego ręce czule głaskały moją talie- i nie powinnaś się mnie wstydzić- jedną ręką delikatnie pociągnął za materiał, który upadł do moich kostek, na jego twarzy pojawił się szeroki zadziorny uśmiech. Oplótł mnie ręką w pasie i przyciągnął bliżej siebie, jego usta delikatnie muskały moją szyje a ręce z talii przeniósł na mój biust i czule go pieścił.
-Austin czego ty chcesz?- jęknęłam pod wpływem jego dotyku ale natychmiast zamknęłam buzie.
-Ciebie, to chyba oczywiste, czyż nie? Jesteś najseksowniejszą dziewczyną w całym Miami, a jeśli mogę to biorę to co mi się podoba- mruknął, jego usta wykrzywiły się w łobuzerski uśmieszek, z pocałunkami przeniósł się na wrażliwe miejsce za uchem.
-Ale ja tego nie chce, zabieraj łapy- odepchnęłam chłopaka.
-Kilka dni wcześniej nie miałaś nic przeciwko i nie zadawałaś tych pieprzonych pytań- warknął.
-Jesteś pierdolonym chujem Austin- powiedziałam krzyżując ręce ma piersiach.
-Zostawcie mnie- mruknęłam i mocno owinęłam się kołdrą.
JUSTIN
-Dziwka - prychnąłem, gdy Perrie otworzyła oczy i skryła się pod kołdrą. Szybko złapałem pościel i zręcznym ruchem ściągnąłem ją z dziewczyny. Zadziornie się uśmiechnąłem, gdy zobaczylem jej nagi zgrabny tyłeczek. Dałem jej mocnego klapsa i popatrzyłem na chłopaków.
-Oto wasza dzisiejsza zabaweczka- ręką wskazałem na Perrie.
Austin i Zayn posłali mi łobuzerskie uśmieszki i spojrzeli na dziewczyne. Cała się trzęsła, ale kogo to obchodziło, była tylko dziwką.
-Przywitaj się z panami skarbie - powiedziałem dosadnym głosem, lecz blondynka ani na chwilke się nie poruszyła. Wymamrotała tylko coś pod nosem i schowała głowę w poduszce.
-Kotkuuuu... powiedziałem coś, wykonaj moje polecenie- oznajmiłem znacznie głosniej, lecz, gdy dziewczyna nadal nic nie zrobiła mocno chwyciłem ją za biodra i przewróciłem na plecy. Oderwałem poduszkę od jej twarzy i uderzyłem ją z całej siły. Mocno zacisnąłem pięści na jej nadgarstkach i przycisnąłem je do łóżka.
-Jak coś mówię to sie mnie kurwa słucha, rozumiesz suko?!- krzyknąłem i spojrzałem w jej załzawione oczy. Patrzyła na mnie tym swoim udręczonym wzrokiem, to było więcej niż żałosne.
-Kurwa, przestań się mazać i zrób coś ze sobą, bo wyglądasz okropnie dziwko- oderwałem się od niej z obrzydzeniem.
-Nie no spoko, stary to dobra dupa bez wzgledu na to jak wyglada- usłyszałem za plecami i odwrociłem się lustrując Austina nieprzyjaznym wzrokiem.
-Ona jest moja bro, więc ja kurwa decyduje jak ma wygladac- wysyczałem przez zęby.
-Okej, spokojnie, nie chciałem Cie rozzłościć stary- Mahone uniósł ręce w geście przeprosin i spojrzał na mnie nieco wystraszony.
Nawet on się mnie bał. Zayn też. Wszyscy się mnie bali, a szczególnie ta mała dziwka. To dawało mi ogromną satysfakcję. Ponownie przeniosłem wzrok na Perrie, znowu schowała się pod tą cholerną kołdrą. Jebana dziwka. Zacisnąłem szczęke i bez słowa podszedłem do łóżka. Złapałem dziewczyne za nogi i mocno pociągnąłem tak że znalazła się na podłodze. Cicho jęknęła. Podniosłem ją do góry i potrząsłem nią kilka razy. Chwyciłem ją za włosy i mocno odchyliłem jej głowę do tyłu.
-To który z was jako pierwszy chce poruchać jej ciasną cipke? -Spytałem zadziornie się uśmiechąjac i przejechałem palcami po jej muszelce.
Austin oblizał usta i powiedział coś Zaynowi do ucha. Obaj kiwneli głowami. Mahone zrobił krok do przodu.
-Ja chcę- powiedział, patrząc z pożądaniem na Perrie.
-Spoko, jest twoja stary - odparłem obojętnie i popchnąłem ją mocno w stronę bruneta.
-Bawcie sie dobrze gołąbeczki - pisnąłem przesadnie słodko i zaśmiałem się z pogardą. Machnąłem ręką w strone Zayna i razem wyszliśmy z pokoju.
PERRIE
Chwyciłam prześcieradło i szybko owinęłam nim swoje nagie ciało. Czułam się cholernie tym skrępowana, nie mogłam przyzwyczaić się do tego, że prawie codziennie ktoś widział mnie nagą, czułam obrzydzenie i wstręt do swojego ciała, chciałabym z niego wyjść i wskoczyć w inną skórę.
-Kochanie... nie wstydź się mnie- chłopak szeroko sie uśmiechnął i zrobił jeden krok w moją strone, a ja dwa w tył.
-Zostaw mnie Austin- szepnęłam spoglądając w oczy Mahone'a.
Austin szedł w moją strone, a ja cofałam się w głąb pokoju, w końcu natrafiłam na ściane.
-Szlag- mruknęłam pod nosem.
Chłopak delikatnie przyparł mnie do ściany i seksownym uwodzicielskim głosem szepnął mi do ucha
-Jesteś cholernie seksowna kochanie- jego ręce czule głaskały moją talie- i nie powinnaś się mnie wstydzić- jedną ręką delikatnie pociągnął za materiał, który upadł do moich kostek, na jego twarzy pojawił się szeroki zadziorny uśmiech. Oplótł mnie ręką w pasie i przyciągnął bliżej siebie, jego usta delikatnie muskały moją szyje a ręce z talii przeniósł na mój biust i czule go pieścił.
-Austin czego ty chcesz?- jęknęłam pod wpływem jego dotyku ale natychmiast zamknęłam buzie.
-Ciebie, to chyba oczywiste, czyż nie? Jesteś najseksowniejszą dziewczyną w całym Miami, a jeśli mogę to biorę to co mi się podoba- mruknął, jego usta wykrzywiły się w łobuzerski uśmieszek, z pocałunkami przeniósł się na wrażliwe miejsce za uchem.
-Ale ja tego nie chce, zabieraj łapy- odepchnęłam chłopaka.
-Kilka dni wcześniej nie miałaś nic przeciwko i nie zadawałaś tych pieprzonych pytań- warknął.
-Jesteś pierdolonym chujem Austin- powiedziałam krzyżując ręce ma piersiach.
-Odszczekaj to suko! Natychmiast albo pożałujesz!- krzyknął i mocno przyparł mnie do ściany.
-Nie- powiedziałam stanowczo.
-Ssij mi chuja dziwko- głośno krzyknął do mojego ucha i ustawił na klęczkach, po czym wyjał swojego penisa ze spodni i wsadził go do moich ust- Może to cię czegoś nauczy, może przestaniesz być taka pyskata- szybko odsunęłam głowę do tyłu by pozbyć się jego kumpla ze swojej buzi- Nie zrozumiałaś?! Powiedziałem ssij mi chuja dziwko!- chłopak mocno chwycił mnie za włosy i ponownie wsadził swojego penisa do moich ust- No słyszysz co do ciebie mówie?!- poczułam mocne uderzenie w pośladki, lekko pokiwałam głową, a łzy napłynęły do moich oczu- No to na co czekasz?
Z obrzydzeniem przejechałam językiem po całej długości jego członka i zaczęłam go ssać, a łzy spływały po moich policzkach. Ciche jęki wydostawały się z ust tego kretyna, delikatnie poruszał moją głową. Nienawidziłam tego robić, to było jedno z najbardziej poniżających doświadczeń w moim życiu. Jak ja mam życ kiedy ciągle jestem wykorzystywana i poniżana? Czuje się jak pieprzony śmieć. Coraz głośniejsze jęki dobiegały do moich uszu, ręce Austina wplecione były w moje włosy i szybko poruszały moją głową. Chciałam mieć to już za sobą, więc chwyciłam chłopaka za pośladki i językiem mocno drażniłam czubek jego penisa delikatnie go przygryzając.
-Ohh ohh tak dziwko, robisz to tak kurewsko dobrze mhmm- głośny jęk wydobył się z jego ust, przymknął oczy i zaczął poruszać biodrami tak że czubek jego wielkiego penisa mocno drażnił moje gardło
-No dalej, jeszcze chwila- pomyślałam i szybciej poruszałam głową zaspokajając chłopaka.
-Uhhhhhh ohhh kurwa- spojrzałam na chłopaka, miał lekko odchyloną do tyłu głowę i zamknięte oczy. Nagle poczułam jak gęsta substancja rozlewa się po moim gardle, połknęłam ją i szybko podniosłam się z klęczek.
Austin spojrzał na mnie oblizując usta i popchnął mnie na łóżko. Ściągnął swoje ubrania, które teraz porozwalane były po całym pokoju, upewnił się że drzwi są zamknięte i usiadł na mnie okrakiem, tak że jego nabrzmiały penis dotykał mojej muszelki. W moich oczach znów zaszkliły się łzy.
-Mam nadzieję, że teraz będziesz posłuszna dziwko, rozumiemy się?- warknął do mojego ucha i mocno ścisnął moje piersi.
-T-tak, rozumiemy- powiedziałam szlochając.
-To bardzo się cieszę- łobuzersko się uśmiechnął- a teraz rozłóż nogi bo chce wsadzić swojego kutasa do twojej cipki kochanie, chce słyszeć jak krzyczysz moje imię- palcami przejechał po mojej muszelce, cicho jęknęłam ale nie wykonałam jego polecenia- Jak chcesz, chciałem po dobroci ale ty wciąż jesteś małą upartą suką- powiedział z jadem w głosie.
Chwycil za moje kolana i mocno rozłożył moje nogi na boki. Na jego twrzy zagościł szeroki łobuzerski uśmiech. Gwłtownie we mnie wszedł i zaczął brutalnie poruszać biodrami, krzyknęłam z bólu, a z moich oczu prysł wodospad łez.
-Przestań, proszę!- krzyczałam probując go od siebie odepchnąć
-Nie podoba się?!- powiedział ostro- to zaraz się spodoba suko!
Chłopak wyszedł ze mnie, odetchnęłam..chyba za szybko, Mahone chwycił mnie za biodra i przewrócil na brzuch, a nastepnie podniósł do góry tak abym była na czworaka, pochylił sie i z szafki nocnej wyciągnął kajdanki, a nastepnie zapiął je wokół moich nadgarstków i przymocował do ramy łóżka. Brutalnym gwałtownym ruchem szeroko rozłożył moje nogi i mocno wszełl we mnie. Jedną ręką masował moje piersi, a drugą chwycił mnie za włosy mocno odchylając moją głowę do tyłu
-Jesteś moją pieprzoną dziwką kochanie, więc rób to co ci każe, jasne?- powiedział ostrym stanowczym tonem, lekko zadrżałam.
Nie miałam siły się mu sprzeciwiać, przecież i tak zrobiłby ze mną to co by chciał. Słone łzy szybko spływały po moich policzkach i szyi, z mojego gardła wydostawały się głośne krzyki, prosiłam by przestał, by mnie tak nie krzywdził, ale on tylko mocniej, brutalniej i agresywiej poruszał biodrami, sprawiając mi tym niesamowity ból. Próbowałam się uwolnić, szarpałam za kajdanki, bezskutecznie, pogarszałam tym tylko sytuację w której się znajdowałam, chłopak moco uderzał w moje pośladki
-Krzycz moje imie dziwko, słyszysz? Chcę słyszeć jak jęczysz a nie twoj jebany płacz, który i tak na mnie nie działa, bo będę cię pieprzył tak długo, aż nie uzam, że twoja mała cipka jest wystarczająco wyruchana!!- wrzeszczał na całe gardło i mocno uderzał w moje pośladki.
-Nie- powiedziałam stanowczo.
-Ssij mi chuja dziwko- głośno krzyknął do mojego ucha i ustawił na klęczkach, po czym wyjał swojego penisa ze spodni i wsadził go do moich ust- Może to cię czegoś nauczy, może przestaniesz być taka pyskata- szybko odsunęłam głowę do tyłu by pozbyć się jego kumpla ze swojej buzi- Nie zrozumiałaś?! Powiedziałem ssij mi chuja dziwko!- chłopak mocno chwycił mnie za włosy i ponownie wsadził swojego penisa do moich ust- No słyszysz co do ciebie mówie?!- poczułam mocne uderzenie w pośladki, lekko pokiwałam głową, a łzy napłynęły do moich oczu- No to na co czekasz?
Z obrzydzeniem przejechałam językiem po całej długości jego członka i zaczęłam go ssać, a łzy spływały po moich policzkach. Ciche jęki wydostawały się z ust tego kretyna, delikatnie poruszał moją głową. Nienawidziłam tego robić, to było jedno z najbardziej poniżających doświadczeń w moim życiu. Jak ja mam życ kiedy ciągle jestem wykorzystywana i poniżana? Czuje się jak pieprzony śmieć. Coraz głośniejsze jęki dobiegały do moich uszu, ręce Austina wplecione były w moje włosy i szybko poruszały moją głową. Chciałam mieć to już za sobą, więc chwyciłam chłopaka za pośladki i językiem mocno drażniłam czubek jego penisa delikatnie go przygryzając.
-Ohh ohh tak dziwko, robisz to tak kurewsko dobrze mhmm- głośny jęk wydobył się z jego ust, przymknął oczy i zaczął poruszać biodrami tak że czubek jego wielkiego penisa mocno drażnił moje gardło
-No dalej, jeszcze chwila- pomyślałam i szybciej poruszałam głową zaspokajając chłopaka.
-Uhhhhhh ohhh kurwa- spojrzałam na chłopaka, miał lekko odchyloną do tyłu głowę i zamknięte oczy. Nagle poczułam jak gęsta substancja rozlewa się po moim gardle, połknęłam ją i szybko podniosłam się z klęczek.
Austin spojrzał na mnie oblizując usta i popchnął mnie na łóżko. Ściągnął swoje ubrania, które teraz porozwalane były po całym pokoju, upewnił się że drzwi są zamknięte i usiadł na mnie okrakiem, tak że jego nabrzmiały penis dotykał mojej muszelki. W moich oczach znów zaszkliły się łzy.
-Mam nadzieję, że teraz będziesz posłuszna dziwko, rozumiemy się?- warknął do mojego ucha i mocno ścisnął moje piersi.
-T-tak, rozumiemy- powiedziałam szlochając.
-To bardzo się cieszę- łobuzersko się uśmiechnął- a teraz rozłóż nogi bo chce wsadzić swojego kutasa do twojej cipki kochanie, chce słyszeć jak krzyczysz moje imię- palcami przejechał po mojej muszelce, cicho jęknęłam ale nie wykonałam jego polecenia- Jak chcesz, chciałem po dobroci ale ty wciąż jesteś małą upartą suką- powiedział z jadem w głosie.
Chwycil za moje kolana i mocno rozłożył moje nogi na boki. Na jego twrzy zagościł szeroki łobuzerski uśmiech. Gwłtownie we mnie wszedł i zaczął brutalnie poruszać biodrami, krzyknęłam z bólu, a z moich oczu prysł wodospad łez.
-Przestań, proszę!- krzyczałam probując go od siebie odepchnąć
-Nie podoba się?!- powiedział ostro- to zaraz się spodoba suko!
Chłopak wyszedł ze mnie, odetchnęłam..chyba za szybko, Mahone chwycił mnie za biodra i przewrócil na brzuch, a nastepnie podniósł do góry tak abym była na czworaka, pochylił sie i z szafki nocnej wyciągnął kajdanki, a nastepnie zapiął je wokół moich nadgarstków i przymocował do ramy łóżka. Brutalnym gwałtownym ruchem szeroko rozłożył moje nogi i mocno wszełl we mnie. Jedną ręką masował moje piersi, a drugą chwycił mnie za włosy mocno odchylając moją głowę do tyłu
-Jesteś moją pieprzoną dziwką kochanie, więc rób to co ci każe, jasne?- powiedział ostrym stanowczym tonem, lekko zadrżałam.
Nie miałam siły się mu sprzeciwiać, przecież i tak zrobiłby ze mną to co by chciał. Słone łzy szybko spływały po moich policzkach i szyi, z mojego gardła wydostawały się głośne krzyki, prosiłam by przestał, by mnie tak nie krzywdził, ale on tylko mocniej, brutalniej i agresywiej poruszał biodrami, sprawiając mi tym niesamowity ból. Próbowałam się uwolnić, szarpałam za kajdanki, bezskutecznie, pogarszałam tym tylko sytuację w której się znajdowałam, chłopak moco uderzał w moje pośladki
-Krzycz moje imie dziwko, słyszysz? Chcę słyszeć jak jęczysz a nie twoj jebany płacz, który i tak na mnie nie działa, bo będę cię pieprzył tak długo, aż nie uzam, że twoja mała cipka jest wystarczająco wyruchana!!- wrzeszczał na całe gardło i mocno uderzał w moje pośladki.
-Austin... przestań proszę, prosze cię zostaw mnie!!- krzyczałam głośno płacząc.
-Krzycz moje imię tępa suko albo nikt więcej nie wyrucha twojej cipki!- chłopak sięgnął po coś i przystawił to do mojej muszelki.
-Co...co to jest?- zapytałam wstrzymując oddech.
-Miałaś krzyczeć moje imie Perrie! Zła dziewczynka musi zostać ukarana- mocniej i agresywniej poruszał biodrami. Tajemniczy przedmiot przesunął nieco niżej i przejechał nim po mojej skórze po wewnętrznej stronie uda niedaleko mojego miejsca intymnego, poczułam okropny ból i zaczęłam głośniej krzyczeć z bólu
-Justin, pomóż mi, Justin prosze!!- panicznie krzyczałam.
Wiem, że to idiotyczne prosić o pomoc kogoś, kto mnie krzywdzi ale Justin nie jest cały czas zły, czasem zdaży mu się być takim jak kiedyś, kochanym, troskliwym i uroczym chłopakiem, w którym się zakochałam.
-Twój chłoptaś ci nie pomoże słonko, sam pozwolił mi się z tobą zabawić, więc czego ty oczekujesz, że wejdzie tutaj i mi przyjebie?- zaśmiał się drwiąco
-Tak i że wyrwie ci jaja!- warknęłam i od razu pożałowałam, chłopak mocno uderzył mnie w twarz i dziwnym przedmiotem przejechał po wykonanej wcześniej ranie. Głosno syknęłam z bólu. Chwilę później Austin wyjął swojego penisa z mojej pochwy, odpiął kajdanki i przewrócił mnie na plecy, po czym wpił się w moje usta. Nie chciałam już ryzykować...nawet nie miałam siły, objęłam głowe chłopaka rękami i oddawałam pocałunki, zobaczyłam jak na jego twarz wkrada się zwycięski uśmieszek.
-Myślę, że na dzisiaj ci starczy, piękna- zaśmiał się i zszedł ze mnie, na swoje ciało nałożył ubrania po czym zawołał chłopaków.
-I jak tam?- zapytał Justin wchodząc do pokoju, a za nim Zayn.
-Mała suka stawiała opór ale sobie poradz...
-Co to kurwa jest?!- krzyknął Justin i spojrzał na ranę na mojej nodze- Czy ty kurwa skaleczyłeś moją dziewczyne skurwysynie?- Bieber wzrokiem wypalał dziure w głowie Mahone'a, chwycił go za koszulke i podniolósł do góry.
-No ale nie chciała mnie słuchać!- pisnął Austin, na co Justin się zaśmiał.
-Mnie ma słuchać nie ciebie! A to że pozwoliłem ci sie z nią zabawić nie oznacza że możesz z nią robić wszystko, dotarło?- warknął Justin i puścił Austina.
-Ta, dotarło Bieber- mruknął zielonooki, wygładzając materiał koszulki.
-To dobrze, bo nie chciałbym odcinać ci jaj przyjacielu- Jus uśmiechnął się ironicznie i przeniósł wzrok na mnie- Wszystko okej kochanie?- zapytał łagodnym głosem i podszedł do mnie. Odruchowo zakryłam swoje ciało.
-Taa jest okej- mruknęłam.
-Nie kłam, przecież widzę, że nie jest okej...- mruknął ponuro- Chcesz się przytulić?- uśmiechnął się i rozlożył ramiona.
-Brawo Einstainie!- prychnęłam- Nie zadawaj głupich pytań- spojrzałam na chłopaka i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
Właśnie tego mi brakowało, tego ciepła, poczucia bezpieczeństwa i miłości, to paradoksalne ale właśnie wszystko to dawał mi Justin, chłopak który mnie kocha i krzywdzi. Właśnie dlatego nie mogłam odejść, za bardzo go kochałam, za bardzo utwierdziłam się w przekonaniu, że Justin zmieni swoje zachowanie, że znów będzie jak dawniej. Chciałabym już do końca życia być w jego silnych ramionach, chciałabym żeby już zawsze było tak jak w tym momencie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w czekoladowe oczy chłopaka, tonęłam w tym morzu słodkości za każdym razem, gdy spogladałam na Justina.
-Kocham Cię Justin- usłyszałam własne słowa i szybko przygryzłam warge, przy okazji zdałam sobie sprawę, że ręką Justin głaska moje okaleczone udo, a z rany przestała wypływać krew.
-Umm ja ciebie też kocham Perrie- chłopak pocałował mnie we włosy i trochę się odsunął.- Muszę iść... do zobaczenia później- przygryzł warge i wyszedł z pokoju, a za nim Austin.
-Ta, do zobaczenia- mruknelam i opadlam na lozko, czulam na sobie czyjs wzrok, lekko podnioslam glowe i ujrzalam Zayna, ktory wpatrywal sie we mnie.
Popatrzyłem na Perrie i momentalnie łzy pojawiły się w kącikach moich oczu. Była taka wystraszona, taka wykończona, taka bezbronna. Justin byl moim przyjacielem ale nie mogłem pojąć tego jak może w tak okropny sposób wykorzystywać swoją dziewczyne. Przecież jeszcze niedawno Perrie była taka urocza, zawsze się śmiała, zawsze myślała o innych, jeśli coś robiła to z wielkim zaangażowaniem i pasją, zawsze kochała całym sercem. A teraz przez tego dupka utraciła cała swoją radość. Od czasu do czasu się uśmiecha ale robi to bardzo rzadko. W sumie to myślę że nadal kocha Justina, co pokazała przed chwilą jednak nie wiem dlaczego, jak może kochać człowieka który tak ją krzywdzi?! Może sądzi że to jej przeznaczenie, nie wiem....wiem tylko że muszę jej pomóc za wszelką cene.
Podszedłem bliżej do dziewczyny i usiadłem na łóżku.
-Jestem Zayn- powiedziałem cicho i spojrzałem w jej niebieskie oczy w których nadal było widać przerażenie.
-J..jestem Perrie- wydukała mocniej przykrywając się kołdrą
-Pewnie myślisz że teraz chcę Cie zgwałcić....- z trudem wypowiedziałem ostatnie słowo i nerwowo przełknąłem ślinę- ale się mylisz....jestem tutaj aby Ci pomóc.
Dziewczyna popatrzyła na mnie jakbym miał 3 głowy i zaśmiała się pod nosem.
-W cuda przestałam wierzyć już wieki temu - odparła cicho.
-Możesz mi wierzyć lub nie ale wyciągnę Cię z tego gówna- wstałem z kanapy i podszedłem do drzwi, szybko przekręciłem kluczyk w zamku i schowałem go do kieszeni.
-Masz tutaj coś do ubrania? - zwróciłem się w stronę dziewczyny a ona pokręciła głową
-Ale..co ty chcesz zrobić? - zapytała wyraźnie zdziwiona.
-Mówiłem już, wyciągnę Cie stąd-uśmiechnąłem się słabo i przybliżyłem się do niej maksymalnie.
-Krzycz moje imię tępa suko albo nikt więcej nie wyrucha twojej cipki!- chłopak sięgnął po coś i przystawił to do mojej muszelki.
-Co...co to jest?- zapytałam wstrzymując oddech.
-Miałaś krzyczeć moje imie Perrie! Zła dziewczynka musi zostać ukarana- mocniej i agresywniej poruszał biodrami. Tajemniczy przedmiot przesunął nieco niżej i przejechał nim po mojej skórze po wewnętrznej stronie uda niedaleko mojego miejsca intymnego, poczułam okropny ból i zaczęłam głośniej krzyczeć z bólu
-Justin, pomóż mi, Justin prosze!!- panicznie krzyczałam.
Wiem, że to idiotyczne prosić o pomoc kogoś, kto mnie krzywdzi ale Justin nie jest cały czas zły, czasem zdaży mu się być takim jak kiedyś, kochanym, troskliwym i uroczym chłopakiem, w którym się zakochałam.
-Twój chłoptaś ci nie pomoże słonko, sam pozwolił mi się z tobą zabawić, więc czego ty oczekujesz, że wejdzie tutaj i mi przyjebie?- zaśmiał się drwiąco
-Tak i że wyrwie ci jaja!- warknęłam i od razu pożałowałam, chłopak mocno uderzył mnie w twarz i dziwnym przedmiotem przejechał po wykonanej wcześniej ranie. Głosno syknęłam z bólu. Chwilę później Austin wyjął swojego penisa z mojej pochwy, odpiął kajdanki i przewrócił mnie na plecy, po czym wpił się w moje usta. Nie chciałam już ryzykować...nawet nie miałam siły, objęłam głowe chłopaka rękami i oddawałam pocałunki, zobaczyłam jak na jego twarz wkrada się zwycięski uśmieszek.
-Myślę, że na dzisiaj ci starczy, piękna- zaśmiał się i zszedł ze mnie, na swoje ciało nałożył ubrania po czym zawołał chłopaków.
-I jak tam?- zapytał Justin wchodząc do pokoju, a za nim Zayn.
-Mała suka stawiała opór ale sobie poradz...
-Co to kurwa jest?!- krzyknął Justin i spojrzał na ranę na mojej nodze- Czy ty kurwa skaleczyłeś moją dziewczyne skurwysynie?- Bieber wzrokiem wypalał dziure w głowie Mahone'a, chwycił go za koszulke i podniolósł do góry.
-No ale nie chciała mnie słuchać!- pisnął Austin, na co Justin się zaśmiał.
-Mnie ma słuchać nie ciebie! A to że pozwoliłem ci sie z nią zabawić nie oznacza że możesz z nią robić wszystko, dotarło?- warknął Justin i puścił Austina.
-Ta, dotarło Bieber- mruknął zielonooki, wygładzając materiał koszulki.
-To dobrze, bo nie chciałbym odcinać ci jaj przyjacielu- Jus uśmiechnął się ironicznie i przeniósł wzrok na mnie- Wszystko okej kochanie?- zapytał łagodnym głosem i podszedł do mnie. Odruchowo zakryłam swoje ciało.
-Taa jest okej- mruknęłam.
-Nie kłam, przecież widzę, że nie jest okej...- mruknął ponuro- Chcesz się przytulić?- uśmiechnął się i rozlożył ramiona.
-Brawo Einstainie!- prychnęłam- Nie zadawaj głupich pytań- spojrzałam na chłopaka i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
Właśnie tego mi brakowało, tego ciepła, poczucia bezpieczeństwa i miłości, to paradoksalne ale właśnie wszystko to dawał mi Justin, chłopak który mnie kocha i krzywdzi. Właśnie dlatego nie mogłam odejść, za bardzo go kochałam, za bardzo utwierdziłam się w przekonaniu, że Justin zmieni swoje zachowanie, że znów będzie jak dawniej. Chciałabym już do końca życia być w jego silnych ramionach, chciałabym żeby już zawsze było tak jak w tym momencie. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w czekoladowe oczy chłopaka, tonęłam w tym morzu słodkości za każdym razem, gdy spogladałam na Justina.
-Kocham Cię Justin- usłyszałam własne słowa i szybko przygryzłam warge, przy okazji zdałam sobie sprawę, że ręką Justin głaska moje okaleczone udo, a z rany przestała wypływać krew.
-Umm ja ciebie też kocham Perrie- chłopak pocałował mnie we włosy i trochę się odsunął.- Muszę iść... do zobaczenia później- przygryzł warge i wyszedł z pokoju, a za nim Austin.
-Ta, do zobaczenia- mruknelam i opadlam na lozko, czulam na sobie czyjs wzrok, lekko podnioslam glowe i ujrzalam Zayna, ktory wpatrywal sie we mnie.
ZAYN
Popatrzyłem na Perrie i momentalnie łzy pojawiły się w kącikach moich oczu. Była taka wystraszona, taka wykończona, taka bezbronna. Justin byl moim przyjacielem ale nie mogłem pojąć tego jak może w tak okropny sposób wykorzystywać swoją dziewczyne. Przecież jeszcze niedawno Perrie była taka urocza, zawsze się śmiała, zawsze myślała o innych, jeśli coś robiła to z wielkim zaangażowaniem i pasją, zawsze kochała całym sercem. A teraz przez tego dupka utraciła cała swoją radość. Od czasu do czasu się uśmiecha ale robi to bardzo rzadko. W sumie to myślę że nadal kocha Justina, co pokazała przed chwilą jednak nie wiem dlaczego, jak może kochać człowieka który tak ją krzywdzi?! Może sądzi że to jej przeznaczenie, nie wiem....wiem tylko że muszę jej pomóc za wszelką cene.
Podszedłem bliżej do dziewczyny i usiadłem na łóżku.
-Jestem Zayn- powiedziałem cicho i spojrzałem w jej niebieskie oczy w których nadal było widać przerażenie.
-J..jestem Perrie- wydukała mocniej przykrywając się kołdrą
-Pewnie myślisz że teraz chcę Cie zgwałcić....- z trudem wypowiedziałem ostatnie słowo i nerwowo przełknąłem ślinę- ale się mylisz....jestem tutaj aby Ci pomóc.
Dziewczyna popatrzyła na mnie jakbym miał 3 głowy i zaśmiała się pod nosem.
-W cuda przestałam wierzyć już wieki temu - odparła cicho.
-Możesz mi wierzyć lub nie ale wyciągnę Cię z tego gówna- wstałem z kanapy i podszedłem do drzwi, szybko przekręciłem kluczyk w zamku i schowałem go do kieszeni.
-Masz tutaj coś do ubrania? - zwróciłem się w stronę dziewczyny a ona pokręciła głową
-Ale..co ty chcesz zrobić? - zapytała wyraźnie zdziwiona.
-Mówiłem już, wyciągnę Cie stąd-uśmiechnąłem się słabo i przybliżyłem się do niej maksymalnie.
Zadrżała.
-Plan jest taki: wyjdziemy stąd przez okno, niedaleko mam zaparkowany samochód, wsiądziemy do niego i pojedziemy do Motelu w 6 przecznicy, tam się zatrzymamy przez kilka dni a potem coś wymyślimy....wchodzisz w to? - popatrzyłem pytającym wzrokiem w jej oczy.
-Ale... Justin nas znajdzie - spuściła wzrok i zaczęła się bawić rąbkiem kołdry
-Nie znajdzie nas, obiecuje -posłałem jej uspokajające spojrzenie i delikatnie podniosłem palcem jej podbródek- to jak?
-...wchodzę w to - wydukała po chwili milczenia i popatrzyła mi głęboko w oczy.
-Masz tu chociaż jakąś bieliznę?- spytałem rozglądając się po pokoju. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, skryła się pod kołdrą i zaczęła czegoś szukać. Uśmiechnąłem się sam do siebie i spojrzałem na podłogę, obok łóżka zauważyłem coś różowego. Podszedłem w tamto miejsce i podniosłem materiał do góry, to były jej różowe koronkowe stringi. Nie powiem, były seksowne ale w tamtej chwili najmniej mnie interesowało jak ona w nich wygląda. Teraz liczyło się to żeby jej pomoc. Udałem się w stronę Perrie która wciąż cała schowana była pod kołdrą. Palcem lekko dźgnąłem ją w plecy i cicho się zaśmiałem gdy podskoczyła nie spodziewając się tego. Powoli wyczołgała się spod pościeli i wystawiła głowę na zewnątrz.
-Tego szukasz?- spytałem machając stringami nad jej twarzą.
Zarumieniła się- co było mega słodkie i szybko wyrwała mi bieliznę z ręki.
-Powiedz jak będziesz gotowa- zawołałem i zacząłem się rozglądać po pokoju w poszukiwaniu czegoś co będzie mogła na siebie narzucić. Dziewczyna w samych stringach z pewnością zwracałaby nie mała uwagę wszystkich przechodniów. Nie mogłem niczego znaleźć. Postanowiłem przeszukać szafki nocne, może chociaż tam coś znajdę. Podszedłem do pierwszej szafki i usłyszałem jak Perrie coś mamrocze, co z pewnością oznaczało, że jest już gotowa.
-Poczekaj chwilkę- odparłem i otworzyłem szufladkę, było w niej pełno stringów, czarnych, czerwonych, fioletowych, koronkowych i prześwitujących. Z konsternacją zamknąłem szafkę i udałem się do drugiej.
-Proszę, żebym w końcu znalazł coś sensownego- wydukałem cicho unosząc głowę ku górze.
To było idiotyczne ale jak w takich warunkach zachować normalność?
Niepewnie zajrzałem do szafki i zobaczyłem w niej bluzki Justina. Odetchnąłem z ulgą i wyciągnąłem je z szafki. Były o wiele za duże na Perrie ale nie zamierzałem narzekać.
-Hej Perrie, mam tu coś dla Ciebie - lekko posmyrałem ją w brzuch przez materiał kołdry a ona słodko zachichotała. Mówiłem już że była tak cholernie urocza? Szeroko się uśmiechnąłem i delikatnie uchyliłem pościel żeby dać jej jedną z koszulek Justina. Szybko ją odebrała i zaczęła wywijać rękami pod kołdrą próbując się ubrać. Zaśmiałem się. To było tak niezdarne że aż słodkie.
-Pomogę Ci- powiedziałem i nieco podniosłem pościel żeby dać dziewczynie więcej miejsca
-Już- powiedziała radośnie Perrie i po raz pierwszy wyszła cała spod kołdry.
Normalnie od razu zauważył bym jak kurewsko seksownie wygląda w tej koszulce ale teraz na początku dostrzegłem fioletowe siniaki na jej rekach, nogach i szyi, sine wory pod oczami i zaschnięta krew na wewnętrznej stronie jej uda. Zacisnąłem usta żeby się nie rozryczeć jak małe dziecko, żeby nie wyważyć tych pierdolonych drzwi i nie wyrwać jaj tym chujom, Justinowi i Austinowi, którzy tak cholernie ją skrzywdzili. Pezz zauważyła że przyglądam się jej szczególnie skaleczonej nodze i popatrzyła ze smutkiem w moje oczy, po czym spuściła wzrok.
-Bardzo Cie boli?- zapytałem cicho a ona tylko pokręciła głową. Po chwili zorientowałem się jak bardzo idiotyczne było to pytanie, przecież jak ma nie boleć cięta rana na pół uda?! Popatrzyłem na zegarek chcąc się otrząsnąć. Tykające wskazówki wskazywały godzinę 15. Już późno.
-Musimy już iść- powiedziałem zdecydowanym tonem i spojrzałem z powagą w jej oczy. Perrie szybko pokiwała głową i głośno przełknęła ślinę. Była bardzo zestresowana. Nienawidziłem widzieć jej w złym stanie, nienawidziłem gdy się czymś przejmowała, trapiła. W tamtym momencie chciałem wziąć od niej ten cały stres, cały ból i cierpienie którego doświadczyła w swoim życiu.
-Włóż jeszcze to- ściągnąłem kurtkę ze swoich ramion i podałem ją niebieskookiej. Spojrzała na mnie wdzięcznym ale nieco zawstydzonym wzrokiem i ją ubrała.
-Teraz już możemy iść- ciepło się uśmiechnąłem i podszedłem do drzwi. Przystawiłem do nich ucho aby usłyszeć czy ktoś nie idzie. Cisza. Podejrzana cisza. Nagle usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła i głośny śmiech Justina i Austina. Dobiegał on z daleka, wiec nie miałem powodów do obaw. Odetchnąłem z ulgą i udałem się w stronę okna. Otworzyłem je powoli i poczułem jak letni wiatr muska moją skórę. W powietrzu było czuć słodką woń kwiatów i gdyby nie sytuacja w której się obecnie znajdowałem to mogłoby się wydawać, że jest całkiem przyjemnie. Zerknąłem na Perrie i podałem jej rękę.
-Panie przodem - posłałem jej słodki uśmiech i odsunąłem się tak aby mogła wyjść. Odwzajemniła ten gest i ostrożnie przełożyła nogi przez parapet. Sypialnia znajdowała się na parterze wiec nie było powodów do obaw o wysokość. Zrobiłem to samo co Perrie i skuliłem się rozglądając się dookoła.
-Teraz prosto, a za krzakami w lewo- szepnąłem do dziewczyny i lekko klepnąłem ja w plecy. Musiałem iść za nią w obawie gdyby ktoś nakrył nas na ucieczce. Serce waliło mi jak oszalałe, jednak nie bałem się o siebie lecz o nią, o jej dalsze życie, tak strasznie pragnąłem żeby uwolniła się od tego piekła, żeby w końcu zaznała spokoju. Żeby zrealizować mój cel musiałem być opanowany, nie mogłem okazać zdenerwowania. Perrie też jakoś musiała się trzymać i wbrew okolicznościom wychodziło jej to bardzo dobrze. Szybko dotarliśmy do samochodu. Pospiesznie do niego wsiadłem i otworzyłem drzwi Perrie.
-Wsiadaj i załóż kaptur, staraj się nie pokazywać twarzy- powiedziałem i głośno przełknąłem ślinę. Przekręciłem kluczyki w stacyjce i odpaliłem pojazd. Chciałem odjechać stamtąd jak najszybciej lecz nie mogłem zrobić tego z piskiem opon, bo Justin na pewno by coś zauważył. Wyjechałem na drogę i udałem się w stronę Motelu. Spojrzałem na Perrie i lekko się uśmiechnąłem. Dziewczyna zacisnęła dłoń na koszulce a po jej policzku spłynęła łza.
-Plan jest taki: wyjdziemy stąd przez okno, niedaleko mam zaparkowany samochód, wsiądziemy do niego i pojedziemy do Motelu w 6 przecznicy, tam się zatrzymamy przez kilka dni a potem coś wymyślimy....wchodzisz w to? - popatrzyłem pytającym wzrokiem w jej oczy.
-Ale... Justin nas znajdzie - spuściła wzrok i zaczęła się bawić rąbkiem kołdry
-Nie znajdzie nas, obiecuje -posłałem jej uspokajające spojrzenie i delikatnie podniosłem palcem jej podbródek- to jak?
-...wchodzę w to - wydukała po chwili milczenia i popatrzyła mi głęboko w oczy.
-Masz tu chociaż jakąś bieliznę?- spytałem rozglądając się po pokoju. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, skryła się pod kołdrą i zaczęła czegoś szukać. Uśmiechnąłem się sam do siebie i spojrzałem na podłogę, obok łóżka zauważyłem coś różowego. Podszedłem w tamto miejsce i podniosłem materiał do góry, to były jej różowe koronkowe stringi. Nie powiem, były seksowne ale w tamtej chwili najmniej mnie interesowało jak ona w nich wygląda. Teraz liczyło się to żeby jej pomoc. Udałem się w stronę Perrie która wciąż cała schowana była pod kołdrą. Palcem lekko dźgnąłem ją w plecy i cicho się zaśmiałem gdy podskoczyła nie spodziewając się tego. Powoli wyczołgała się spod pościeli i wystawiła głowę na zewnątrz.
-Tego szukasz?- spytałem machając stringami nad jej twarzą.
Zarumieniła się- co było mega słodkie i szybko wyrwała mi bieliznę z ręki.
-Powiedz jak będziesz gotowa- zawołałem i zacząłem się rozglądać po pokoju w poszukiwaniu czegoś co będzie mogła na siebie narzucić. Dziewczyna w samych stringach z pewnością zwracałaby nie mała uwagę wszystkich przechodniów. Nie mogłem niczego znaleźć. Postanowiłem przeszukać szafki nocne, może chociaż tam coś znajdę. Podszedłem do pierwszej szafki i usłyszałem jak Perrie coś mamrocze, co z pewnością oznaczało, że jest już gotowa.
-Poczekaj chwilkę- odparłem i otworzyłem szufladkę, było w niej pełno stringów, czarnych, czerwonych, fioletowych, koronkowych i prześwitujących. Z konsternacją zamknąłem szafkę i udałem się do drugiej.
-Proszę, żebym w końcu znalazł coś sensownego- wydukałem cicho unosząc głowę ku górze.
To było idiotyczne ale jak w takich warunkach zachować normalność?
Niepewnie zajrzałem do szafki i zobaczyłem w niej bluzki Justina. Odetchnąłem z ulgą i wyciągnąłem je z szafki. Były o wiele za duże na Perrie ale nie zamierzałem narzekać.
-Hej Perrie, mam tu coś dla Ciebie - lekko posmyrałem ją w brzuch przez materiał kołdry a ona słodko zachichotała. Mówiłem już że była tak cholernie urocza? Szeroko się uśmiechnąłem i delikatnie uchyliłem pościel żeby dać jej jedną z koszulek Justina. Szybko ją odebrała i zaczęła wywijać rękami pod kołdrą próbując się ubrać. Zaśmiałem się. To było tak niezdarne że aż słodkie.
-Pomogę Ci- powiedziałem i nieco podniosłem pościel żeby dać dziewczynie więcej miejsca
-Już- powiedziała radośnie Perrie i po raz pierwszy wyszła cała spod kołdry.
Normalnie od razu zauważył bym jak kurewsko seksownie wygląda w tej koszulce ale teraz na początku dostrzegłem fioletowe siniaki na jej rekach, nogach i szyi, sine wory pod oczami i zaschnięta krew na wewnętrznej stronie jej uda. Zacisnąłem usta żeby się nie rozryczeć jak małe dziecko, żeby nie wyważyć tych pierdolonych drzwi i nie wyrwać jaj tym chujom, Justinowi i Austinowi, którzy tak cholernie ją skrzywdzili. Pezz zauważyła że przyglądam się jej szczególnie skaleczonej nodze i popatrzyła ze smutkiem w moje oczy, po czym spuściła wzrok.
-Bardzo Cie boli?- zapytałem cicho a ona tylko pokręciła głową. Po chwili zorientowałem się jak bardzo idiotyczne było to pytanie, przecież jak ma nie boleć cięta rana na pół uda?! Popatrzyłem na zegarek chcąc się otrząsnąć. Tykające wskazówki wskazywały godzinę 15. Już późno.
-Musimy już iść- powiedziałem zdecydowanym tonem i spojrzałem z powagą w jej oczy. Perrie szybko pokiwała głową i głośno przełknęła ślinę. Była bardzo zestresowana. Nienawidziłem widzieć jej w złym stanie, nienawidziłem gdy się czymś przejmowała, trapiła. W tamtym momencie chciałem wziąć od niej ten cały stres, cały ból i cierpienie którego doświadczyła w swoim życiu.
-Włóż jeszcze to- ściągnąłem kurtkę ze swoich ramion i podałem ją niebieskookiej. Spojrzała na mnie wdzięcznym ale nieco zawstydzonym wzrokiem i ją ubrała.
-Teraz już możemy iść- ciepło się uśmiechnąłem i podszedłem do drzwi. Przystawiłem do nich ucho aby usłyszeć czy ktoś nie idzie. Cisza. Podejrzana cisza. Nagle usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła i głośny śmiech Justina i Austina. Dobiegał on z daleka, wiec nie miałem powodów do obaw. Odetchnąłem z ulgą i udałem się w stronę okna. Otworzyłem je powoli i poczułem jak letni wiatr muska moją skórę. W powietrzu było czuć słodką woń kwiatów i gdyby nie sytuacja w której się obecnie znajdowałem to mogłoby się wydawać, że jest całkiem przyjemnie. Zerknąłem na Perrie i podałem jej rękę.
-Panie przodem - posłałem jej słodki uśmiech i odsunąłem się tak aby mogła wyjść. Odwzajemniła ten gest i ostrożnie przełożyła nogi przez parapet. Sypialnia znajdowała się na parterze wiec nie było powodów do obaw o wysokość. Zrobiłem to samo co Perrie i skuliłem się rozglądając się dookoła.
-Teraz prosto, a za krzakami w lewo- szepnąłem do dziewczyny i lekko klepnąłem ja w plecy. Musiałem iść za nią w obawie gdyby ktoś nakrył nas na ucieczce. Serce waliło mi jak oszalałe, jednak nie bałem się o siebie lecz o nią, o jej dalsze życie, tak strasznie pragnąłem żeby uwolniła się od tego piekła, żeby w końcu zaznała spokoju. Żeby zrealizować mój cel musiałem być opanowany, nie mogłem okazać zdenerwowania. Perrie też jakoś musiała się trzymać i wbrew okolicznościom wychodziło jej to bardzo dobrze. Szybko dotarliśmy do samochodu. Pospiesznie do niego wsiadłem i otworzyłem drzwi Perrie.
-Wsiadaj i załóż kaptur, staraj się nie pokazywać twarzy- powiedziałem i głośno przełknąłem ślinę. Przekręciłem kluczyki w stacyjce i odpaliłem pojazd. Chciałem odjechać stamtąd jak najszybciej lecz nie mogłem zrobić tego z piskiem opon, bo Justin na pewno by coś zauważył. Wyjechałem na drogę i udałem się w stronę Motelu. Spojrzałem na Perrie i lekko się uśmiechnąłem. Dziewczyna zacisnęła dłoń na koszulce a po jej policzku spłynęła łza.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć Misiaczki tu wasza Mally!
Witam Was po dość długiej przerwie. Niestety ja i Confident nie miałyśmy kiedy poprawić opowiadania i jak widzicie jest to jego pierwsza część :) Uznałyśmy, że od teraz opowiadania będą dzielone na części bo jak sami widzicie nie są one krótkie :D
Jak zawsze zachęcam Was do pozostawienia komentarza na dole, to motywuje do pracy, uwierzcie ;)
Jak Wam mijają wakacje? a raczej ich pierwszy tydzień, jakieś plany? :)
Ps. Jak zawsze przepraszam za jakiekolwiek błędy ale opowiadanie poprawiałam na telefonie i coś mogło mi umknąć :)
Kontakt:
Mój twitter: klik
Twitter Confident: klik
Tak więc do następnego Misie! Paa!
!CZYTASZ = KOMENTUJESZ!
środa, 7 maja 2014
It's not your league babe
-Hej dziewczyny no i co myślicie o tej sukience? -zapytałam obracając się dookoła własnej osi ubrana w szmaragdową sukienkę od Chanel. W zasadzie spytałam o to z grzeczności, mało zainteresowana tym co odpowiedzią, przecież jak zawsze wyglądałam świetnie.
-O mój Boże ta sukienka leży na Tobie jak na księżniczce- powiedziała wyraźnie zafascynowana Amy
-Którą oczywiście jesteś -dodała szybko Katy
-Oh dziękuję- wydukałam ze sztuczną wdzięcznością. Za fakty nie powinno się przecież dziękować, ale no cóż, chciałam okazać im trochę więcej uprzejmości niż trzeba.
-Wezmę ją- powiedziałam do ekspedientki i podałam jej swoją złotą kartę kredytową
-Jak chcecie to możecie sobie coś wybrać- rzekłam z wyższością do moich przyjaciółek- pewnie nic nie będzie na was leżało tak idea... jak na mnie....lecz mam nadzieję, że znajdziecie coś w miarę przyzwoitego - posłałam im wymuszony uśmiech a one natychmiast pobiegły w głąb sklepu.
-Ah Ci ludzie z niższych sfer, rzucają się na każdą możliwą okazję- powiedziałam do ekspedientki śmiejąc się z pobłażliwością. Kobieta obdarzyła mnie nie zbyt miłym spojrzeniem i odeszła. No cóż to było dziwne, ale pewnie sama była biedaczką. Współczuję jej z całego serca, ja bez pieniędzy nie przeżyłabym długo. Wiele ludzi twierdzi, że one szczęścia nie dają, ale popatrzcie na mnie, mam kasę i jestem w pełni szczęśliwa.
-Patrz co znalazłyśmy!- usłyszałam głos Amy i Katy dobiegający z końca sklepu. Westchnęłam i skierowałam się w ich stronę. Dziewczyny trzymały w rękach dwie sukienki: jedną czarną, a drugą grafitową. Nie były one aż tak piękne, więc pozwoliłam im je zatrzymać.
-Dziękujemy Jade!!!- krzyczały podekscytowane- jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie.
-Wiem to dziewczyny, ale na prawdę musimy już iść- odparłam niezadowolona próbując wyswobodzić się z ich uścisku.
Zapłaciłam za ubrania i już miałam opuścić budynek, gdy nagle w progu pojawił się niejaki Austin Mahone. Może i był ładny, ale nigdy nie miał przy sobie nawet złamanego grosza, co definitywnie skreślało go z mojej listy fajnych osób. Stanęłam jak wmurowana. Co on tutaj robił?! Przecież to sklep dla ludzi z kasą! Popatrzyłam na niego zmieszana, lecz szybko się opamiętałam i skierowałam się w stronę szklanych drzwi wyjściowych. Nagle poczułam jak ktoś próbuje mnie zatrzymać, chwytając za moje ramię.
-Puść mnie, nie dotykaj mnie zboczeńcu- odburknęłam i spojrzałam w górę. Nad sobą zobaczyłam speszonego Austina.
-Przepraszam, nie..nie chciałem żebyś odebrała to w taki sposób- wydukał zakłopotany chłopak nerwowo pociągając za końcówki swoich włosów.
-Czego chcesz?- Zapytałam stanowczo, obdarzając go wzrokiem pełnym pogardy.
-No więc...ja...chciałem się zapytać... czy nie poszłabyś ze mną na bal maturalny...?- spytał przygryzając wnętrze policzka.
-Ja?! Z Tobą?! Cooo?!- wybuchłam sztucznym śmiechem. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam przyjaciółki, które także chichotały nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
-Oj Mahone- powiedziałam kładąc rękę na jego ramieniu lecz szybko ją cofnęłam i otrzepałam- ty to wiesz jak nas rozbawić.
-Więc... odmawiasz?- zapytał Austin nieśmiało na mnie spoglądając.
-A jak myślisz?!- parsknęłam rozbawiona- To nie twoja liga bejbe, pogódź się z tym- posłałam mu "uprzejme" spojrzenie
-Ale..dlaczego?- powiedział zirytowany chłopak- odrzucasz mnie tylko dlatego, że nie mam tyle kasy co ty? Tylko dlatego, że nie noszę markowych ciuchów i nie wożę swojego tyłka w limuzynie z jaccuzii? Tylko dlatego, że mój ojciec nie jest chorobliwie bogatym biznesmenem, który ma służbę spełniającą zawsze i wszędzie wszystkie jego zachcianki, tak to dlatego?- zapytał brunet z wielkim żalem w oczach, jednak zbytnio mnie to nie wzruszyło.
-Tak, między innymi dlatego- odparłam znudzona oglądając na swoje paznokcie- Austin pomyśl czy wyobrażasz sobie Ciebie i mnie, ugh... razem... na tym balu? To byłoby delikatnie mówiąc...umm...dziwne...pochodzimy z różnych światów..
-I co?- przerwał mi rozzłoszczony-To ma być dla nas przeszkodą?
-W zasadzie tak, jeżeli w ogóle przyszło Ci to do głowy to od razu wyjaśniam...ugh nic do Ciebie nie... czuję, nigdy nie czułam i nigdy w całym życiu, choćby zrobili mi pranie mózgu to nic do Ciebie nie poczuje, to nie moja bajka, znajdź sobie lepiej jakąś biedaczkę Mahone, ona na pewno lepiej Cię zrozumie- obdarzyłam go wymuszonym uśmiechem i odważnym krokiem pomaszerowałam w stronę wyjścia. Gdy byłam już w progu usłyszałam jeszcze głos Austina:
-Jade, pomimo tego, że zachowujesz się jak snobka to wiem, że w głębi serca taka nie jesteś i wierzę, że kiedyś ujawnisz swoje prawdziwe oblicze.
Po tych słowach prychnęłam z pogardą i wyszłam ze sklepu zamykając za sobą drzwi. Zimny podmuch wiatru uderzył w moje ciało. Mocniej okryłam się kurtką i ruszyłam przez drogę. Byłam już na środku, gdy niespodziewanie usłyszałam wołanie ekspedientki. Nie słyszałam dokładnie wszystkich wypowiadanych przez nią słów jednak mogłam zorientować się, że chodzi jej o sukienkę, którą trzymała w ręce i której widocznie zapomniałam zabrać ze sobą ze sklepu. Odwróciłam się i miałam zamiar zawrócić. Zobaczyłam, że z naprzeciwka nadjeżdża dość duży samochód więc jak najszybciej chciałam się stamtąd ulotnić. Miałam na nogach szpilki, które bardzo utrudniały chodzenie, tym bardziej szybkie. Zrobiłam kilka kroków w przód i poczułam jak tracę kontrolę nad swoim ciałem. Upadłam. Auto było coraz bliżej, próbowałam się ruszyć, krzyczeć, machać, lecz byłam niczym sparaliżowana. Pomimo tego kierowca chyba mnie zauważył bo zaczął gwałtownie hamować, jednak było już za późno. Jasne światła oślepiły mnie i poczułam wielki ucisk w klatce piersiowej. Zemdlałam.
Wsadziłem ręce do kieszeni i opuściłem sklep. Szedłem przed siebie ze spuszczona głową, co chwile na kogoś wpadałem, przepraszałem i szedłem dalej. Z zamyśleń wyrwał mnie pisk opon, gwałtownie się odwróciłem
-Kurwa Jade!- krzyknąłem i pobiegłem na miejsce zdarzenia.
-Austin, Jade...-pisnęła Amy
-No kurwa widzę! Zadzwoniłyście po karetkę?- dziewczyny pokręciły głowami.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do szpitala. Karetka była w drodze. Podbiegłem do leżącej na ulicy dziewczyny i przyłożyłem dłoń do jej szyi, żyła ale oddychała ciężko, po za tym miała slaby puls.
-Cholera co się stało?- zapytałem.
-Wybiegła mi na ulice, nie zdążyłem zahamować i proszę...-powiedział mężczyzna wskazując ręką na nieprzytomna dziewczynę. Westchnąłem.
-Jade obudź się- klepałem ja po policzku- Jade!
Nagle znikąd zjawili się sanitariusze, położyli ja na noszach i wsadzili do karetki, po czym odjechali. Amy i Katy już się opanowały i żegnając się buziakiem w policzek ruszyły w dwie przeciwne strony. Nigdy ich nie zrozumiem, kobiety to wieczna zagadka. Ja również udałem się do domu. W głowie wciąż miałem sytuacje ze sklepu i sprzed niego. Tak cholernie się o nią martwiłem. Usiadłem na łóżku i schowałem głowę w dłonie. Nie bylem w stanie myśleć o niczym innym niż Jade leząca na ulicy. Podniosłem się z łóżka i wyszedłem z domu. Szybko szedłem w stronę szpitala, który nie był blisko. Zawsze mogłem poczekać na autobus ale szkoda mi czasu. Po 20min szybkiego spaceru dotarłem do celu. Pani w recepcji poinformowała mnie gdzie jest Jade. Wsiadłem do windy, nacisnąłem guzik z numerem 7 i cierpliwie czekałem aż winda zatrzyma się na wskazanym pietrze. Gdy tylko drzwi lekko rozsunęły się, wybiegłem z małego ciasnego pomieszczenia i ruszyłem na poszukiwanie sali 135b. Poszło szybko. Stałem na zewnątrz i przez szklane okno patrzyłem jak klatka brunetki równomiernie unosi się i opada. Wyglądała tak niewinnie. Po cichu wszedłem do pokoju nie spuszczając wzroku z dziewczyny, pochyliłem się nad jej łóżkiem i pocałowałem ja w usta.
-Wybacz, to była jedyna oka...-dziewczyna poruszyła się niespokojnie, a ja dałem dyla z pokoju.
Moje serce biło jak oszalałe. A co jak ona to...czuła? Zabije mnie. Znalazłem jakiegoś lekarza i zapytałem o stan zdrowia koleżanki z klasy. Nie było z nią najlepiej, była w śpiączce- za kilka dni miała się wybudzić, a jej zebra były mocno poobijane. To cud, ze się nie złamały, a dziewczyna nie odniosła większych obrażeń. Opuściłem budynek pogotowia i wolnym spacerowym krokiem ruszyłem do domu. Zastanawiało mnie jedno, dlaczego Katy i Amy poszły do domu, kilka minut po zdarzeniu wyglądały jakby nic się nie stało. Po prostu olały Jade, to nie w porządku. Oczyściłem umysł z tych myśli i w spokoju dotarłem do domu. Robiło się późno, wiec według mojego planu dnia czas poćwiczyć. Ściągnąłem koszulkę i rzuciłem ja na łóżko. W obie ręce wziąłem hantle. Zrobiłem 5 serii po 50 podniesień, po czym przeniosłem się na rower stacjonarny. Łopatki bolały mnie niesamowicie, a pot lal się strumieniami z mojego czoła, klatki i pleców. Bylem wykończony po prawie 2 godzinnym treningu ale cóż jeśli chce się dobrze wyglądać trzeba pocierpieć. Zmęczony i wycieńczony poczłapałem do kuchni.
-O już wróciłaś?- zapytałem mamę, która właśnie ściągała płaszcz.
-Mhm, a ty znów ćwiczyłeś?- uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem gest i zabrałem się za przygotowywanie kolacji dla nas.
-I jak tam? Zaprosiłeś ja na ten bal?- mama oparła się o blat i przyglądała mi się z uwaga.
-Tak- westchnąłem- ale potraktowała mnie jak....po prostu mnie wyśmiała i dala do zrozumienia, ze jeśli nie mam kasy to jestem nikim- wzruszyłem ramionami.
-Tak mi przykro synku- mama położyła rękę na moim ramieniu.
-Och daj spokój, ona zawsze taka jest. Zawsze innych traktuje z wyższością, zawsze jest pieprzoną suką!
-Austin! Wiesz, ze tak nie wolno się wyrażać o kobietach! Wychowałam Cię na dobrego chłopaka.
-Wiem mamo i dziękuję. Ja tylko stwierdzam fakty. Straciłem apetyt- nałożyłem mamie jajecznice i wyszedłem z pomieszczenia. Wyjąłem z szafy piżamę i udałem się do łazienki. Brudne ubrania wrzuciłem do pralki, wszedłem pod prysznic, nasmarowałem się żelem pod prysznic i pozwoliłem cieplej wodzie spływać po ciele. Po relaksującym kilku minutowym prysznicu wróciłem do pokoju. Zmęczony opadłem na łóżko, a sen zmożył mnie bardzo szybko.
-Austy wstawaj!- poczułem tyrpanie.
-Ugh, 5 minut!- mruknąłem i przyłożyłem poduszkę do twarzy.
-Austin! Spóźnisz się do szkoły, a i tak zaspałeś! Ruszaj się jest 6:55
-Co?!- poderwałem się jak oparzony. Cholera!
Założyłem czyste ubrania i poszedłem do łazienki.
-Boże, wyglądam jak Einstein!- mruknąłem widząc swoje odbicie w lustrze.
Podłączyłem prostownice do kontaktu i wyprostowałem włosy. Tak jestem chłopakiem i prostuje włosy, ale tylko dlatego ze w prostych wygadam o niebo lepiej. Moje nozdrza drażnił zapach jajecznicy z boczkiem, wiec czym prędzej udałem się do kuchni.
-Mmm ale pachnie- usiadłem przy stole, a mama podała mi talerz-Dziękuje.
Szybko opróżniłem naczynie, odłożyłem je do zlewu i poszedłem do pokoju. Cholera za 20min mam autobus szkolny. W pospiechu spakowałem książki do plecaka, a następnie pobiegłem na przystanek. Uff zdążyłem w ostatniej chwili. Po kilku minutach jazdy autobus zatrzymał się, a młodzież popędziła w stronę budynku szkoły. Kiedy tylko przekroczyłem jej próg poczułem to dziwne uczucie, gdy setki osób skupia wzrok na twojej osobie. Każdy szeptał coś miedzy sobą, a ja nadal nie wiedząc o co chodzi pewnym krokiem zmierzałem do swojej szafki.
-To on zaprosił Jade MacCartney na ten bal?
-To ten frajer, myślał ze Jade pójdzie z nim na bal! Żałosne!
Słyszałem drwiące glosy. Zastanawiałem się skąd oni to wiedzą. Niedaleko mojej szafki stały Amy i Katy cicho chichocząc. Ah no tak, przecież one robią za nasze szkolne TMZ. Zawsze maja gorące ploteczki. Wyjąłem z szafki potrzebne rzeczy i udałem się do sali matematycznej.
Przez cały dzień musiałem stawiać czoło głupim docinkom.
"Taki biedak jak ty nigdy nie umówi się z taka panna jak MacCartney"
"Naiwny jesteś Mahone"
Ugh, ci ludzie nic o mnie nie wiedza! Nie wiedza dlaczego żyje tak, a nie inaczej! Nie wiedzą, że wychowuje mnie tylko mama i podziwiam ją za to. Oceniają mnie tylko po ubiorze, a wydaje mi się, ze jestem dość spoko, ale to tylko moja opinia na swój własny temat.
-Amy poczekaj!- krzyknąłem wybiegając ze szkoły.
-A ty czego biedaku?- zarzuciła włosami i uśmiechnęła się sztucznie.
-Wy zawsze zachowujecie się jak suki?- mruknąłem na tyle cicho by mnie nie usłyszała.-Co z Jade? Byłyście u niej lub cokolwiek?
-Nope- blondynka wsiadła do swojego przesadnie różowego Lamborghini.
-Czemu? To wasza przyjaciółka!
-Hahaha zabawny jesteś Mahone! Ona tak myśli- dziewczyna poklepalł mnie po klatce i odjechała z piskiem opon.
Wystarczy ze ma luksusowe autko, nie musiała szpanować tym, ze umie odjechać z piskiem opon. Głupia blondyna. Zamiast do domu poszedłem do szpitala. Tak jak wczoraj udałem się na 7 piętro do pokoju 135b. Usiadłem na krześle obok łóżka Jade i gładziłem jej rękę kciukiem.
-Jade wiem, ze mnie nie słyszysz...to nawet lepiej bo prawdopodobnie zostałbym wyśmiany kolejny raz dzisiaj. Chciałem Ci powiedzieć, że osoby które uważasz za przyjaciółki wcale nimi nie są. Wykorzystują Cię. Wiesz...gdybyś dała mi szansę to może nie kupowałbym Ci pierścionków z brylantami ale kochałbym Cię na prawdę mocno. Szkoda, że dowiadujesz się o tym w takim momencie- pogłaskałem dziewczynę po policzku- Do zobaczenia jutro- uśmiechnąłem się i wyszedłem z pokoju.
Zwariowałem, gadałem do nieprzytomnej osoby, osoby która mnie nienawidzi. No trudno. Zalożyłem kaptur na głowę i wróciłem do domu.
Gdy tylko otworzyłam oczy zobaczyłam wielką pustą i zamgloną przestrzeń. Wystraszyłam się, bo nie miałam pojęcia gdzie jestem. Co się stało? Jak się tutaj znalazłam? W co ja jestem ubrana? Spojrzałam nieco w dół i zobaczyłam że mam na sobie zwykłą płócienną sukienkę, która była na prawdę w strasznym stanie. Cały materiał był ubrudzony rozmaitymi plamami, w niektórych miejscach widoczne były nawet wypalone i wyszarpane dziury. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co robić. Rozejrzałam się dookoła, lecz nie zauważyłam niczego poza mgłą. Ostrożnie zrobiłam kilka kroków w przód. Próbowałam zachować spokój i cierpliwość, jednak nie za bardzo mi się to udawało.
-Halo, jest tu ktoś?- zawołałam z nadzieją że ktoś mi odpowie, jednak nikt się nie odezwał. Po kilkunastu dobrych minutach bezsensownego nawoływania i chodzenia w tą i z powrotem, wybuchłam. Złapałam się za głowę i zaczęłam głośno krzyczeć z wielką frustracją w głosie:
-Czy ktoś tu jest?! Czy do cholery ktoś tu jest?! Kurwa niech ktoś się odezwie!- wrzeszczałam ale nadal bezskutecznie. -Cholera - powiedziałam z rozpaczą i rozpłakałam się z bezsilności. Zakryłam dłońmi twarz i zaczęłam głośno szlochać. Nagle poczułam, że ktoś dotyka mojego ramienia. Zadrżałam i lekko obróciłam głowę do tyłu. Zamurowało mnie. Moim oczom ukazała się niezwykle jasna, wręcz promieniująca postać małej dziewczynki ze skrzydełkami. Miała ona piękne długie kasztanowe włosy i nieskazitelnie białą sukienkę. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Nie potrafiłam także się poruszyć, ani wydusić z gardła ani słowa.
-Witaj Jade - powiedziała kojącym głosem mała istota
-Cz..cz..cześć - wydukałam nerwowo przełykając ślinę
-Jestem Avalanna i służę Panu - wyznała dziewczynka- zauważyłam, że bardzo się niecierpliwisz więc przybyłam, aby pokrzepić twoją duszę
-J...j..jak to...?- zapytałam wciąż nie wierząc własnym uszom i oczom- to znaczy, że ja jestem w nie..bie?
-Nie jesteś w niebie, lecz w czyścu, twoja dusza nie zasłużyła, aby znaleźć się tak wysoko- Avalanna posłała mi niezwykłe, wszechwiedzące, ale zarazem bardzo skromne spojrzenie
-Jak to w czyścu?.. Czy ja umarłam..? - zapytałam drżącym głosem
-Nie umarłaś Jade, jednak otarłaś się o śmierć- odrzekła poważnie dziewczynka- miałaś wypadek i teraz leżysz w szpitalu w stanie śpiączki farmakologicznej.
Po tych słowach zmarszczyłam brwi niedowierzając jej słowom.
-Nie wierzę Ci- odparłam już znacznie odważniej- jakim cudem znalazłam się tutaj, jeżeli...podobno leżę tam na szpitalnym łóżku... To niemożliwe
-Moc Pana jest nieskończona- oznajmiła istota i lekko uniosła się do góry- chodź pokażę Ci- spojrzała na mnie a ja nie wiedząc czemu poszłam za nią.
Avalanna zatrzymała się w pewnym momencie i lekko dmuchnęła. Mgła się rozstąpiła i zobaczyłam salę szpitalną, w której znajdowało się łóżko z śpiącą na nim dziewczyną, obok niej siedział jakiś chłopak i ze smutkiem wpatrywał się w jej twarz.
-Kto to jest?- spytałam zmieszana
-Przyjrzyj się uważniej - odpowiedziała spokojnie dziewczynka.
Zrobiłam co mi poradziła i zauważyłam....siebie...tak ta dziewczyna na łóżku...to ja....spojrzałam na chłopaka i dostrzegłam, że to Austin, tak Austin Mahone...
-Ale to... niemożliwe- wydukałam spoglądając na Avalannę
-Wszystko jest możliwe - powiedziała, ze szczerością wpatrując się w moje oczy
-Ale..On? Austin Mahone?!- odparłam z obrzydzeniem- A gdzie moje przyjaciółki?! Gdzie mój ojciec?! Dlaczego ich tam nie ma?!
Istota spojrzała na mnie ponuro i odrzekła:
-Nie ma ich tam i ani razu przedtem ich nie było.
-Nie wierzę Ci- syknęłam.
-Sama się przekonasz.
-Przekonam się?! Niby o czym?! O tym, że kłamiesz, tak?! W ogóle po co ja z Tobą rozmawiam, wciskasz mi same bzdury i chcesz mi zrobić pranie mózgu, w zasadzie pewnie tylko sobie Ciebie wymyśliłam, ale już koniec z tym, nie chcę Cię już więcej widzieć kłamco- krzyknęłam i nagle poczułam ostry ból w klatce piersiowej, ocknęłam się w szpitalu i zaczęłam się dusić. Nie mogłam złapać tchu. Austin natychmiast zerwał się z miejsca i pobiegł do pokoju obok. Złapałam się za szyję i z wielkim trudem próbowałam dostarczyć do swojego organizmu choć trochę tlenu. Czułam się okropnie. Nagle do sali wpadł lekarz z kilkoma pielęgniarkami i drżącymi rękami założył mi maskę tlenową na twarz. Odetchnęłam.
(...) Gdy lekarz i pielęgniarki upewnili się, że mój stan zdrowia się ustabilizował, opuścili pokój i zostałam sama z Austinem. Chłopak nadal wyglądał na wystraszonego, a nawet można powiedzieć przerażonego. Powoli do mnie podszedł i cicho powiedział:
-H..heej... Jak się czujesz?...jest już...lepiej?
Był taki niewinny, taki przejęty...w głębi duszy uważałam że jest to bardzo słodki...chwila... czy ja właśnie pomyślałam że Austin Mahone jest słodki?! To do mnie nie podobne. Speszyłam się i obdarzyłam Austina nie zbyt uprzejmym spojrzeniem. Obróciłam głowę, żeby nie patrzyć prosto w jego oczy i rzuciłam oschłe:
-Spoko.
-C..cieszę się- kątem oka zauważyłam, że chłopak szeroko się uśmiecha.
-Gdzie są Amy, Katy i mój tata?- Spytałam z powagą w głosie.
-Umm... Przykro mi, ale nie ma ich tutaj- odparł Austin i spuścił głowę.
-A kiedy przyjadą?
-Nie...nie przyjadą.
-Jak to?- Zapytałam wyraźnie zdziwiona
-Twój tata miał ważny wyjazd, którego podobno nie mógł odwołać, a Amy i Katy..umm..z resztą sama się ich spytaj
Jak to tata nie pojawił się tu ani razu i nie miał zamiaru tego zrobić? Poczułam ukłucie w sercu. Tata prawie całe swoje życie poświęcił pracy i nie miałam o to do niego pretensji, przecież musiał utrzymać rodzinę, jednak fakt, że wtedy go przy mnie nie było był bardzo bolesny. No cóż, musiałam sobie jakoś poradzić bez niego, lecz bez moich przyjaciółek długo nie przeżyję.
-Umm Austin, podasz mi torebkę?- spytałam wciąż unikając jego wzroku. Chłopak zrobił to o co go prosiłam. Wyjęłam z torebki telefon i szybko go odblokowałam. Wybrałam dobrze mi znany numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? Amy to ty?- wydukałam.
-Umm Jadeee?- usłyszałam z słuchawki.
-Tak, to ja - odpowiedziałam radośnie.
-Sorki kotku, ale nie mam czasu, żeby z Tobą rozmawiać...właśnie idę...umm...na pilates.
-Oh - odpowiedziałam rozczarowana- a wpadniesz do mnie po zajęciach?
-Umm oh...po zajęciach..idę z Katy do fryzjera...
-A jutro lub w następnym tygodniu?
-Umm...coo?..coś przerywa...nie słyszę Cię.. Zadzwonię później, pa- powiedziała Amy i się rozłączyła.
Czyżby moje przyjaciółki mnie unikały? Nie, to niemożliwe.
-I co powiedziały?- spytał ponuro Austin
-Umm...wpadną jutro...coś im wypadło, coś na prawdę ważnego...
Chyba próbowałam przekonać nie tylko Austina, lecz przede wszystkim samą siebie. Brunet spojrzał na mnie z politowaniem.
Jade próbowała mnie przekonać, że jej przyjaciółki ją odwiedzą. Może by jej się to udało, ale wiedziałem coś o czym ona nie miała pojęcia.
-Jade...-nerwowo podrapałem się po karku- muszę Ci coś powiedzieć.
-Co?- wciąż nie zwracała na mnie uwagi.
-Możesz na mnie spojrzeć?! Wiem, ze jestem nic nie znaczącym biedakiem ale nie traktuj mnie jak powietrze, ok? Ja w przeciwieństwie do twoich "przyjaciółek" bylem przy tobie!- dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona- No tak! Ja siedziałem przy tobie jak ostatni idiota, gdy Amy i Katy latały po wyprzedażach! Ja zadzwoniłem po karetkę, ja przyszedłem do szpitala tego samego dnia! Ja! Nie one- zawiesiłem głos i wziąłem głęboki oddech- One nie uważają cię za przyjaciółkę, widzą w tobie kogoś z kim wejdą na najlepszą imprezę w mieście! Zrozum to w końcu.
-Tez miałeś wypadek?- powiedziała Jade i zaśmiała się szyderczo.
Czy tej dziewczynie ktoś kiedyś przemówi do rozsądku?
-Szkoda, że mocniej w ciebie nie przypierdolił ten samochód- mruknąłem i wyciągnąłem telefon z kieszeni- Patrz.
-Oh masz telefon, stać cię na takie luksusy!- uderzyłem dłonią w czoło.
-No popatrz!- zadrwiłem- A teraz słuchaj- puściłem jej nagranie, gdzie wyraźnie było słychać co Amy mówi o Jade.
-To nie możliwe! Amy nigdy by tak o mnie nie powiedziała!- Jade zamknęła na chwile oczy jakby nie chciała by łzy wydostały się na zewnątrz.
-A jednak powiedziala. Gdyby były twoimi przyjaciółkami to nie ja bym tu siedział! One cie maja gdzieś Jade- ostrożnie dotknąłem jej ramienia- Wiem, że mnie nie lubisz ale ja na prawdę chce dla ciebie jak najlepiej. Na tym świecie są osoby dla których coś znaczysz- uśmiechnąłem się i ścisnąłem dłoń dziewczyny.
-Okej gołąbeczki czas się rozstać- do pomieszczenia wszedł pielęgniarz.
-Haha on nie jest moim chłopakiem! Fuuj! Jest za biedny- Jade wyrwała dłoń z mojego uścisku- Ale ty możesz być. Jak ci na imię?- uśmiechnęła się zalotnie.
-Justin- mężczyzna spojrzał na Jade. Był nią wyraźnie oczarowany.
-Pamiętaj co ci mówiłem. Mój numer leży na stole, gdybyś czegoś potrzebowała, zadzwoń. Nara- założyłem kaptur, wsadziłem ręce do kieszeni i poszedłem do domu.
Zachowanie Jade bardzo mnie zasmuciło, ja tylko starałem się jej pomoc, otworzyć oczy i pokazać kto tak na prawdę ja kocha, a ona dalej traktuje mnie jak zarazę, eh. Gdyby choć raz powiedziała 'dziękuje' to by nie umarła. A miała za co dziękować. Poświeciłem jej mnóstwo swojego czasu, a w zamian zostaje wyśmiany...no nie do końca ale wiecie o co chodzi. To nie w porządku.
-Cześć mamo- wszedłem do domu i pocałowałem mamę w policzek.
-Coś nowego?-spytała przytulając mnie.
-Tak- na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech- obudziła się. Próbowałem jej powiedzieć kim są jej "przyjaciółki"-zrobiłem cudzysłów w powietrzu- ale nie uwierzyła mi.
-Ciesze się razem z tobą synku. Jestem z ciebie dumna, że opiekujesz się nią mimo iż traktuje cie jak gorszego- uśmiechnęła się i objęła moja twarz dłońmi.
-Oj tam- wzruszyłem ramionami- Idę poćwiczyć.
Ściągnąłem koszulkę i rzuciłem gdzieś w kąt. Zacząłem swój trening od rozgrzania wszystkich mięśni. Po rozgrzewce podnosiłem hantle by wyrobić sobie tricepsy i bicepsy, wbrew pozorom to cholernie męczy. Zrobiłem pięciominutową przerwę, a następnie zrobiłem dwieście brzuszków. Właśnie miałem siadać na rower stacjonarny, gdy usłyszałem głos mamy
-Austin do ciebie!
-Idę Kogo porąbało?- wyszedłem z pokoju niezadowolony.
-Um cze...wow!
-Co się patrzysz?-zapytałem dziewczynę, która gapiła się na mój brzuch.
-Nie ważne, widziałam lepsze- rzekła oschle Amy.
-Jasne- prychnąłem z pogardą- Po co przyszłaś? Przerwałaś mi trening.
-Dlaczego wmawiasz Jade, że nie jesteśmy jej przyjaciółkami?
-Tu cie boli! Bo nie jesteście. Wykorzystujecie ją i to, że ma kupę kasy. Bez niej nie kupiłabyś żadnej fajnej sukienki i nie uganiałoby się za tobą pół szkoły. Tak nie zachowują się przyjaciółki- skrzyżowałem ręce.
-Tak się składa kochaniutki, że tą sukienkę kupiłam sama- dumnie zarzuciła włosami- Po za tym jestem śliczna i urocza.
-W lumpeksie?- zapytałem kpiąco zaśmiałem się- Wybacz, że wcześniej nie zauważyłem twojej urody i wdzięku. Coś jeszcze? Ten brzuch i mięśnie same się nie wyrobią- dumnie napiąłem mięśnie pokazując je dziewczynie. Stała gapiąc się na mnie z otwarta buzia.
-Tak! Nie wtrącaj się w naszą przyjaźń Mahone- pogroziła mi palcem- Co taki biedak jak ty może wiedzieć o przyjaźni?-wywróciłem oczami i zamknąłem drzwi.
-Czemu nie wpuściłeś jej do środka? To niegrzeczne rozmawiać z kimś w progu- mama wychyliła głowę z kuchni.
-Mhm- machnąłem ręką i wróciłem do pokoju dokończyć trening.
Po około trzydziestu minutach męczącej jazdy na rowerze poszedłem do kuchni. Przygotowałem sobie kanapki i usiadłem na fotelu obok sofy, na której siedziała mama i rozwiązywała krzyżówki.
-Co to za dziewczyna? Nawet ładna- mama podniosła wzrok znad gazety.
-Co?!- prawie zakrztusiłem się kanapką- Nie jest ładna. To Amy, przyjaciółka Jade.
-Mhm...- mama uśmiechnęła się.
-Co?- nie lubiłem, gdy mama uśmiechała się w ten dziwny sposób.
-Widziałam jak na nią patrzysz.
Oh serio mamo? Znowu się zaczyna...
-Jak? Jak na zwykła pustą blondynę. Pomyliła ci się z Jade...Nie ważne. Dobranoc.
Wróciłem do pokoju po piżamę i poszedłem się odświeżyć. Po kilkunastu minutach wyszedłem z łazienki i poszedłem spać. Dziś bylem wyjątkowo zmęczony, więc zasnąłem dość szybko.
Po szkole wróciłem do domu, a właściwie zdążyłem tylko przekroczyć próg, bo zadzwoniła Jade. Nie myślałem, że to w ogóle zrobi.
-Halo?
-Cześć Austin, tu Jade- umilkła na chwile- Możesz do mnie wpaść?
-Jasne. Potrzebujesz czegoś?
-Nie, dzięki- miałem wrażenie, że w tym momencie się uśmiecha.
-Ok, będę za 20 minut.
Zostawiłem torbę w domu i potruchtałem do szpitala. W zasadzie nie wiem dlaczego tak mi się tam spieszyło, przecież Jade zawsze mnie olewała i nigdy jej na niczym nie zależało, mi też mogło nie zależeć i mogłem przyjść później lub wcale.
-Mogę?- zastukałem w szklane drzwi.
-Tak, jasne. Justin sprawdzał tylko jak się czuje- powiedziała zmieszana Jade.
-Tak, ja już idę- mężczyzna pokazał drzwi- Do zobaczenia później panno MacCar...znaczy Jade- zaśmiał się. Już nie lubiłem typa.
-O co chodzi?- usiadłem na krześle obok łóżka dziewczyny.
-Miałeś racje Austin- spojrzała na mnie smutnym wzrokiem- Amy i Katy nie są moimi przyjaciółkami, wykorzystywały mnie- spojrzała na mnie smutno.
-No wiesz, zawsze jest się fajnym jak ma się trochę kasy- wymusiłem uśmiech- Ludzie wtedy nie patrzą na to jaki jesteś, są jak sepy. Czekają tylko aż trafi się okazja do nabycia fajnej rzeczy lub pójścia na najlepszą imprezę w mieście.
-Takie właśnie są Amy i Katy- dziewczyna posmutniała- Nigdy im na mnie nie zależało, nikomu na mnie nie zależy.
-Skąd wiesz? Życie jest pełne niespodzianek- uśmiechnąłem się.
-Komu mogło by zależeć na takiej dziewczynie? Popatrz na mnie, jestem dla wszystkich wredna i traktuje ich z wyższością- spuściła wzrok.
-Zastanów się Jade. Komu może zależeć na tobie?- przygryzłem wnętrze policzka.
-Nie wiem, Austin. Mnie nie można lubić, ani kochać. Zawsze w stosunku do innych zachowuje się jak suka- po jej policzkach spłynęło kilka łez.
-Racja, zachowujesz się tak, ale jeśli ci to pomoże, to jest jedna osoba dla której coś znaczysz, mimo tego jak się zachowujesz- ostrożnie położyłem rękę na jej dłoni, ale szybko ja cofnąłem bojąc się jej reakcji. Dziewczyna spojrzała na mnie i chyba nawet się uśmiechnęła.
-Austin...- powiedziała nieśmiało.
-Tak?
-Dziękuje- na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Za co?
-No wiesz...za to, ze przychodziłeś tu codziennie i opiekowałeś się mną- palcem rysowała kółka na pościeli- Na prawdę ci na mnie zależy? I lubisz mnie mimo, ze byłam dla ciebie taka wredna i traktowałam cie jak śmiecia?
-Ummm tak- uśmiechnąłem się nieśmiało, a moje policzki zrobiły się lekko różowe. Super, pewnie wyglądałem jak klaun.
-Dzięki, jesteś na prawdę dobrym chłopakiem. Przykro mi, że tak wtedy potraktowałam cię w sklepie- po jej policzku spłynęła łza.
-Mhm- mruknąłem i spuściłem wzrok.
-Coś nie tak?- spytała zatroskana.
-Wiesz teraz cala szkoła ma mnie za frajera- wzruszyłem ramionami- Nic takiego.
-Mogę zadać ci pytanie?- pokiwałem głową- Czy ty coś do mnie czujesz? Bo wiesz, wtedy w sklepie jak ci odmówiłam wyglądałeś jakbyś pękał od środka- dziewczyna nerwowo bawiła się palcami.
Zastanawiałem się czy powiedzieć jej prawdę. Nie miałem pewności czy po powrocie ze szpitala nie wygada tego całej szkole, a Amy i Katy znów będą jej psiapsiółkami. Wybrałem inny sposób powiedzenia jej co do niej czuje. Podniosłem się z krzesła, ręce położyłem po obu stronach głowy Jade i złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek. Oderwałem się od zszokowanej dziewczyny ciężko oddychając.
-Przepraszam- mruknąłem i wybiegłem z sali.
-Austin!- usłyszałem krzyk dziewczyny, ale biegłem dalej.
Cholera, co ja zrobiłem?! Wybiegłem przed szpital i uderzyłem dłonią w drzewo. Mój telefon poinformował mnie, że dostałem smsa, spojrzałem na wyświetlacz, to Jade. Ręce mi drżały. Odblokowałem telefon i przeczytałem treść smsa. Jade chciała żebym do niej wrócił.
Gdy tylko Austin wybiegł z pokoju, zaczęłam krzyczeć, żeby wrócił, jednak mnie nie posłuchał. Sięgnęłam więc na stolik obok łóżka i wzięłam z niego telefon. Szybko go odblokowałam i wybrałam numer. "Austin wróć do mnie, proszę, błagam Cię"- napisałam na klawiaturze i wysłałam wiadomość. Westchnęłam i położyłam głowę na nie zbyt wygodnej poduszce. Przed chwilą doświadczyłam najbardziej gorącego, romantycznego i najszczerszego incydentu w moim życiu, nie mogłam go od tak zapomnieć i zmarnować szansy danej mi od losu. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, podniosłam głowę i w progu zobaczyłam zawstydzonego Austina.
-Chodź do mnie, ja nie gryzę- powiedziałam szeroko się uśmiechając i poklepałam miejsce obok siebie. Chłopak spuścił głowę, włożył ręce do kieszeni spodni i niepewnym krokiem zbliżył się do mnie. Usiadł na łóżku i nieśmiało spojrzał mi w oczy. Wyglądał przepięknie. Jego zielone oczy tak idealnie komponowały się z kasztanowymi włosami, jego malinowe usta były wręcz stworzone do całowania. Zmniejszyłam dystans między nami i objęłam jego twarz dłońmi. Oblizałam dolną wargę i zaczęłam delikatnie muskać jego usta. Czułam, że chłopak był zszokowany, więc cicho wymruczałam głaszcząc go po policzku:
-Shhh... zapomnij o wszystkim kotku i zatrać się w tej chwili.
Brunet nieco się zrelaksował i wplótł rękę w moje włosy. Jego język zręcznie dostał się do środka mojej buzi i od razu rozpoczął taniec pożądania wraz z moim językiem. Cicho jęknęłam a Austin zadziornie uśmiechnął się między pocałunkami. Czułam się jak w raju. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie mi tak dobrze jak w tamtej chwili. Chłopak jedną ręką wciąż mierzwił moje włosy a drugą zjechał nieco niżej i ścisnął moją pierś. Zadrżałam. Brunet od razu się odsunął i wydukał:
-Umm...przepraszam
-Nie masz za co- uśmiechnęłam się i pociągnęłam za jego koszulkę przyciągając go do siebie. Wzięłam jego dłoń w swoją i zjechałam nią na swój biust. Na twarzy chłopaka pojawił się nieśmiały uśmiech. Austin przygryzł moją wargę i zaczął masować moje piersi. Jęknęłam z zadowolenia w jego usta.
-Chyba się w Tobie zakochałam -wyznałam ciężko oddychając i spojrzałam z uwielbieniem w jego oczy. Chłopak wyglądał na pozytywnie zaskoczonego.
-A ja z dnia na dzień zakochuje się w Tobie coraz bardziej- powiedział seksownym głosem i zaczął zostawiać mokre pocałunki na mojej szyi. Wplotłam ręce w jego włosy i przycisnęłam jego głowę do swojego ciała. Było mi tak dobrze. Chłopak niespokojnie się poruszył i cicho powiedział:
-Skarbie...może powinniśmy najpierw zamknąć drzwi zanim...no wiesz...
Austin puścił mi oczko, a ja się nieco zarumieniłam.
-Mhmm- lekko pokiwałam głową i puściłam chłopaka.
-Zaraz wracam kochanie- mruknął i szybko skierował się w stronę drzwi. Przekręcił klucz i położył go na stolik. Szybko do mnie wrócił i położył dłoń na mojej twarzy głaszcząc mój policzek.
-Jesteś taka piękna- spojrzał oczarowany w moje oczy, a ja stałam się cała czerwona.
Oczywiście przedtem słyszałam wiele takich komplementów, lecz z pewnością nie były one szczere i miały na celu wyłącznie podlizanie się mi. Kiedyś wszyscy czegoś ode mnie chcieli, byli dla mnie mili tylko po to, abym zafundowała im fajne ciuchy czy załatwiła wejściówki do najlepszych klubów w mieście. Nigdy nie lubili mnie za to kim jestem. Zawsze liczyły się dla nich tylko i wyłącznie moje pieniądze, a teraz...teraz jest inaczej...Austin ani razu nie zainteresował się moją kasą, nie odszedł pomimo mojego wypadku i tego, że przez tyle lat byłam dla niego taką suką. To niesamowite, Austy był taki lojalny, chyba nie mogłam wymarzyć sobie lepszego chłopaka. Brunet cały czas wpatrując się głęboko w moje oczy jedną ręką zjechał w dół mojego ciała. Sprawnie wślizgnął się pod materiał mojej koszulki i zaczął masować mój brzuch schodząc coraz niżej. Przygryzłam wargę i złączyłam nasze usta. Z delikatnością muskałam wargi chłopaka a on cicho mruczał . Było idealnie. Austin lekko odciągnął gumkę moich majtek i zręcznie dostał się do mojej muszelki. Nerwowo się poruszyłam, lecz brunet posłał mi uspokajające spojrzenie i zamknął oczy pocierając mój czuły punkt.
-Ummm... Austiiin - zagruchałam przyciągając jego twarz do swojej. Chłopak zawadiacko się uśmiechnął i zaczął całować linię mojej szczęki. Jedną ręką zabawiał się z moją łechtaczką a drugą włożył także pod moją koszulkę lecz udał się nieco wyżej i zaczął pieścić moje piersi. Byłam w niebie. Moje ciało wręcz oszalało pod wpływem jego dotyku. Austin zwiększył ruchy swoich dłoni, a z moich ust zaczęły wydostawać się coraz głośniejsze jęki. Chłopak zaspokajał mnie z takim wyczuciem, z taką czułością, nie mogłam tłumić tego w sobie.
-Ohhh skarbie ohh- cicho wymruczałam i wypchnęłam biodra do góry. Zrzuciłam z łóżka kołdrę i przyciągnęłam Austina tak że leżał nade mną. Brunet się uśmiechnął i obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem. Nasze języki tak łapczywie ocierały się o siebie. Nagle Austin wyjął swoje ręce spod mojej bielizny. Jęknęłam niezadowolona, jednak chłopak dał mi słodkiego buziaka w usta i lekko zsunął matki z moich bioder. Odrzucił je gdzieś na bok, a ja się zaczerwieniłam i złączyłam nogi.
-Skarbie jesteś taka piękna, nie wstydź się mnie- powiedział łagodnym głosem a ja nieco się ośmieliłam i lekko rozsunęłam nogi.
Austin słodko się do mnie uśmiechnął i zniżył swoją głowę do mojego miejsca intymnego. Lekko przejechał językiem po moim czułym punkcie a ja jęknęłam z rozkoszy. Austy ustami przyssał się do mojej małej przyjaciółki a rękami zaczął głaskać moje rozpalone ciało, podwinął moją koszulkę odsłaniając moje piersi. Palcami zaczął drażnić moje sutki. Przygryzłam wargę i głośno jęcząc spojrzałam na niego, wyglądał tak kurewsko seksownie. Nieco się podniosłam, chwyciłam za jego bluzkę i sprawnie ściągnęłam ją z rozgrzanego ciała chłopaka. Moje źrenice maksymalnie się rozszerzyły. Jego klatka piersiowa była tak idealnie wyrzeźbiona. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Brunet widząc moje zaskoczenie zadziornie się uśmiechnął i wstał kładąc się na mnie. Jedną rękę umiejscowił na mojej muszelce i zaczął ją czule masować. Jego twarz znajdowała się milimetry od mojej, a jego klatka piersiowa delikatnie dotykała moich nagich piersi i brzucha. Przygryzłam wargę i skierowałam wzrok na jego kaloryfer. Był niesamowity. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tak wyćwiczonej klatki i po prostu musiałam jej dotknąć. Delikatnie przyłożyłam dłonie do rozpalonego ciała Austina i zaczęłam "badać" opuszkami palców każdy jego mięsień. Chłopak szeroko się uśmiechnął i zwiększył szybkość swoich ruchów ręką na mojej muszelce. Oblizałam usta i rozchyliłam nogi na boki. Zaczęłam głośno pojękiwać. Brunet jednym palcem wślizgnął się nieco niżej, do mojej pochwy. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Chłopak najpierw powoli, później coraz szybciej zaczął wsuwać i wysuwać palec z mojej waginy.
-Umm ohh tak, skarbie, nie przestawaj ohhh- wymruczałam donośnie jęcząc.
To było cholernie dobre. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że ktoś pocałuje mnie w taki sposób, w jaki zrobił to Austin, a co dopiero będzie mnie zaspokajał swoim długim palcem. Oh shit. Czy można czuć się jeszcze lepiej? Chłopak chyba czytał w moich myślach, bo dał mi buziaka w usta i przeniósł się na moje piersi. Cicho pomrukując zaczął namiętnie ssać moje sutki.
-Ohhhhh- z moich ust wydostawały się coraz głośniejsze jęki. Austin zaczął jeszcze szybciej manewrować palcem w mojej waginie, a ja wygięłam ciało w łuk. Zaczęłam niekontrolowanie poruszać dolną partią ciała i przygryzłam dolną wargę.
-Austiiiin, ohh kurwa
-Tak, krzycz moje imię skarbie, chce Cię usłyszeć
-Ohhhh cholera, ja...ja...oh jestem już tak blisko ohh- krzyknęłam i wypchnęłam biodra do góry. Wielka fala przyjemności rozlała się po moim ciele. Wciąż ciężko oddychając przyciągnęłam Austina do siebie i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.
-Dziękuje- wyszeptałam seksownie do jego ucha i przygryzłam jego wargę. Jedną rękę wplotłam w jego włosy, a drugą zjechałam na jego krocze lekko ściskając jego przyjaciela. Austin cicho zamruczał i popatrzył na mnie z pożądaniem. Sprawnie odpięłam guzik jego spodni i zsunęłam je z jego bioder. Moim oczom ukazały się białe bokserki i bardzo widoczne wybrzuszenie na nich. Przygryzłam wargę i delikatnie wsadziłam rękę do jego bielizny. Austin zadrżał. Oplotłam palcami jego penisa i zręcznie wyciągnęłam go z majtek chłopaka. Byłam w niemałym szoku. Ten potwór był na prawdę duży. Austy oblizał usta i zadziornie się do mnie uśmiechnął.
-Chce poczuć jak mój przyjaciel i twoja przyjaciółka się spotykają- powiedział i przygryzł skórę na mojej szyi. Cicho jęknęłam i spojrzałam na niego wyraźnie podniecona.
-Mmmm kochanie, pragnę tego samego- wymruczałam
-Jesteś pewna kotku?- zapytał z troską w głosie i pogłaskał mnie po policzku
-Tak, jestem- uśmiechnęłam się i lekko skierowałam jego przyjaciela do mojej pochwy. Rozchyliłam usta i zamknęłam oczy. Chłopak delikatnie zgiął swoje nogi i mocniej wsunął się do mojego wnętrza.
-Ohhh kotku, proszę daj mi więcej- zamruczałam i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
-Skarbie, boję się, że Cię skrzywdzę- powiedział Austin z wyraźnym poczuciem winy w głosie.
-Kochanie nie skrzywdzisz mnie, ohh proszę zrób coś, bo już nie mogę wytrzymać- odparłam desperacko łapiąc się za piersi.
-Mmmm tygrysku, uwielbiam jak to robisz- chłopak uśmiechnął się zadziornie i zaczął lekko poruszać dolną partią swojego ciała. Z moich ust zaczęły wydostawać się ciche jęki. To było kurewsko dobre uczucie, gdy jego penis z takim wyczuciem ocierał się o moje ścianki.
-Szybciej kotku, szybciej- wyjęczałam i zaczęłam masować swoje przyjaciółki. Brunet przygryzł moją wargę i zwiększył szybkość swoich ruchów. Głośno jęknęłam i ścisnęłam swój biust. Zaczęłam niekontrolowanie poruszać biodrami. Było tak namiętnie, tak gorąco, chciałam, żeby to trwało wieczność. Przygryzłam wargę i złożyłam rozkoszny pocałunek na ustach chłopaka.
-Austiiiiiin, ohhhh kurwa- krzyknęłam i usłyszałam donośny dźwięk, który dochodził od strony drzwi. Zbytnio się nim nie przejęłam. W tamtej chwili liczył się tylko Austin i to co wyprawiał swoim ciałem, sprawiając mi przy tym tak ogromną przyjemność. Brunet poruszał się we mnie z takim wyczuciem, nie mogłam powstrzymać się od głośnych krzyków i jęków. Dziwny odgłos nasilił się. Austin maksymalnie zwiększył tempo swoich poczynań i oblizał wargi. Cholera. Czułam tak wielką rozkosz. Nagle drzwi naprzeciwko łóżka zadrżały i z wielkim impetem wypadły z zawiasów. W progu pojawił się rozwścieczony Justin. Zamurowało mnie.
Przechodziłem korytarzem obok pokoju Jade, a do moich uszu dobiegały głośne jęki i krzyki dziewczyny.
-Cholera co się tam dzieje?- mruknąłem sam do siebie i pociągnąłem za klamkę.
Drzwi nie ustąpiły. Szarpałem za klamkę, a drzwi jak stały tak stały. Najwidoczniej ktoś musiał je zamknąć, ale kto, skoro ten jak mu tam...wybiegł z pokoju, a Jade leżała na łóżku. Rozejrzałem się czy nikt nie idzie i mocno kopnąłem w drzwi, które z łoskotem upadły na ziemie. Zamurowało mnie, szczerze nie wiedziałem co mam zrobić w takiej sytuacji.
-Co się tu dzieje?!- zapytałem zszokowaną dwójkę. Na policzkach dziewczyny widoczny był czerwony rumieniec, a chłopak szybko przykrył ja kołdrą.
-My....umm- wydukała dziewczyna.
-To nie jest jakiś tani klub gdzie ludzie pieprzą się po katach!!
-Przepraszam poniosło mnie- mruknął cicho chłopak.
-Chłopcze kontroluj się. Testosteron w tobie buzuje. Nie powiem o tym ordynatorowi ale już ma być spokój- zwróciłem się w stronę wyważonych drzwi- Ah i jeszcze jedno, nie zamykamy drzwi na klucz!- katem oka spojrzałem na nich i opuściłem pomieszczenie.
Jestem tu od kilku dni, a już mam takie przygody, ciekawie się zapowiada. Szczerze i w tajemnicy wam powiem, że coś ukuło mnie w sercu, gdy zobaczyłem jak ten chłopak dotyka Jade. Myślałem, że on jej nie obchodzi, że ona go nienawidzi, przecież gdy za pierwszym razem wszedłem do pokoju i nazwałem go jej chłopakiem ona skrzywiła się i zaczęła ze mną flirtować, a tu proszę. Chyba czułem coś do Jade, była taka delikatna i drobna, a jej oczy zawsze się śmiały, mimo beznadziejnej sytuacji w której się znajdowała. Od wczoraj starałem się powiedzieć Jade, że mi się podoba, miałem nadzieje, że kiedy wyjdzie ze szpitala wyskoczymy razem na kawę, ale cóż niestety się nie udało. Mimo to postanowiłem jej to powiedzieć.
-Może ten chłopak jest tylko pocieszeniem- zaśmiałem się.
To idiotyczne, miedzy nimi była chemia, a pożądanie i miłość unosiły się w powietrzu. Wszedłem do pokoju pielęgniarzy, zaparzyłem sobie kawę i powoli ja sączyłem przeglądając różne dziwne kobiece magazyny. Kobiety mają pełno problemów, dość zabawnych i błahych. Przeczytałem chyba wszystkie rubryki z problemami, a idiotyczny uśmiech nie schodził mi z twarzy. Spojrzałem na duży zegar wiszący na ścianie, dochodziła 16 czyli koniec mojej zmiany. Przebrałem się w swoje jeansy z krokiem w kolanach, białą bluzkę na nią nałożyłem szary kardigan, ciężki złoty łańcuch, czarne okulary oraz supry idealnie dopełniały mój ubiór. Przejrzałem się w lustrze, przeczesałem palcami grzywkę i wyszedłem z pomieszczenia, a swoje kroki skierowałem w stronę pokoju swojej miłości.
-Cześć Jade- powiedziałem wchodząc do środka.
-Znamy się?- dziewczyna uniosła jedną brew do góry i przygryzła wargę.
-Haha tak. Poznajesz mnie teraz?- lekko zsunąłem okulary po nosie i spojrzałem na nią uśmiechając się szeroko.
-Oh Justin, nie poznałam cię...wyglądasz umm... inaczej- uśmiechnęła się- zgaduje, że nie przyszedłeś sprawdzić stanu mojego zdrowia.
-Nie, przyszedłem, bo chce ci coś powiedzieć- podszedłem bliżej łóżka dziewczyny i spojrzałem w jej oczy.
-No słucham, co chcesz mi powiedzieć?- wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem.
-No więc...- przygryzłem wnętrze policzka- podobasz mi się i chciałem żebyś o tym wiedziała- patrzyłem na dziewczynę szukając jakiegoś zaskoczenia lub rozbawienia na jej twarzy, ale nic takiego nie zobaczyłem.
-Okeey...ale wiesz, ze kocham Austina, prawda?
-Ah to tak ma na imię chłopak z którym cie przyłapałem na....
-Dobra starczy!- jej policzki płonęły ze wstydu, a ja zaśmiałem się
-Wyglądasz uroczo, gdy się rumienisz- palcem podniosłem jej podbródek, patrzyłem w jej roześmiane oczy i zmniejszałem odległość między naszymi twarzami aż w końcu moje usta dotknęły jej miękkich malinowych warg- Kocham Cię- mruknąłem czule muskając jej wargi.
Byłem trochę spragniony, więc postanowiłem pójść do szpitalnej stołówki.
-Kupić Ci coś kochanie?- pogłaskałem dziewczynę po policzku.
-Nie, dziękuje- uśmiechnęła się.
-Okej, zaraz wracam- cmoknąłem dziewczynę w usta i opuściłem pomieszczenie. Zjechałem windą na parter i kierując się tablicami informacyjnymi zwisającymi z sufitu po kilku minutach dotarłem do stołówki. Westchnąłem i ustawiłem się w nie najkrótszej kolejce. Cierpliwie czekałem na swoja kolej.
-Co dla ciebie młodzieńcze?- starsza pani posłała mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłem.
-Latte macciato- powiedziałem. Kobieta ciągle mi się przyglądała- Umm przepraszam coś nie tak?
-Przypominasz mojego wnuka, zginął 2 lata temu- oczy kobiety zaszkliły się- Był takim dobrym i kochanym chłopcem- wierzchem dłoni otarła łzy spływające po policzku.
-Przykro mi, na prawdę- posłałem kobiecie smutny uśmiech, a ona wyszła zza lady i mocno mnie przytuliła, co bardzo mnie zaskoczyło- Teraz jest szczęśliwy i uśmiecha się razem z panią- pogłaskałem staruszkę po plecach.
-Jesteś taki jak on...masz dobre serce. Jak ci na imię?- kobieta odsunęła się ode mnie.
-Austin.
-Życzę ci jak najlepiej Austinie, bo jesteś dobrym chłopakiem.
-Dziękuje pani- uśmiechnąłem się, położyłem pieniądze na ladzie, chwyciłem kubek i chciałem odejść ale zatrzymał mnie głos starszej pani.
-Weź te pieniądze Austin, kawa na mój koszt.
-Ale nie mogę...-wydukałem.
-Weź je- kobieta wsadziła mi je do reki, która następnie ścisnęła by monety nie wyleciały.
-Dziękuje pani bardzo- szeroko się uśmiechnąłem i wyszedłem. Sącząc napój pokonałem drogę do winy, a stamtąd już blisko do pokoju Jade. Kiedy pokonywałem ostatnie metry usłyszałem
-Kocham Cię.
Stanąłem w drzwiach jak wryty, moje źrenice rozszerzyły się ze zdenerwowania, a wolna ręką zacisnęła się w pięść.
-Jednak wszyscy mieli rację, jesteś pieprzoną suką, która nie liczy się z niczyimi uczuciami- powiedziałem obojętnie patrząc na dziewczynę.
-Cholera! Austy kochanie to nie tak jak myślisz!- krzyczała, a po jej policzkach spływały łzy.
-Nie jestem twoim kochaniem!Okłamałaś mnie! Wcale mnie nie kochasz i nie zależy ci na mnie!- wrzeszczałem- Po co to zrobiłaś?! Po co się ze mną przespałaś?!- uderzyłem dłonią w ścianę.
-Bo cie kocham idioto!- dziewczyna podkuliła kolana i schowała w nich głowę.
-Gówno a nie kocham! Możesz się pieprzyć ze swoim doktorkiem suko!
-Austin, chłopie uspokój się!- powiedział spokojnie Justin.
-Zamknij się i pieprz ją!- krzyknąłem- Możesz zapomnieć o mnie i tym co mówiłem. Wykasuj mój numer z telefonu, nie będzie ci potrzebny...
-Austin...-powiedziała cicho- nie odchodź, proszę. Mam tylko ciebie, proszę Austin! Nie rób mi tego!- w jej załamującym się głosie dało się usłyszeć żal. Spojrzałem w oczy dziewczyny, wyrażały ból, smutek i nadzieję, że wrócę.
-Nie masz nikogo Jade. Straciłaś mnie- pokręciłem głową i prychnąłem z pogardą wychodząc z jej pokoju.
-Austin...wróć do mnie! Ja cię kocham!- usłyszałem krzyk dziewczyny.
-Spokojnie shawty, oni zawsze wracają- głos Justina dobiegł do moich uszu, a ja roześmiałem się i wsiadłem do windy.
Powoli szedłem tam, dokąd prowadziły mnie nogi. Czułem się jak ostatni idiota. Przespałem się z dziewczyną, która tylko mnie wykorzystała. Wszystkie są takie same, mówią, że kochają, oddają ci się, a potem okazuje się, że wcale cie nie kochała. Nie bolało mnie to, ze mnie okłamała...bolało mnie to, że ja kochałem ja naprawdę szczerze i pokazałem jej to, a ona perfidnie to wykorzystała i powiedziała, że mnie kocha. Czemu gdy masz nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży to los zabiera ci to i zdaje się mówić "Nabrałem cie frajerze! Nigdy nie będzie dobrze!". Przez cały dzień włóczyłem się po mieście bez żadnego celu i dopiero teraz poczułem jak bardzo bolą mnie nogi i jak bardzo głodny jestem. Ruszyłem w stronę domu.
-No nareszcie! Gdzie ty byłeś tyle czasu?- powiedziała mama, gdy jedną nogą przekroczyłem próg naszego skromnego mieszkania.
-Cześć mamo- mruknąłem i bez słowa pomaszerowałem do swojego pokoju.
-Austin co się dzieje?- mama usiadła obok mnie na łóżku i objęła mnie ręką mocno przytulając.
-Nic- mruknąłem.
-Nie kłam mi tu! Przecież widzę, że coś się dzieje...
Miałem jej wszystko powiedzieć? Miałem się przyznać, że kochałem się z Jade, a ona potem całowała się z innym? Mama by mnie udusiła i zaczęła zadawać milion pytań, ale wiedziałem, że nie mogę jej okłamać. Moja mama jest jak wykrywacz kłamstw, zawsze się zorientuje kiedy kłamie. Musiałem jej to powiedzieć, to nie będzie łatwe.
-No wiec...?- odezwała się po chwili.
-Tylko mi nie przerywaj, a potem nie zadawaj głupich pytań, ok?- mama pokiwała głową, westchnąłem i zacząłem opowiadać- No więc kiedy wróciłem ze szkoły zadzwoniła Jade żebyśmy się spotkali, oczywiście się zgodziłem. Rozmawialiśmy i ją pocałowałem, było mi głupio, chciałem iść do domu, ale napisała mi żebym do niej wrócił i....-zatrzymałem się.
-I co?- zapytała mama spoglądając na mnie.
-Mówiłem żebyś nie przerywała, tak?- zacząłem nerwowo szarpać końcówki swoich włosów- I my...umm...no wiesz- oblizałem wargi. Mama pokręciła głową, ona na prawdę chciała to usłyszćc z moich ust czy tylko udawała, że nie wie?- Trochę nas poniosło w tym szpitalu i.....dobra nie ważne, po prostu się ostro pokłóciliśmy okej?!- gwałtownie podniosłem się z łóżka i podszedłem do okna.
-O co? Przecież o nic błahego...-dopytywała mama.
-Cholera nie waże! Jade jest suką i tyle w temacie. Zakłamaną suką, wykorzystuje wszystkich w koło! Nie liczy się z niczyimi uczuciami! Jak mogłem być tak głupi i ślepy?!- spuściłem głowę i mocno zacisnąłem powieki usiłując zatrzymać łzy, które już od jakiegoś czasu były w kącikach moich oczu. Tylko jedna zdołała się wydostać i powoli spływała po moim policzku.
Spojrzałem na mamę która stała kilka kroków ode mnie przyglądała mi się ze współczuciem. Odszedłem od okna, wyminąłem mamę i poszedłem do salonu. Otworzyłem barek i zacząłem przeglądać alkohole, po krótkim namyśle sięgnąłem po Jack Daniels'a. Szczerze nie wiem skąd mama go wytrzasnęła, pewnie od jakiejś koleżanki ale to obchodziło mnie akurat najmniej. Odkręciłem butelkę i zacząłem pić.
-O kurwa- powiedziałem kaszląc.
Gardo mnie paliło, ale mimo to piłem dalej.
-Austin! Zostaw to!- krzyknęła mama wchodząc do pokoju.
-Nie!-warknąłem i powoli chwiejnym krokiem ruszyłem do pokoju.
-Austin cholera, zostaw!- mama próbowała mnie zatrzymać i wyrwać butelkę z ręki.
-Puść mnie kobieto!- lekko odepchnąłem mamę.
Opadłem na łóżko w kurewsko niewygodnej pozycji- pewnie wyglądałem jak połamany popieprzeniec, zasnąłem.
Obudziło mnie jasne światło wpadające przez okno
-Jezus maria!- mruknąłem i z trudem usiadłem na łóżku.
Rozejrzałem się po pokoju, na podłodze zobaczyłem butelkę po whisky, moje nozdrza drażnił zapach alkoholu, a głowa bolała mnie niemiłosiernie. Próbowałem wstać ale natychmiast przewróciłem się na łóżko. Po kilku nie udanych próbach poddałem się. Sięgnąłem do kieszeni spodni po telefon i odblokowałem go. Miałem 30 nieodebranych połączeń oraz podobna liczbę smsów. Wszystko od Jade. Nagle mnie oświeciło i przypomniałem sobie wczorajszy dzień, wolałbym żeby to nie wracało. Wszedłem w galerię zdjęć i zacząłem przeglądać zdjęcia, które zrobiliśmy sobie z Jade, kasowałem każde po kolei, bez zastanowienia. Ból i złość wróciły. Gwałtownie wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę łazienki, zrzuciłem z siebie śmierdzące ciuchy i wszedłem pod prysznic. Kilka minut wystarczyło bym się zrelaksował, nasmarowałem ciało żelem pod prysznic, spłukałem piane i wyszedłem z kabiny. Z ręcznikiem owiniętym wokół bioder poszedłem do pokoju, gdzie ubrałem czyste ubrania.
-Cześć mamo- powiedziałem wchodząc do kuchni, pocałowałem ją w policzek.
Wyciągnąłem z lodówki potrzebne składniki, zrobiłem sobie kanapki i usiadłem przy stole.
-Powiesz mi o co się pokłóciłeś z Jade?- powiedziała mama zatroskanym głosem.
-Nie. Nie chcę o tym gadać- spuściłem wzrok i tępo gapiłem się na kanapki.
-Okej, ale to musiało być coś poważnego skoro tak się wczoraj zachowałeś...
-Tak. Przepraszam mamo, nie wiedziałem co robić- podrapałem się po karku.
-Porozmawiaj z nią- mama uśmiechnęła się.
-Nie mamy o czym, mamo. Dla mnie wszystko jest jasne, wykorzystała mnie- wzruszyłem ramionami. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Spojrzałem zaskoczony na mamę i poszedłem otworzyć drzwi.
-Czego chcesz?- zapytałem oschle opierając się o framugę drzwi.
-Porozmawiać, wyjaśnić...proszę Austin- jej oczy zaszkliły się.
-Ej chwila...nie powinnaś być w szpitalu?
-Zgadza się ale uciekłam żeby to wyjaśnić, bo nie odbierasz telefonu- przygryzła wargę.
-Chyba kazałem ci skasować mój numer! Nie jest ci potrzebny Jade- warknąłem- Byłem głupi myśląc, że po tym wszystkim coś się zmieni, że mnie dostrzeżesz i pokochasz, ty zawsze byłaś, jesteś i będziesz suką, której na niczym nie zależy, wracaj do swoich przyjaciółeczek. Miałaś rację, Mahone musi znaleźć sobie dziewczynę, która go zrozumie- spuściłem wzrok i odwróciłem się- Narka Jade, to koniec.
-Austin...- spojrzałem na dziewczynę, po jej policzkach spływały łzy.
-Nie bierz mnie na litość, to śmieszne- zaśmiałem się.
-Nie biorę cię na litość idioto! Chodź tu- dziewczyna chwyciła mnie za koszulkę i przyciągnęła mnie do siebie- Austin uwierz mi proszę. Justin zaczął całować mnie w momencie, gdy wszedłeś do pokoju- Jade patrzyła w moje oczy.
-Wiedziałaś, ze tam stoję i go całowałaś, a potem się rozbuczałaś! Wiarygodne, rzeczywiście!- zakpiłem.
-Byłam w szoku, okej? Kochanie co mam zrobić żebyś mi uwierzył?- położyła dłoń na moim policzku a ja szybko ja zrzuciłem.
-Nic rozumiesz, nic! To koniec, możesz wrócić do swojego doktorka i dawać mu dupy!- krzyknąłem- Jesteś dziwką! Zabawiasz się wszystkimi! A każdy chłopak leci na ciebie...co za idioci. Może i masz ładne ciało ale cycki na bank masz wypchane!- wrednie się uśmiechnąłem i szybko pożałowałem. Dziewczyna mocno uderzyła mnie w twarz.
-Jakoś wczoraj jak mnie pieprzyłeś to nie zastanawiałeś się czy są sztuczne!
-Bywa- wzruszyłem ramionami- Po prostu uważałem cię za kogoś kim nie jesteś i nie myślałem logicznie!
-Austin ogarnij się i przejrzyj na oczy! Kocham Cię i pokazałam Ci to wczoraj! Oddalam Ci całą siebie! A słowa "Kocham Cię" płynęły prosto z serca, nie powiedziałam ich dlatego, że było mi cholernie dobrze! Gdybym była ta suką co kilka dni wcześniej to nawet bym cie nie tknęła! Dobrze o tym wiesz, kotku- pogłaskała mnie po policzku. W jej oczach widziałem niepewność, jakby się wahała czy ma coś zrobić czy nie.
W głowie miałem plątaninę myśli, nie wiedziałem czy mówi prawdę czy kłamie. Nie wiedziałem nic, poza tym, że ją kocham i jestem na dobrej drodze by ją stracić.
-Wiec...?- zapytała i przygryzła wargę.
-Kocham Cie- powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-Wybaczysz mi?- jej oczy ponownie się zaszkliły.
-Tak- otworzyłem ramiona i mocno przytuliłem dziewczynę.
-Jezu dziękuje kochanie!- Jade złożyła na moich ustach soczystego buziaka- Kocham cię- powiedziała patrząc w moje oczy.
-Ja ciebie też. Tylko muszę cie o coś zapytać- splotłem nasze palce- Jade pójdziesz ze mną na bal?
-Austin no oczywiście kochanie!- Jade poczochrała moją grzywkę.
-I nie będziesz się mnie wstydziła?- uśmiechnąłem się nieśmiało.
-Nie, bo ty jesteś jedyną osobą, której zdanie mnie obchodzi, reszta może się wypchać.
-Chodź- pociągnąłem Jade za rękę do wnętrza domu.
-Dzień dobry- przywitała się.
-Cześć- odpowiedziała mama.
-Mamo to jest Jade moja...
-Dziewczyna- zachichotała Jade.
-Kochanie moja mama- uśmiechnąłem się szeroko.
-Miło mi panią poznać- Jade uścisnęła dłoń mamy.
-Mnie również- powiedziała mama lekko potrząsając ręką Jade, po czym spojrzała na mnie- Masz śliczną dziewczynę, pasujecie do siebie.
-Wiem i dziękuje- pocałowałem dziewczynę we włosy- Jade jesteś cala czerwona...wyglądasz słodko- zagruchałem
-Austin przestań, zawstydzasz mnie- Jade schowała głowę w moim ramieniu, a ja cicho zachichotałem.
-Idę do siebie mamo- uśmiechnąłem się.
-Tylko ostrożnie mi tam, nie szaleć- zachichotała mama posyłając mi jednoznaczne spojrzenie.
Ścisnęłam Austina za rękę i popatrzyłam na jego twarz. Był bardzo zdenerwowany, ale chyba szczęśliwy. W blasku księżyca wyglądał na prawdę olśniewająco. Miał włosy postawione na żelu i czarny elegancki garnitur, który sama mu kupiłam. Jednak głównym elementem jego wyglądu był śnieżnobiały uśmiech powodujący miliony motylków w moim brzuchu.
-Idziemy?- spytałam szeroko się uśmiechając
-Ummm...tak- cicho odpowiedział i odwzajemnił gest.
Jego ręce się trzęsły, a nogi były jak z waty, jednak wbrew pozorom było to bardzo urocze. Posłałam mu słodki uśmiech i lekko pociągnęłam go za rękę. Chwyciłam za klamkę wiekowych, drewnianych drzwi i stanowczo je pchnęłam. Tak, wiem, przeważnie to chłopcy otwierają drzwi przed dziewczynami, jednak Austina paraliżował strach i chciałam mu zaoszczędzić jeszcze większego stresu. Domyślałam się, że potwornie bał się, że znowu go poniżę przed wszystkimi ludźmi w szkole, z resztą... nie dziwiłam mu się, miał powody, żeby tak myśleć. Przed wypadkiem byłam podstępną i złośliwą suką i pewnie, gdyby nie wydarzenia minionych tygodni, wymyśliłabym taki czy inny plan, aby go zniszczyć. Austy pewnie nie był jeszcze do końca przekonany, co do mojej zmiany i nie miałam mu tego za złe. Wiedziałam, że musi się oswoić z "nową" Jade. Popatrzyłam na chłopaka jeszcze raz i szerzej otworzyłam drzwi. Blask kolorowych lamp i reflektorów oślepił nas, lecz po chwili przyzwyczailiśmy nasze oczy do tych warunków. W momencie, gdy weszliśmy na salę wszystkie oczy skierowały się na nas. Widać było, że wszyscy byli niezmiernie zaskoczeni a nawet można powiedzieć, że zszokowani. Austin nerwowo ścisnął moją dłoń i spojrzał na mnie z niepokojem. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i szepnęłam mu do ucha:
-Pamiętaj, że jesteś dzisiaj księciem i to ty masz nad nimi władzę, nie oni nad Tobą- pewnym krokiem udałam się w głąb sali.
Z różnych zakątków sali dochodziły szepty i śmiechy, ignorowałam je wszystkie póki nie usłyszałam piskliwego głosu Amy.
-Jade! Jak dobrze znów cię widzieć wśród nas- mocno mnie przytuliła lecz szybko się odsunęła, gdy nie odwzajemniłam gestu.
-Chciałabym powiedzieć to samo- uśmiechnęłam się sztucznie.
-A ten biedak co robi obok mojej przyjaciółki?- z obrzydzeniem zlustrowała go wzrokiem.
Austin mocniej ścisnął moją dłoń i przyciągnął mnie bliżej siebie szeroko się uśmiechając.
-Nie twoja sprawa Amy, po za tym od kiedy jestem twoja przyjaciółka?- prychnęłam z pogardą.
-Jakoś nie zauważyłem żebyś choć trochę przejmowała się Jade kiedy leżała w szpitalu...-wtrącil Austin- więc dlaczego nazywasz ją swoją przyjaciółka?
Amy spojrzała na niego mrużąc oczy.
-Zamknij się Mahone. Więc dowiem się co ten przydupas robi obok ciebie czy nie?
-Ten przydupas jest chłopakiem twojej...jak śmiem twierdzić ex przyjaciółki- powiedział Aus uśmiechając się z wyższością i poprawił kołnierzyk koszuli. Amy wybuchła niepohamowanym śmiechem i gestem ręki wskazała na Katy, aby do nas podeszła. Po chwili obie śmiały się trzymając się za brzuch. Teatralnie wywróciłam oczami i wyminęłam dziewczyny mówiąc głośno
-Suki.
-Chodź kochanie- Austin pociągnął mnie na sam środek parkietu, zmniejszył dystans między nami i swoim czołem dotykał mojego. Mogę przysiąc, że w jego oczach widziałam ogromną miłość i szczęście, objął mnie rekami w talii i zaczął powoli kołysać się na bok.
-Kocham Cię Jade- szepnął do mojego ucha promiennie się uśmiechając.
-Wiem, ja Ciebie tez Austin- powiedziałam zarzucając mu ręce na szyje.
Nadal czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych, oczywiście wcześniej tego doświadczyłam ale teraz mnie to irytowało, wtuliłam się w ramie chłopaka i mocniej oplotłam go rękoma. Czułam się tak dobrze w jego ramionach, chciałabym aby nigdy mnie nie puszczał, rozkoszowałam się tym momentem, gdy usłyszałam szept Austina
-Mam coś dla ciebie kochanie- uśmiechnął się tajemniczo, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem- Może to nie będą drogie łańcuszki z diamentami...
-Nie potrzebne mi one, mam ciebie- wtrąciłam posyłając mu szczery uśmiech.
-...ale myślę, że powinno ci się spodobać. Stój tu i nigdzie się nie ruszaj, okej?
-Okej- pokiwałam głową- Ale gdzie ty idziesz?- zapytałam kiedy chłopak odszedł kilka kroków ode mnie.
-Po prostu stój, zaufaj mi- uśmiechnął się i zniknął w tłumie.
Wiem, ze to niedorzeczne ale bałam się, że mnie wystawił, że chce mnie ośmieszyć przed cała szkoła...jak ja robiłam to niejednokrotnie w jego przypadku, czego teraz żałuję. Nagle muzyka ucichła, reflektory zgasły, zostały tylko dwa, oświetlające moja i Austina sylwetkę. Wszyscy skupili wzrok na chłopaku i szeptali między sobą. Szatyn podał coś DJowi. Instynktownie spojrzałam na dziewczyny, które stały i patrzyły na mnie z idiotycznym uśmiechem na twarzy, zignorowałam to i wzrok przeniosłam na swojego chłopaka.
-Jade MacCartney- powiedział głośno do mikrofonu, patrząc mi w oczy- to dla Ciebie, kochanie- Mahone skinął głową na DJa i w sali rozbrzmiała melodia, której nigdy wcześniej nie słyszałam i nim zdołałam się zorientować do moich uszu dobiegł głos Austina-
Is 11:11 make a wish make a wish and say
I hope you come true
1 2 3 4 soon as you walk through the door
Counting 5 6 7 8 9 one million thoughts quick hit my mind.
Where have you been lately?
You know it drives me crazy
You know i miss your kiss
Hate to let you see me like this
because i know when she's on my mind
She's got me all worked up inside
And i know it's going down tonight
Because she's moving and it feels so right
Girl you got me feeling right
And I know that you've been hating me
Let the things I said be history
You can move like that I can move like this
Girl you know its time to make a wish
Make a wish girl
Rozejrzałam się po sali, wszyscy stali z rozdziawioną buzią, moje serce zaczęło szybciej bić kiedy chłopak śpiewał kolejne wersy piosenki, uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Po chwili Austin zakończył piosenkę i podszedł do mnie wyciągając rękę, złapałam ją i zostałam zaciągnięta na mini scenę na której znajdowało się krzesło, chłopak ruchem reki wskazał abym na nim usiadła.
-Co ty wyprawiasz?- zapytałam wygodnie usadawiając się na krześle.
-Zobaczysz kochanie- pocałował mnie w nos i muzyka oraz jego głos znów wypełniły pomieszczenie.-
Turn your radio up, Turn your radio up
Ain’t no other Shawty I’ve heard of baby,
Put a million on that that that that,
I took my world and gave you half of it baby,
I pray I’ll never get it back back back back.
I love your style,
I love your smile,
I love your eyes,
They look like diamonds to me!
But you could have it all,
All of it baby,
In your favorite store blowin’ stacks stacks stacks.
Cus I know that all my dreams
Are coming true yeah
And I know-ow-ow-ow-ow-ow
I’ll never feel the way I feel girl,
With you oh baby you yeah you,
You oh baby you yeah you,
I’ll go up and get a star for you baby
Pick it out and bring it back back back back
I’m glad you opened up your heart for me baby
I ain’t lying that’s a fact fact fact fact
(...)
You the only one I want if you were to leave me
I don’t know what I would do instead stead stead stead
Cus I love ya I love ya
Even if I’m tempted I swear
I’ll never put none of them other above ya
(...)
I’ll be making you my Mrs.
We can look exquisite, trips to the pacific
Look up in the sky like look Mèma I did it.
Austin przez cały czas z ogromna miłością i uwielbieniem wpatrywał się w moje oczy, jego lewa dłoń spoczywała na moim policzku a kciuk głaskał go z wielką delikatnością, miedzy wersami piosenki chłopak łączył nasze usta w słodkim pocałunku. Na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech, w kącikach oczu wyrażających bezgraniczną miłość i zachwyt szkliły się łzy, które po chwili zaczęły spływać po moich policzkach. Austy wierzchem dłoni otarł moje łzy i mocno przytulił mnie od tylu a ja wtuliłam się w jego ramie i zaciągnęłam jego zapachem rozkoszując się tą wspaniałą chwilą. Szybko przeleciałam wzrokiem po zgromadzonych i zauważyłam, że kilka osób trzyma uniesione do góry telefony.
-Kocham Cie najmocniej Austy- powiedziałam kiedy chłopak umilkł.
-Ja ciebie też kocham- delikatnie odwrócił moją głowę w swoją stronę i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Po chwili oderwał się ode mnie i powiedział
-Mam dla ciebie coś jeszcze kochanie, zamknij oczy- wykonałam jego polecenie i po chwili poczułam jak coś zimnego dotyka mojego dekoltu.
-Co to?- zapytałam nie otwierając oczu.
-Sama zobacz- otworzyłam oczy i zobaczyłam literkę "A" wysadzana diamencikami, zawieszona na delikatnym srebrnym łańcuszku- Dziękuje, jest śliczny...ale musiałeś wydać na niego majątek, nie chce żebyś wydawał na mnie tyle pieniędzy.
-Przestań, jesteś moją dziewczyną i zasługujesz na to co najlepsze- pocałował mnie w czubek głowy.
-Austin, kotku ale kwiaty naprawdę by starczyły- powiedziałam ujmując jego twarz w dłonie- nie zależy mi na drogich prezentach, tylko na tobie i twojej miłości...prawdę mówiąc nie zasługuję na takie prezenty, zbyt długo byłam dla ciebie suką by zasłużyć na cokolwiek od ciebie kotku- spuściłam wzrok i patrzyłam się na jakiś punkt w podłodze.
-Hej, kochanie spójrz na mnie- delikatnie podniósł moją brodę sprawiając tym, że nasze spojrzenia spotkały się- może i byłaś dla mnie nie mila ale wiem, że w głębi serca byłaś tą Jade którą znam teraz, wydaje mi się, że to była twojego rodzaju zasłona, w ten sposób chroniłaś się przed ludźmi, których nie chciałas w swoim życiu- mocno mnie przytulił i pogłaskał po plecach.
-Ale był taki jeden który mimo wszystko nie dawał za wygraną- zachichotałam.
-Cóż...jestem uparty i dążę do celu- Austin wzruszył ramionami i spojrzał na moja literkę- jeśli zależy ci na mojej miłości to oto jej dowód kochanie, to zabrzmi egoistycznie ale jak długo ona będzie na twojej szyi tak długo będziesz moja- kątem oka zobaczyłam jak wszyscy nam się przyglądają z zaciekawieniem.
-A oto mój dowód miłości- chwyciłam za garnitur chłopaka i przyciągnęłam go bliżej siebie łącząc nasze usta w pełnym miłości pocałunku- wszyscy na sali zaczęli klaskać, choć to Austinowi nalezą się brawa za wspaniały występ. Po chwili oderwałam się od chłopaka ciężko dysząc. Krzyknął "dziękuje" i zeszliśmy ze sceny. Dużo osób patrzyło na niego z podziwem i gratulowało mi wspaniałego chłopaka. Katy i Amy patrzyły na niego z przekąsem stojąc w objęciach swoich chłopaków. Znałam je dobrze i widziałam, że mi zazdroszczą, z reszta zawsze mi zazdrościły ale teraz na prawdę miały do tego powód, miałam wspaniałego księcia, który uczynił mnie księżniczką dzisiejszej nocy. Sprawił, że poczułam się wyjątkowo, nigdy nikt nie okazał mi uczuć w ten sposób. Zarzuciłam ręce na szyje chłopaka i wtuliłam się w jego ramię, a on objął mnie w talii i znów kołysaliśmy się na boki ciesząc się tylko swoją obecnością.
______________________________________________________________________________
Cześć skarby ♥
Ja i Mally mamy nadzieję, że opowiadanie Wam się podobało :)
Jeśli przeczytaliście to zostawcie komentarz, to bardzo nas motywuje.
Za wszystkie komentarze z góry dziękujemy!
Tu możecie nas znaleźć:
Mój twitter klik
Twitter Mally klik
Confident x
-O mój Boże ta sukienka leży na Tobie jak na księżniczce- powiedziała wyraźnie zafascynowana Amy
-Którą oczywiście jesteś -dodała szybko Katy
-Oh dziękuję- wydukałam ze sztuczną wdzięcznością. Za fakty nie powinno się przecież dziękować, ale no cóż, chciałam okazać im trochę więcej uprzejmości niż trzeba.
-Wezmę ją- powiedziałam do ekspedientki i podałam jej swoją złotą kartę kredytową
-Jak chcecie to możecie sobie coś wybrać- rzekłam z wyższością do moich przyjaciółek- pewnie nic nie będzie na was leżało tak idea... jak na mnie....lecz mam nadzieję, że znajdziecie coś w miarę przyzwoitego - posłałam im wymuszony uśmiech a one natychmiast pobiegły w głąb sklepu.
-Ah Ci ludzie z niższych sfer, rzucają się na każdą możliwą okazję- powiedziałam do ekspedientki śmiejąc się z pobłażliwością. Kobieta obdarzyła mnie nie zbyt miłym spojrzeniem i odeszła. No cóż to było dziwne, ale pewnie sama była biedaczką. Współczuję jej z całego serca, ja bez pieniędzy nie przeżyłabym długo. Wiele ludzi twierdzi, że one szczęścia nie dają, ale popatrzcie na mnie, mam kasę i jestem w pełni szczęśliwa.
-Patrz co znalazłyśmy!- usłyszałam głos Amy i Katy dobiegający z końca sklepu. Westchnęłam i skierowałam się w ich stronę. Dziewczyny trzymały w rękach dwie sukienki: jedną czarną, a drugą grafitową. Nie były one aż tak piękne, więc pozwoliłam im je zatrzymać.
-Dziękujemy Jade!!!- krzyczały podekscytowane- jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie.
-Wiem to dziewczyny, ale na prawdę musimy już iść- odparłam niezadowolona próbując wyswobodzić się z ich uścisku.
Zapłaciłam za ubrania i już miałam opuścić budynek, gdy nagle w progu pojawił się niejaki Austin Mahone. Może i był ładny, ale nigdy nie miał przy sobie nawet złamanego grosza, co definitywnie skreślało go z mojej listy fajnych osób. Stanęłam jak wmurowana. Co on tutaj robił?! Przecież to sklep dla ludzi z kasą! Popatrzyłam na niego zmieszana, lecz szybko się opamiętałam i skierowałam się w stronę szklanych drzwi wyjściowych. Nagle poczułam jak ktoś próbuje mnie zatrzymać, chwytając za moje ramię.
-Puść mnie, nie dotykaj mnie zboczeńcu- odburknęłam i spojrzałam w górę. Nad sobą zobaczyłam speszonego Austina.
-Przepraszam, nie..nie chciałem żebyś odebrała to w taki sposób- wydukał zakłopotany chłopak nerwowo pociągając za końcówki swoich włosów.
-Czego chcesz?- Zapytałam stanowczo, obdarzając go wzrokiem pełnym pogardy.
-No więc...ja...chciałem się zapytać... czy nie poszłabyś ze mną na bal maturalny...?- spytał przygryzając wnętrze policzka.
-Ja?! Z Tobą?! Cooo?!- wybuchłam sztucznym śmiechem. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam przyjaciółki, które także chichotały nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
-Oj Mahone- powiedziałam kładąc rękę na jego ramieniu lecz szybko ją cofnęłam i otrzepałam- ty to wiesz jak nas rozbawić.
-Więc... odmawiasz?- zapytał Austin nieśmiało na mnie spoglądając.
-A jak myślisz?!- parsknęłam rozbawiona- To nie twoja liga bejbe, pogódź się z tym- posłałam mu "uprzejme" spojrzenie
-Ale..dlaczego?- powiedział zirytowany chłopak- odrzucasz mnie tylko dlatego, że nie mam tyle kasy co ty? Tylko dlatego, że nie noszę markowych ciuchów i nie wożę swojego tyłka w limuzynie z jaccuzii? Tylko dlatego, że mój ojciec nie jest chorobliwie bogatym biznesmenem, który ma służbę spełniającą zawsze i wszędzie wszystkie jego zachcianki, tak to dlatego?- zapytał brunet z wielkim żalem w oczach, jednak zbytnio mnie to nie wzruszyło.
-Tak, między innymi dlatego- odparłam znudzona oglądając na swoje paznokcie- Austin pomyśl czy wyobrażasz sobie Ciebie i mnie, ugh... razem... na tym balu? To byłoby delikatnie mówiąc...umm...dziwne...pochodzimy z różnych światów..
-I co?- przerwał mi rozzłoszczony-To ma być dla nas przeszkodą?
-W zasadzie tak, jeżeli w ogóle przyszło Ci to do głowy to od razu wyjaśniam...ugh nic do Ciebie nie... czuję, nigdy nie czułam i nigdy w całym życiu, choćby zrobili mi pranie mózgu to nic do Ciebie nie poczuje, to nie moja bajka, znajdź sobie lepiej jakąś biedaczkę Mahone, ona na pewno lepiej Cię zrozumie- obdarzyłam go wymuszonym uśmiechem i odważnym krokiem pomaszerowałam w stronę wyjścia. Gdy byłam już w progu usłyszałam jeszcze głos Austina:
-Jade, pomimo tego, że zachowujesz się jak snobka to wiem, że w głębi serca taka nie jesteś i wierzę, że kiedyś ujawnisz swoje prawdziwe oblicze.
Po tych słowach prychnęłam z pogardą i wyszłam ze sklepu zamykając za sobą drzwi. Zimny podmuch wiatru uderzył w moje ciało. Mocniej okryłam się kurtką i ruszyłam przez drogę. Byłam już na środku, gdy niespodziewanie usłyszałam wołanie ekspedientki. Nie słyszałam dokładnie wszystkich wypowiadanych przez nią słów jednak mogłam zorientować się, że chodzi jej o sukienkę, którą trzymała w ręce i której widocznie zapomniałam zabrać ze sobą ze sklepu. Odwróciłam się i miałam zamiar zawrócić. Zobaczyłam, że z naprzeciwka nadjeżdża dość duży samochód więc jak najszybciej chciałam się stamtąd ulotnić. Miałam na nogach szpilki, które bardzo utrudniały chodzenie, tym bardziej szybkie. Zrobiłam kilka kroków w przód i poczułam jak tracę kontrolę nad swoim ciałem. Upadłam. Auto było coraz bliżej, próbowałam się ruszyć, krzyczeć, machać, lecz byłam niczym sparaliżowana. Pomimo tego kierowca chyba mnie zauważył bo zaczął gwałtownie hamować, jednak było już za późno. Jasne światła oślepiły mnie i poczułam wielki ucisk w klatce piersiowej. Zemdlałam.
Austin
Wsadziłem ręce do kieszeni i opuściłem sklep. Szedłem przed siebie ze spuszczona głową, co chwile na kogoś wpadałem, przepraszałem i szedłem dalej. Z zamyśleń wyrwał mnie pisk opon, gwałtownie się odwróciłem
-Kurwa Jade!- krzyknąłem i pobiegłem na miejsce zdarzenia.
-Austin, Jade...-pisnęła Amy
-No kurwa widzę! Zadzwoniłyście po karetkę?- dziewczyny pokręciły głowami.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do szpitala. Karetka była w drodze. Podbiegłem do leżącej na ulicy dziewczyny i przyłożyłem dłoń do jej szyi, żyła ale oddychała ciężko, po za tym miała slaby puls.
-Cholera co się stało?- zapytałem.
-Wybiegła mi na ulice, nie zdążyłem zahamować i proszę...-powiedział mężczyzna wskazując ręką na nieprzytomna dziewczynę. Westchnąłem.
-Jade obudź się- klepałem ja po policzku- Jade!
Nagle znikąd zjawili się sanitariusze, położyli ja na noszach i wsadzili do karetki, po czym odjechali. Amy i Katy już się opanowały i żegnając się buziakiem w policzek ruszyły w dwie przeciwne strony. Nigdy ich nie zrozumiem, kobiety to wieczna zagadka. Ja również udałem się do domu. W głowie wciąż miałem sytuacje ze sklepu i sprzed niego. Tak cholernie się o nią martwiłem. Usiadłem na łóżku i schowałem głowę w dłonie. Nie bylem w stanie myśleć o niczym innym niż Jade leząca na ulicy. Podniosłem się z łóżka i wyszedłem z domu. Szybko szedłem w stronę szpitala, który nie był blisko. Zawsze mogłem poczekać na autobus ale szkoda mi czasu. Po 20min szybkiego spaceru dotarłem do celu. Pani w recepcji poinformowała mnie gdzie jest Jade. Wsiadłem do windy, nacisnąłem guzik z numerem 7 i cierpliwie czekałem aż winda zatrzyma się na wskazanym pietrze. Gdy tylko drzwi lekko rozsunęły się, wybiegłem z małego ciasnego pomieszczenia i ruszyłem na poszukiwanie sali 135b. Poszło szybko. Stałem na zewnątrz i przez szklane okno patrzyłem jak klatka brunetki równomiernie unosi się i opada. Wyglądała tak niewinnie. Po cichu wszedłem do pokoju nie spuszczając wzroku z dziewczyny, pochyliłem się nad jej łóżkiem i pocałowałem ja w usta.
-Wybacz, to była jedyna oka...-dziewczyna poruszyła się niespokojnie, a ja dałem dyla z pokoju.
Moje serce biło jak oszalałe. A co jak ona to...czuła? Zabije mnie. Znalazłem jakiegoś lekarza i zapytałem o stan zdrowia koleżanki z klasy. Nie było z nią najlepiej, była w śpiączce- za kilka dni miała się wybudzić, a jej zebra były mocno poobijane. To cud, ze się nie złamały, a dziewczyna nie odniosła większych obrażeń. Opuściłem budynek pogotowia i wolnym spacerowym krokiem ruszyłem do domu. Zastanawiało mnie jedno, dlaczego Katy i Amy poszły do domu, kilka minut po zdarzeniu wyglądały jakby nic się nie stało. Po prostu olały Jade, to nie w porządku. Oczyściłem umysł z tych myśli i w spokoju dotarłem do domu. Robiło się późno, wiec według mojego planu dnia czas poćwiczyć. Ściągnąłem koszulkę i rzuciłem ja na łóżko. W obie ręce wziąłem hantle. Zrobiłem 5 serii po 50 podniesień, po czym przeniosłem się na rower stacjonarny. Łopatki bolały mnie niesamowicie, a pot lal się strumieniami z mojego czoła, klatki i pleców. Bylem wykończony po prawie 2 godzinnym treningu ale cóż jeśli chce się dobrze wyglądać trzeba pocierpieć. Zmęczony i wycieńczony poczłapałem do kuchni.
-O już wróciłaś?- zapytałem mamę, która właśnie ściągała płaszcz.
-Mhm, a ty znów ćwiczyłeś?- uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem gest i zabrałem się za przygotowywanie kolacji dla nas.
-I jak tam? Zaprosiłeś ja na ten bal?- mama oparła się o blat i przyglądała mi się z uwaga.
-Tak- westchnąłem- ale potraktowała mnie jak....po prostu mnie wyśmiała i dala do zrozumienia, ze jeśli nie mam kasy to jestem nikim- wzruszyłem ramionami.
-Tak mi przykro synku- mama położyła rękę na moim ramieniu.
-Och daj spokój, ona zawsze taka jest. Zawsze innych traktuje z wyższością, zawsze jest pieprzoną suką!
-Austin! Wiesz, ze tak nie wolno się wyrażać o kobietach! Wychowałam Cię na dobrego chłopaka.
-Wiem mamo i dziękuję. Ja tylko stwierdzam fakty. Straciłem apetyt- nałożyłem mamie jajecznice i wyszedłem z pomieszczenia. Wyjąłem z szafy piżamę i udałem się do łazienki. Brudne ubrania wrzuciłem do pralki, wszedłem pod prysznic, nasmarowałem się żelem pod prysznic i pozwoliłem cieplej wodzie spływać po ciele. Po relaksującym kilku minutowym prysznicu wróciłem do pokoju. Zmęczony opadłem na łóżko, a sen zmożył mnie bardzo szybko.
-Austy wstawaj!- poczułem tyrpanie.
-Ugh, 5 minut!- mruknąłem i przyłożyłem poduszkę do twarzy.
-Austin! Spóźnisz się do szkoły, a i tak zaspałeś! Ruszaj się jest 6:55
-Co?!- poderwałem się jak oparzony. Cholera!
Założyłem czyste ubrania i poszedłem do łazienki.
-Boże, wyglądam jak Einstein!- mruknąłem widząc swoje odbicie w lustrze.
Podłączyłem prostownice do kontaktu i wyprostowałem włosy. Tak jestem chłopakiem i prostuje włosy, ale tylko dlatego ze w prostych wygadam o niebo lepiej. Moje nozdrza drażnił zapach jajecznicy z boczkiem, wiec czym prędzej udałem się do kuchni.
-Mmm ale pachnie- usiadłem przy stole, a mama podała mi talerz-Dziękuje.
Szybko opróżniłem naczynie, odłożyłem je do zlewu i poszedłem do pokoju. Cholera za 20min mam autobus szkolny. W pospiechu spakowałem książki do plecaka, a następnie pobiegłem na przystanek. Uff zdążyłem w ostatniej chwili. Po kilku minutach jazdy autobus zatrzymał się, a młodzież popędziła w stronę budynku szkoły. Kiedy tylko przekroczyłem jej próg poczułem to dziwne uczucie, gdy setki osób skupia wzrok na twojej osobie. Każdy szeptał coś miedzy sobą, a ja nadal nie wiedząc o co chodzi pewnym krokiem zmierzałem do swojej szafki.
-To on zaprosił Jade MacCartney na ten bal?
-To ten frajer, myślał ze Jade pójdzie z nim na bal! Żałosne!
Słyszałem drwiące glosy. Zastanawiałem się skąd oni to wiedzą. Niedaleko mojej szafki stały Amy i Katy cicho chichocząc. Ah no tak, przecież one robią za nasze szkolne TMZ. Zawsze maja gorące ploteczki. Wyjąłem z szafki potrzebne rzeczy i udałem się do sali matematycznej.
Przez cały dzień musiałem stawiać czoło głupim docinkom.
"Taki biedak jak ty nigdy nie umówi się z taka panna jak MacCartney"
"Naiwny jesteś Mahone"
Ugh, ci ludzie nic o mnie nie wiedza! Nie wiedza dlaczego żyje tak, a nie inaczej! Nie wiedzą, że wychowuje mnie tylko mama i podziwiam ją za to. Oceniają mnie tylko po ubiorze, a wydaje mi się, ze jestem dość spoko, ale to tylko moja opinia na swój własny temat.
-Amy poczekaj!- krzyknąłem wybiegając ze szkoły.
-A ty czego biedaku?- zarzuciła włosami i uśmiechnęła się sztucznie.
-Wy zawsze zachowujecie się jak suki?- mruknąłem na tyle cicho by mnie nie usłyszała.-Co z Jade? Byłyście u niej lub cokolwiek?
-Nope- blondynka wsiadła do swojego przesadnie różowego Lamborghini.
-Czemu? To wasza przyjaciółka!
-Hahaha zabawny jesteś Mahone! Ona tak myśli- dziewczyna poklepalł mnie po klatce i odjechała z piskiem opon.
Wystarczy ze ma luksusowe autko, nie musiała szpanować tym, ze umie odjechać z piskiem opon. Głupia blondyna. Zamiast do domu poszedłem do szpitala. Tak jak wczoraj udałem się na 7 piętro do pokoju 135b. Usiadłem na krześle obok łóżka Jade i gładziłem jej rękę kciukiem.
-Jade wiem, ze mnie nie słyszysz...to nawet lepiej bo prawdopodobnie zostałbym wyśmiany kolejny raz dzisiaj. Chciałem Ci powiedzieć, że osoby które uważasz za przyjaciółki wcale nimi nie są. Wykorzystują Cię. Wiesz...gdybyś dała mi szansę to może nie kupowałbym Ci pierścionków z brylantami ale kochałbym Cię na prawdę mocno. Szkoda, że dowiadujesz się o tym w takim momencie- pogłaskałem dziewczynę po policzku- Do zobaczenia jutro- uśmiechnąłem się i wyszedłem z pokoju.
Zwariowałem, gadałem do nieprzytomnej osoby, osoby która mnie nienawidzi. No trudno. Zalożyłem kaptur na głowę i wróciłem do domu.
Jade
Gdy tylko otworzyłam oczy zobaczyłam wielką pustą i zamgloną przestrzeń. Wystraszyłam się, bo nie miałam pojęcia gdzie jestem. Co się stało? Jak się tutaj znalazłam? W co ja jestem ubrana? Spojrzałam nieco w dół i zobaczyłam że mam na sobie zwykłą płócienną sukienkę, która była na prawdę w strasznym stanie. Cały materiał był ubrudzony rozmaitymi plamami, w niektórych miejscach widoczne były nawet wypalone i wyszarpane dziury. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co robić. Rozejrzałam się dookoła, lecz nie zauważyłam niczego poza mgłą. Ostrożnie zrobiłam kilka kroków w przód. Próbowałam zachować spokój i cierpliwość, jednak nie za bardzo mi się to udawało.
-Halo, jest tu ktoś?- zawołałam z nadzieją że ktoś mi odpowie, jednak nikt się nie odezwał. Po kilkunastu dobrych minutach bezsensownego nawoływania i chodzenia w tą i z powrotem, wybuchłam. Złapałam się za głowę i zaczęłam głośno krzyczeć z wielką frustracją w głosie:
-Czy ktoś tu jest?! Czy do cholery ktoś tu jest?! Kurwa niech ktoś się odezwie!- wrzeszczałam ale nadal bezskutecznie. -Cholera - powiedziałam z rozpaczą i rozpłakałam się z bezsilności. Zakryłam dłońmi twarz i zaczęłam głośno szlochać. Nagle poczułam, że ktoś dotyka mojego ramienia. Zadrżałam i lekko obróciłam głowę do tyłu. Zamurowało mnie. Moim oczom ukazała się niezwykle jasna, wręcz promieniująca postać małej dziewczynki ze skrzydełkami. Miała ona piękne długie kasztanowe włosy i nieskazitelnie białą sukienkę. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Nie potrafiłam także się poruszyć, ani wydusić z gardła ani słowa.
-Witaj Jade - powiedziała kojącym głosem mała istota
-Cz..cz..cześć - wydukałam nerwowo przełykając ślinę
-Jestem Avalanna i służę Panu - wyznała dziewczynka- zauważyłam, że bardzo się niecierpliwisz więc przybyłam, aby pokrzepić twoją duszę
-J...j..jak to...?- zapytałam wciąż nie wierząc własnym uszom i oczom- to znaczy, że ja jestem w nie..bie?
-Nie jesteś w niebie, lecz w czyścu, twoja dusza nie zasłużyła, aby znaleźć się tak wysoko- Avalanna posłała mi niezwykłe, wszechwiedzące, ale zarazem bardzo skromne spojrzenie
-Jak to w czyścu?.. Czy ja umarłam..? - zapytałam drżącym głosem
-Nie umarłaś Jade, jednak otarłaś się o śmierć- odrzekła poważnie dziewczynka- miałaś wypadek i teraz leżysz w szpitalu w stanie śpiączki farmakologicznej.
Po tych słowach zmarszczyłam brwi niedowierzając jej słowom.
-Nie wierzę Ci- odparłam już znacznie odważniej- jakim cudem znalazłam się tutaj, jeżeli...podobno leżę tam na szpitalnym łóżku... To niemożliwe
-Moc Pana jest nieskończona- oznajmiła istota i lekko uniosła się do góry- chodź pokażę Ci- spojrzała na mnie a ja nie wiedząc czemu poszłam za nią.
Avalanna zatrzymała się w pewnym momencie i lekko dmuchnęła. Mgła się rozstąpiła i zobaczyłam salę szpitalną, w której znajdowało się łóżko z śpiącą na nim dziewczyną, obok niej siedział jakiś chłopak i ze smutkiem wpatrywał się w jej twarz.
-Kto to jest?- spytałam zmieszana
-Przyjrzyj się uważniej - odpowiedziała spokojnie dziewczynka.
Zrobiłam co mi poradziła i zauważyłam....siebie...tak ta dziewczyna na łóżku...to ja....spojrzałam na chłopaka i dostrzegłam, że to Austin, tak Austin Mahone...
-Ale to... niemożliwe- wydukałam spoglądając na Avalannę
-Wszystko jest możliwe - powiedziała, ze szczerością wpatrując się w moje oczy
-Ale..On? Austin Mahone?!- odparłam z obrzydzeniem- A gdzie moje przyjaciółki?! Gdzie mój ojciec?! Dlaczego ich tam nie ma?!
Istota spojrzała na mnie ponuro i odrzekła:
-Nie ma ich tam i ani razu przedtem ich nie było.
-Nie wierzę Ci- syknęłam.
-Sama się przekonasz.
-Przekonam się?! Niby o czym?! O tym, że kłamiesz, tak?! W ogóle po co ja z Tobą rozmawiam, wciskasz mi same bzdury i chcesz mi zrobić pranie mózgu, w zasadzie pewnie tylko sobie Ciebie wymyśliłam, ale już koniec z tym, nie chcę Cię już więcej widzieć kłamco- krzyknęłam i nagle poczułam ostry ból w klatce piersiowej, ocknęłam się w szpitalu i zaczęłam się dusić. Nie mogłam złapać tchu. Austin natychmiast zerwał się z miejsca i pobiegł do pokoju obok. Złapałam się za szyję i z wielkim trudem próbowałam dostarczyć do swojego organizmu choć trochę tlenu. Czułam się okropnie. Nagle do sali wpadł lekarz z kilkoma pielęgniarkami i drżącymi rękami założył mi maskę tlenową na twarz. Odetchnęłam.
(...) Gdy lekarz i pielęgniarki upewnili się, że mój stan zdrowia się ustabilizował, opuścili pokój i zostałam sama z Austinem. Chłopak nadal wyglądał na wystraszonego, a nawet można powiedzieć przerażonego. Powoli do mnie podszedł i cicho powiedział:
-H..heej... Jak się czujesz?...jest już...lepiej?
Był taki niewinny, taki przejęty...w głębi duszy uważałam że jest to bardzo słodki...chwila... czy ja właśnie pomyślałam że Austin Mahone jest słodki?! To do mnie nie podobne. Speszyłam się i obdarzyłam Austina nie zbyt uprzejmym spojrzeniem. Obróciłam głowę, żeby nie patrzyć prosto w jego oczy i rzuciłam oschłe:
-Spoko.
-C..cieszę się- kątem oka zauważyłam, że chłopak szeroko się uśmiecha.
-Gdzie są Amy, Katy i mój tata?- Spytałam z powagą w głosie.
-Umm... Przykro mi, ale nie ma ich tutaj- odparł Austin i spuścił głowę.
-A kiedy przyjadą?
-Nie...nie przyjadą.
-Jak to?- Zapytałam wyraźnie zdziwiona
-Twój tata miał ważny wyjazd, którego podobno nie mógł odwołać, a Amy i Katy..umm..z resztą sama się ich spytaj
Jak to tata nie pojawił się tu ani razu i nie miał zamiaru tego zrobić? Poczułam ukłucie w sercu. Tata prawie całe swoje życie poświęcił pracy i nie miałam o to do niego pretensji, przecież musiał utrzymać rodzinę, jednak fakt, że wtedy go przy mnie nie było był bardzo bolesny. No cóż, musiałam sobie jakoś poradzić bez niego, lecz bez moich przyjaciółek długo nie przeżyję.
-Umm Austin, podasz mi torebkę?- spytałam wciąż unikając jego wzroku. Chłopak zrobił to o co go prosiłam. Wyjęłam z torebki telefon i szybko go odblokowałam. Wybrałam dobrze mi znany numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? Amy to ty?- wydukałam.
-Umm Jadeee?- usłyszałam z słuchawki.
-Tak, to ja - odpowiedziałam radośnie.
-Sorki kotku, ale nie mam czasu, żeby z Tobą rozmawiać...właśnie idę...umm...na pilates.
-Oh - odpowiedziałam rozczarowana- a wpadniesz do mnie po zajęciach?
-Umm oh...po zajęciach..idę z Katy do fryzjera...
-A jutro lub w następnym tygodniu?
-Umm...coo?..coś przerywa...nie słyszę Cię.. Zadzwonię później, pa- powiedziała Amy i się rozłączyła.
Czyżby moje przyjaciółki mnie unikały? Nie, to niemożliwe.
-I co powiedziały?- spytał ponuro Austin
-Umm...wpadną jutro...coś im wypadło, coś na prawdę ważnego...
Chyba próbowałam przekonać nie tylko Austina, lecz przede wszystkim samą siebie. Brunet spojrzał na mnie z politowaniem.
Austin
Jade próbowała mnie przekonać, że jej przyjaciółki ją odwiedzą. Może by jej się to udało, ale wiedziałem coś o czym ona nie miała pojęcia.
-Jade...-nerwowo podrapałem się po karku- muszę Ci coś powiedzieć.
-Co?- wciąż nie zwracała na mnie uwagi.
-Możesz na mnie spojrzeć?! Wiem, ze jestem nic nie znaczącym biedakiem ale nie traktuj mnie jak powietrze, ok? Ja w przeciwieństwie do twoich "przyjaciółek" bylem przy tobie!- dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona- No tak! Ja siedziałem przy tobie jak ostatni idiota, gdy Amy i Katy latały po wyprzedażach! Ja zadzwoniłem po karetkę, ja przyszedłem do szpitala tego samego dnia! Ja! Nie one- zawiesiłem głos i wziąłem głęboki oddech- One nie uważają cię za przyjaciółkę, widzą w tobie kogoś z kim wejdą na najlepszą imprezę w mieście! Zrozum to w końcu.
-Tez miałeś wypadek?- powiedziała Jade i zaśmiała się szyderczo.
Czy tej dziewczynie ktoś kiedyś przemówi do rozsądku?
-Szkoda, że mocniej w ciebie nie przypierdolił ten samochód- mruknąłem i wyciągnąłem telefon z kieszeni- Patrz.
-Oh masz telefon, stać cię na takie luksusy!- uderzyłem dłonią w czoło.
-No popatrz!- zadrwiłem- A teraz słuchaj- puściłem jej nagranie, gdzie wyraźnie było słychać co Amy mówi o Jade.
-To nie możliwe! Amy nigdy by tak o mnie nie powiedziała!- Jade zamknęła na chwile oczy jakby nie chciała by łzy wydostały się na zewnątrz.
-A jednak powiedziala. Gdyby były twoimi przyjaciółkami to nie ja bym tu siedział! One cie maja gdzieś Jade- ostrożnie dotknąłem jej ramienia- Wiem, że mnie nie lubisz ale ja na prawdę chce dla ciebie jak najlepiej. Na tym świecie są osoby dla których coś znaczysz- uśmiechnąłem się i ścisnąłem dłoń dziewczyny.
-Okej gołąbeczki czas się rozstać- do pomieszczenia wszedł pielęgniarz.
-Haha on nie jest moim chłopakiem! Fuuj! Jest za biedny- Jade wyrwała dłoń z mojego uścisku- Ale ty możesz być. Jak ci na imię?- uśmiechnęła się zalotnie.
-Justin- mężczyzna spojrzał na Jade. Był nią wyraźnie oczarowany.
-Pamiętaj co ci mówiłem. Mój numer leży na stole, gdybyś czegoś potrzebowała, zadzwoń. Nara- założyłem kaptur, wsadziłem ręce do kieszeni i poszedłem do domu.
Zachowanie Jade bardzo mnie zasmuciło, ja tylko starałem się jej pomoc, otworzyć oczy i pokazać kto tak na prawdę ja kocha, a ona dalej traktuje mnie jak zarazę, eh. Gdyby choć raz powiedziała 'dziękuje' to by nie umarła. A miała za co dziękować. Poświeciłem jej mnóstwo swojego czasu, a w zamian zostaje wyśmiany...no nie do końca ale wiecie o co chodzi. To nie w porządku.
-Cześć mamo- wszedłem do domu i pocałowałem mamę w policzek.
-Coś nowego?-spytała przytulając mnie.
-Tak- na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech- obudziła się. Próbowałem jej powiedzieć kim są jej "przyjaciółki"-zrobiłem cudzysłów w powietrzu- ale nie uwierzyła mi.
-Ciesze się razem z tobą synku. Jestem z ciebie dumna, że opiekujesz się nią mimo iż traktuje cie jak gorszego- uśmiechnęła się i objęła moja twarz dłońmi.
-Oj tam- wzruszyłem ramionami- Idę poćwiczyć.
Ściągnąłem koszulkę i rzuciłem gdzieś w kąt. Zacząłem swój trening od rozgrzania wszystkich mięśni. Po rozgrzewce podnosiłem hantle by wyrobić sobie tricepsy i bicepsy, wbrew pozorom to cholernie męczy. Zrobiłem pięciominutową przerwę, a następnie zrobiłem dwieście brzuszków. Właśnie miałem siadać na rower stacjonarny, gdy usłyszałem głos mamy
-Austin do ciebie!
-Idę Kogo porąbało?- wyszedłem z pokoju niezadowolony.
-Um cze...wow!
-Co się patrzysz?-zapytałem dziewczynę, która gapiła się na mój brzuch.
-Nie ważne, widziałam lepsze- rzekła oschle Amy.
-Jasne- prychnąłem z pogardą- Po co przyszłaś? Przerwałaś mi trening.
-Dlaczego wmawiasz Jade, że nie jesteśmy jej przyjaciółkami?
-Tu cie boli! Bo nie jesteście. Wykorzystujecie ją i to, że ma kupę kasy. Bez niej nie kupiłabyś żadnej fajnej sukienki i nie uganiałoby się za tobą pół szkoły. Tak nie zachowują się przyjaciółki- skrzyżowałem ręce.
-Tak się składa kochaniutki, że tą sukienkę kupiłam sama- dumnie zarzuciła włosami- Po za tym jestem śliczna i urocza.
-W lumpeksie?- zapytałem kpiąco zaśmiałem się- Wybacz, że wcześniej nie zauważyłem twojej urody i wdzięku. Coś jeszcze? Ten brzuch i mięśnie same się nie wyrobią- dumnie napiąłem mięśnie pokazując je dziewczynie. Stała gapiąc się na mnie z otwarta buzia.
-Tak! Nie wtrącaj się w naszą przyjaźń Mahone- pogroziła mi palcem- Co taki biedak jak ty może wiedzieć o przyjaźni?-wywróciłem oczami i zamknąłem drzwi.
-Czemu nie wpuściłeś jej do środka? To niegrzeczne rozmawiać z kimś w progu- mama wychyliła głowę z kuchni.
-Mhm- machnąłem ręką i wróciłem do pokoju dokończyć trening.
Po około trzydziestu minutach męczącej jazdy na rowerze poszedłem do kuchni. Przygotowałem sobie kanapki i usiadłem na fotelu obok sofy, na której siedziała mama i rozwiązywała krzyżówki.
-Co to za dziewczyna? Nawet ładna- mama podniosła wzrok znad gazety.
-Co?!- prawie zakrztusiłem się kanapką- Nie jest ładna. To Amy, przyjaciółka Jade.
-Mhm...- mama uśmiechnęła się.
-Co?- nie lubiłem, gdy mama uśmiechała się w ten dziwny sposób.
-Widziałam jak na nią patrzysz.
Oh serio mamo? Znowu się zaczyna...
-Jak? Jak na zwykła pustą blondynę. Pomyliła ci się z Jade...Nie ważne. Dobranoc.
Wróciłem do pokoju po piżamę i poszedłem się odświeżyć. Po kilkunastu minutach wyszedłem z łazienki i poszedłem spać. Dziś bylem wyjątkowo zmęczony, więc zasnąłem dość szybko.
Po szkole wróciłem do domu, a właściwie zdążyłem tylko przekroczyć próg, bo zadzwoniła Jade. Nie myślałem, że to w ogóle zrobi.
-Halo?
-Cześć Austin, tu Jade- umilkła na chwile- Możesz do mnie wpaść?
-Jasne. Potrzebujesz czegoś?
-Nie, dzięki- miałem wrażenie, że w tym momencie się uśmiecha.
-Ok, będę za 20 minut.
Zostawiłem torbę w domu i potruchtałem do szpitala. W zasadzie nie wiem dlaczego tak mi się tam spieszyło, przecież Jade zawsze mnie olewała i nigdy jej na niczym nie zależało, mi też mogło nie zależeć i mogłem przyjść później lub wcale.
-Mogę?- zastukałem w szklane drzwi.
-Tak, jasne. Justin sprawdzał tylko jak się czuje- powiedziała zmieszana Jade.
-Tak, ja już idę- mężczyzna pokazał drzwi- Do zobaczenia później panno MacCar...znaczy Jade- zaśmiał się. Już nie lubiłem typa.
-O co chodzi?- usiadłem na krześle obok łóżka dziewczyny.
-Miałeś racje Austin- spojrzała na mnie smutnym wzrokiem- Amy i Katy nie są moimi przyjaciółkami, wykorzystywały mnie- spojrzała na mnie smutno.
-No wiesz, zawsze jest się fajnym jak ma się trochę kasy- wymusiłem uśmiech- Ludzie wtedy nie patrzą na to jaki jesteś, są jak sepy. Czekają tylko aż trafi się okazja do nabycia fajnej rzeczy lub pójścia na najlepszą imprezę w mieście.
-Takie właśnie są Amy i Katy- dziewczyna posmutniała- Nigdy im na mnie nie zależało, nikomu na mnie nie zależy.
-Skąd wiesz? Życie jest pełne niespodzianek- uśmiechnąłem się.
-Komu mogło by zależeć na takiej dziewczynie? Popatrz na mnie, jestem dla wszystkich wredna i traktuje ich z wyższością- spuściła wzrok.
-Zastanów się Jade. Komu może zależeć na tobie?- przygryzłem wnętrze policzka.
-Nie wiem, Austin. Mnie nie można lubić, ani kochać. Zawsze w stosunku do innych zachowuje się jak suka- po jej policzkach spłynęło kilka łez.
-Racja, zachowujesz się tak, ale jeśli ci to pomoże, to jest jedna osoba dla której coś znaczysz, mimo tego jak się zachowujesz- ostrożnie położyłem rękę na jej dłoni, ale szybko ja cofnąłem bojąc się jej reakcji. Dziewczyna spojrzała na mnie i chyba nawet się uśmiechnęła.
-Austin...- powiedziała nieśmiało.
-Tak?
-Dziękuje- na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Za co?
-No wiesz...za to, ze przychodziłeś tu codziennie i opiekowałeś się mną- palcem rysowała kółka na pościeli- Na prawdę ci na mnie zależy? I lubisz mnie mimo, ze byłam dla ciebie taka wredna i traktowałam cie jak śmiecia?
-Ummm tak- uśmiechnąłem się nieśmiało, a moje policzki zrobiły się lekko różowe. Super, pewnie wyglądałem jak klaun.
-Dzięki, jesteś na prawdę dobrym chłopakiem. Przykro mi, że tak wtedy potraktowałam cię w sklepie- po jej policzku spłynęła łza.
-Mhm- mruknąłem i spuściłem wzrok.
-Coś nie tak?- spytała zatroskana.
-Wiesz teraz cala szkoła ma mnie za frajera- wzruszyłem ramionami- Nic takiego.
-Mogę zadać ci pytanie?- pokiwałem głową- Czy ty coś do mnie czujesz? Bo wiesz, wtedy w sklepie jak ci odmówiłam wyglądałeś jakbyś pękał od środka- dziewczyna nerwowo bawiła się palcami.
Zastanawiałem się czy powiedzieć jej prawdę. Nie miałem pewności czy po powrocie ze szpitala nie wygada tego całej szkole, a Amy i Katy znów będą jej psiapsiółkami. Wybrałem inny sposób powiedzenia jej co do niej czuje. Podniosłem się z krzesła, ręce położyłem po obu stronach głowy Jade i złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek. Oderwałem się od zszokowanej dziewczyny ciężko oddychając.
-Przepraszam- mruknąłem i wybiegłem z sali.
-Austin!- usłyszałem krzyk dziewczyny, ale biegłem dalej.
Cholera, co ja zrobiłem?! Wybiegłem przed szpital i uderzyłem dłonią w drzewo. Mój telefon poinformował mnie, że dostałem smsa, spojrzałem na wyświetlacz, to Jade. Ręce mi drżały. Odblokowałem telefon i przeczytałem treść smsa. Jade chciała żebym do niej wrócił.
Jade
Gdy tylko Austin wybiegł z pokoju, zaczęłam krzyczeć, żeby wrócił, jednak mnie nie posłuchał. Sięgnęłam więc na stolik obok łóżka i wzięłam z niego telefon. Szybko go odblokowałam i wybrałam numer. "Austin wróć do mnie, proszę, błagam Cię"- napisałam na klawiaturze i wysłałam wiadomość. Westchnęłam i położyłam głowę na nie zbyt wygodnej poduszce. Przed chwilą doświadczyłam najbardziej gorącego, romantycznego i najszczerszego incydentu w moim życiu, nie mogłam go od tak zapomnieć i zmarnować szansy danej mi od losu. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, podniosłam głowę i w progu zobaczyłam zawstydzonego Austina.
-Chodź do mnie, ja nie gryzę- powiedziałam szeroko się uśmiechając i poklepałam miejsce obok siebie. Chłopak spuścił głowę, włożył ręce do kieszeni spodni i niepewnym krokiem zbliżył się do mnie. Usiadł na łóżku i nieśmiało spojrzał mi w oczy. Wyglądał przepięknie. Jego zielone oczy tak idealnie komponowały się z kasztanowymi włosami, jego malinowe usta były wręcz stworzone do całowania. Zmniejszyłam dystans między nami i objęłam jego twarz dłońmi. Oblizałam dolną wargę i zaczęłam delikatnie muskać jego usta. Czułam, że chłopak był zszokowany, więc cicho wymruczałam głaszcząc go po policzku:
-Shhh... zapomnij o wszystkim kotku i zatrać się w tej chwili.
Brunet nieco się zrelaksował i wplótł rękę w moje włosy. Jego język zręcznie dostał się do środka mojej buzi i od razu rozpoczął taniec pożądania wraz z moim językiem. Cicho jęknęłam a Austin zadziornie uśmiechnął się między pocałunkami. Czułam się jak w raju. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie mi tak dobrze jak w tamtej chwili. Chłopak jedną ręką wciąż mierzwił moje włosy a drugą zjechał nieco niżej i ścisnął moją pierś. Zadrżałam. Brunet od razu się odsunął i wydukał:
-Umm...przepraszam
-Nie masz za co- uśmiechnęłam się i pociągnęłam za jego koszulkę przyciągając go do siebie. Wzięłam jego dłoń w swoją i zjechałam nią na swój biust. Na twarzy chłopaka pojawił się nieśmiały uśmiech. Austin przygryzł moją wargę i zaczął masować moje piersi. Jęknęłam z zadowolenia w jego usta.
-Chyba się w Tobie zakochałam -wyznałam ciężko oddychając i spojrzałam z uwielbieniem w jego oczy. Chłopak wyglądał na pozytywnie zaskoczonego.
-A ja z dnia na dzień zakochuje się w Tobie coraz bardziej- powiedział seksownym głosem i zaczął zostawiać mokre pocałunki na mojej szyi. Wplotłam ręce w jego włosy i przycisnęłam jego głowę do swojego ciała. Było mi tak dobrze. Chłopak niespokojnie się poruszył i cicho powiedział:
-Skarbie...może powinniśmy najpierw zamknąć drzwi zanim...no wiesz...
Austin puścił mi oczko, a ja się nieco zarumieniłam.
-Mhmm- lekko pokiwałam głową i puściłam chłopaka.
-Zaraz wracam kochanie- mruknął i szybko skierował się w stronę drzwi. Przekręcił klucz i położył go na stolik. Szybko do mnie wrócił i położył dłoń na mojej twarzy głaszcząc mój policzek.
-Jesteś taka piękna- spojrzał oczarowany w moje oczy, a ja stałam się cała czerwona.
Oczywiście przedtem słyszałam wiele takich komplementów, lecz z pewnością nie były one szczere i miały na celu wyłącznie podlizanie się mi. Kiedyś wszyscy czegoś ode mnie chcieli, byli dla mnie mili tylko po to, abym zafundowała im fajne ciuchy czy załatwiła wejściówki do najlepszych klubów w mieście. Nigdy nie lubili mnie za to kim jestem. Zawsze liczyły się dla nich tylko i wyłącznie moje pieniądze, a teraz...teraz jest inaczej...Austin ani razu nie zainteresował się moją kasą, nie odszedł pomimo mojego wypadku i tego, że przez tyle lat byłam dla niego taką suką. To niesamowite, Austy był taki lojalny, chyba nie mogłam wymarzyć sobie lepszego chłopaka. Brunet cały czas wpatrując się głęboko w moje oczy jedną ręką zjechał w dół mojego ciała. Sprawnie wślizgnął się pod materiał mojej koszulki i zaczął masować mój brzuch schodząc coraz niżej. Przygryzłam wargę i złączyłam nasze usta. Z delikatnością muskałam wargi chłopaka a on cicho mruczał . Było idealnie. Austin lekko odciągnął gumkę moich majtek i zręcznie dostał się do mojej muszelki. Nerwowo się poruszyłam, lecz brunet posłał mi uspokajające spojrzenie i zamknął oczy pocierając mój czuły punkt.
-Ummm... Austiiin - zagruchałam przyciągając jego twarz do swojej. Chłopak zawadiacko się uśmiechnął i zaczął całować linię mojej szczęki. Jedną ręką zabawiał się z moją łechtaczką a drugą włożył także pod moją koszulkę lecz udał się nieco wyżej i zaczął pieścić moje piersi. Byłam w niebie. Moje ciało wręcz oszalało pod wpływem jego dotyku. Austin zwiększył ruchy swoich dłoni, a z moich ust zaczęły wydostawać się coraz głośniejsze jęki. Chłopak zaspokajał mnie z takim wyczuciem, z taką czułością, nie mogłam tłumić tego w sobie.
-Ohhh skarbie ohh- cicho wymruczałam i wypchnęłam biodra do góry. Zrzuciłam z łóżka kołdrę i przyciągnęłam Austina tak że leżał nade mną. Brunet się uśmiechnął i obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem. Nasze języki tak łapczywie ocierały się o siebie. Nagle Austin wyjął swoje ręce spod mojej bielizny. Jęknęłam niezadowolona, jednak chłopak dał mi słodkiego buziaka w usta i lekko zsunął matki z moich bioder. Odrzucił je gdzieś na bok, a ja się zaczerwieniłam i złączyłam nogi.
-Skarbie jesteś taka piękna, nie wstydź się mnie- powiedział łagodnym głosem a ja nieco się ośmieliłam i lekko rozsunęłam nogi.
Austin słodko się do mnie uśmiechnął i zniżył swoją głowę do mojego miejsca intymnego. Lekko przejechał językiem po moim czułym punkcie a ja jęknęłam z rozkoszy. Austy ustami przyssał się do mojej małej przyjaciółki a rękami zaczął głaskać moje rozpalone ciało, podwinął moją koszulkę odsłaniając moje piersi. Palcami zaczął drażnić moje sutki. Przygryzłam wargę i głośno jęcząc spojrzałam na niego, wyglądał tak kurewsko seksownie. Nieco się podniosłam, chwyciłam za jego bluzkę i sprawnie ściągnęłam ją z rozgrzanego ciała chłopaka. Moje źrenice maksymalnie się rozszerzyły. Jego klatka piersiowa była tak idealnie wyrzeźbiona. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Brunet widząc moje zaskoczenie zadziornie się uśmiechnął i wstał kładąc się na mnie. Jedną rękę umiejscowił na mojej muszelce i zaczął ją czule masować. Jego twarz znajdowała się milimetry od mojej, a jego klatka piersiowa delikatnie dotykała moich nagich piersi i brzucha. Przygryzłam wargę i skierowałam wzrok na jego kaloryfer. Był niesamowity. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tak wyćwiczonej klatki i po prostu musiałam jej dotknąć. Delikatnie przyłożyłam dłonie do rozpalonego ciała Austina i zaczęłam "badać" opuszkami palców każdy jego mięsień. Chłopak szeroko się uśmiechnął i zwiększył szybkość swoich ruchów ręką na mojej muszelce. Oblizałam usta i rozchyliłam nogi na boki. Zaczęłam głośno pojękiwać. Brunet jednym palcem wślizgnął się nieco niżej, do mojej pochwy. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Chłopak najpierw powoli, później coraz szybciej zaczął wsuwać i wysuwać palec z mojej waginy.
-Umm ohh tak, skarbie, nie przestawaj ohhh- wymruczałam donośnie jęcząc.
To było cholernie dobre. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że ktoś pocałuje mnie w taki sposób, w jaki zrobił to Austin, a co dopiero będzie mnie zaspokajał swoim długim palcem. Oh shit. Czy można czuć się jeszcze lepiej? Chłopak chyba czytał w moich myślach, bo dał mi buziaka w usta i przeniósł się na moje piersi. Cicho pomrukując zaczął namiętnie ssać moje sutki.
-Ohhhhh- z moich ust wydostawały się coraz głośniejsze jęki. Austin zaczął jeszcze szybciej manewrować palcem w mojej waginie, a ja wygięłam ciało w łuk. Zaczęłam niekontrolowanie poruszać dolną partią ciała i przygryzłam dolną wargę.
-Austiiiin, ohh kurwa
-Tak, krzycz moje imię skarbie, chce Cię usłyszeć
-Ohhhh cholera, ja...ja...oh jestem już tak blisko ohh- krzyknęłam i wypchnęłam biodra do góry. Wielka fala przyjemności rozlała się po moim ciele. Wciąż ciężko oddychając przyciągnęłam Austina do siebie i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.
-Dziękuje- wyszeptałam seksownie do jego ucha i przygryzłam jego wargę. Jedną rękę wplotłam w jego włosy, a drugą zjechałam na jego krocze lekko ściskając jego przyjaciela. Austin cicho zamruczał i popatrzył na mnie z pożądaniem. Sprawnie odpięłam guzik jego spodni i zsunęłam je z jego bioder. Moim oczom ukazały się białe bokserki i bardzo widoczne wybrzuszenie na nich. Przygryzłam wargę i delikatnie wsadziłam rękę do jego bielizny. Austin zadrżał. Oplotłam palcami jego penisa i zręcznie wyciągnęłam go z majtek chłopaka. Byłam w niemałym szoku. Ten potwór był na prawdę duży. Austy oblizał usta i zadziornie się do mnie uśmiechnął.
-Chce poczuć jak mój przyjaciel i twoja przyjaciółka się spotykają- powiedział i przygryzł skórę na mojej szyi. Cicho jęknęłam i spojrzałam na niego wyraźnie podniecona.
-Mmmm kochanie, pragnę tego samego- wymruczałam
-Jesteś pewna kotku?- zapytał z troską w głosie i pogłaskał mnie po policzku
-Tak, jestem- uśmiechnęłam się i lekko skierowałam jego przyjaciela do mojej pochwy. Rozchyliłam usta i zamknęłam oczy. Chłopak delikatnie zgiął swoje nogi i mocniej wsunął się do mojego wnętrza.
-Ohhh kotku, proszę daj mi więcej- zamruczałam i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
-Skarbie, boję się, że Cię skrzywdzę- powiedział Austin z wyraźnym poczuciem winy w głosie.
-Kochanie nie skrzywdzisz mnie, ohh proszę zrób coś, bo już nie mogę wytrzymać- odparłam desperacko łapiąc się za piersi.
-Mmmm tygrysku, uwielbiam jak to robisz- chłopak uśmiechnął się zadziornie i zaczął lekko poruszać dolną partią swojego ciała. Z moich ust zaczęły wydostawać się ciche jęki. To było kurewsko dobre uczucie, gdy jego penis z takim wyczuciem ocierał się o moje ścianki.
-Szybciej kotku, szybciej- wyjęczałam i zaczęłam masować swoje przyjaciółki. Brunet przygryzł moją wargę i zwiększył szybkość swoich ruchów. Głośno jęknęłam i ścisnęłam swój biust. Zaczęłam niekontrolowanie poruszać biodrami. Było tak namiętnie, tak gorąco, chciałam, żeby to trwało wieczność. Przygryzłam wargę i złożyłam rozkoszny pocałunek na ustach chłopaka.
-Austiiiiiin, ohhhh kurwa- krzyknęłam i usłyszałam donośny dźwięk, który dochodził od strony drzwi. Zbytnio się nim nie przejęłam. W tamtej chwili liczył się tylko Austin i to co wyprawiał swoim ciałem, sprawiając mi przy tym tak ogromną przyjemność. Brunet poruszał się we mnie z takim wyczuciem, nie mogłam powstrzymać się od głośnych krzyków i jęków. Dziwny odgłos nasilił się. Austin maksymalnie zwiększył tempo swoich poczynań i oblizał wargi. Cholera. Czułam tak wielką rozkosz. Nagle drzwi naprzeciwko łóżka zadrżały i z wielkim impetem wypadły z zawiasów. W progu pojawił się rozwścieczony Justin. Zamurowało mnie.
Justin
Przechodziłem korytarzem obok pokoju Jade, a do moich uszu dobiegały głośne jęki i krzyki dziewczyny.
-Cholera co się tam dzieje?- mruknąłem sam do siebie i pociągnąłem za klamkę.
Drzwi nie ustąpiły. Szarpałem za klamkę, a drzwi jak stały tak stały. Najwidoczniej ktoś musiał je zamknąć, ale kto, skoro ten jak mu tam...wybiegł z pokoju, a Jade leżała na łóżku. Rozejrzałem się czy nikt nie idzie i mocno kopnąłem w drzwi, które z łoskotem upadły na ziemie. Zamurowało mnie, szczerze nie wiedziałem co mam zrobić w takiej sytuacji.
-Co się tu dzieje?!- zapytałem zszokowaną dwójkę. Na policzkach dziewczyny widoczny był czerwony rumieniec, a chłopak szybko przykrył ja kołdrą.
-My....umm- wydukała dziewczyna.
-To nie jest jakiś tani klub gdzie ludzie pieprzą się po katach!!
-Przepraszam poniosło mnie- mruknął cicho chłopak.
-Chłopcze kontroluj się. Testosteron w tobie buzuje. Nie powiem o tym ordynatorowi ale już ma być spokój- zwróciłem się w stronę wyważonych drzwi- Ah i jeszcze jedno, nie zamykamy drzwi na klucz!- katem oka spojrzałem na nich i opuściłem pomieszczenie.
Jestem tu od kilku dni, a już mam takie przygody, ciekawie się zapowiada. Szczerze i w tajemnicy wam powiem, że coś ukuło mnie w sercu, gdy zobaczyłem jak ten chłopak dotyka Jade. Myślałem, że on jej nie obchodzi, że ona go nienawidzi, przecież gdy za pierwszym razem wszedłem do pokoju i nazwałem go jej chłopakiem ona skrzywiła się i zaczęła ze mną flirtować, a tu proszę. Chyba czułem coś do Jade, była taka delikatna i drobna, a jej oczy zawsze się śmiały, mimo beznadziejnej sytuacji w której się znajdowała. Od wczoraj starałem się powiedzieć Jade, że mi się podoba, miałem nadzieje, że kiedy wyjdzie ze szpitala wyskoczymy razem na kawę, ale cóż niestety się nie udało. Mimo to postanowiłem jej to powiedzieć.
-Może ten chłopak jest tylko pocieszeniem- zaśmiałem się.
To idiotyczne, miedzy nimi była chemia, a pożądanie i miłość unosiły się w powietrzu. Wszedłem do pokoju pielęgniarzy, zaparzyłem sobie kawę i powoli ja sączyłem przeglądając różne dziwne kobiece magazyny. Kobiety mają pełno problemów, dość zabawnych i błahych. Przeczytałem chyba wszystkie rubryki z problemami, a idiotyczny uśmiech nie schodził mi z twarzy. Spojrzałem na duży zegar wiszący na ścianie, dochodziła 16 czyli koniec mojej zmiany. Przebrałem się w swoje jeansy z krokiem w kolanach, białą bluzkę na nią nałożyłem szary kardigan, ciężki złoty łańcuch, czarne okulary oraz supry idealnie dopełniały mój ubiór. Przejrzałem się w lustrze, przeczesałem palcami grzywkę i wyszedłem z pomieszczenia, a swoje kroki skierowałem w stronę pokoju swojej miłości.
-Cześć Jade- powiedziałem wchodząc do środka.
-Znamy się?- dziewczyna uniosła jedną brew do góry i przygryzła wargę.
-Haha tak. Poznajesz mnie teraz?- lekko zsunąłem okulary po nosie i spojrzałem na nią uśmiechając się szeroko.
-Oh Justin, nie poznałam cię...wyglądasz umm... inaczej- uśmiechnęła się- zgaduje, że nie przyszedłeś sprawdzić stanu mojego zdrowia.
-Nie, przyszedłem, bo chce ci coś powiedzieć- podszedłem bliżej łóżka dziewczyny i spojrzałem w jej oczy.
-No słucham, co chcesz mi powiedzieć?- wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem.
-No więc...- przygryzłem wnętrze policzka- podobasz mi się i chciałem żebyś o tym wiedziała- patrzyłem na dziewczynę szukając jakiegoś zaskoczenia lub rozbawienia na jej twarzy, ale nic takiego nie zobaczyłem.
-Okeey...ale wiesz, ze kocham Austina, prawda?
-Ah to tak ma na imię chłopak z którym cie przyłapałem na....
-Dobra starczy!- jej policzki płonęły ze wstydu, a ja zaśmiałem się
-Wyglądasz uroczo, gdy się rumienisz- palcem podniosłem jej podbródek, patrzyłem w jej roześmiane oczy i zmniejszałem odległość między naszymi twarzami aż w końcu moje usta dotknęły jej miękkich malinowych warg- Kocham Cię- mruknąłem czule muskając jej wargi.
Austin
Byłem trochę spragniony, więc postanowiłem pójść do szpitalnej stołówki.
-Kupić Ci coś kochanie?- pogłaskałem dziewczynę po policzku.
-Nie, dziękuje- uśmiechnęła się.
-Okej, zaraz wracam- cmoknąłem dziewczynę w usta i opuściłem pomieszczenie. Zjechałem windą na parter i kierując się tablicami informacyjnymi zwisającymi z sufitu po kilku minutach dotarłem do stołówki. Westchnąłem i ustawiłem się w nie najkrótszej kolejce. Cierpliwie czekałem na swoja kolej.
-Co dla ciebie młodzieńcze?- starsza pani posłała mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłem.
-Latte macciato- powiedziałem. Kobieta ciągle mi się przyglądała- Umm przepraszam coś nie tak?
-Przypominasz mojego wnuka, zginął 2 lata temu- oczy kobiety zaszkliły się- Był takim dobrym i kochanym chłopcem- wierzchem dłoni otarła łzy spływające po policzku.
-Przykro mi, na prawdę- posłałem kobiecie smutny uśmiech, a ona wyszła zza lady i mocno mnie przytuliła, co bardzo mnie zaskoczyło- Teraz jest szczęśliwy i uśmiecha się razem z panią- pogłaskałem staruszkę po plecach.
-Jesteś taki jak on...masz dobre serce. Jak ci na imię?- kobieta odsunęła się ode mnie.
-Austin.
-Życzę ci jak najlepiej Austinie, bo jesteś dobrym chłopakiem.
-Dziękuje pani- uśmiechnąłem się, położyłem pieniądze na ladzie, chwyciłem kubek i chciałem odejść ale zatrzymał mnie głos starszej pani.
-Weź te pieniądze Austin, kawa na mój koszt.
-Ale nie mogę...-wydukałem.
-Weź je- kobieta wsadziła mi je do reki, która następnie ścisnęła by monety nie wyleciały.
-Dziękuje pani bardzo- szeroko się uśmiechnąłem i wyszedłem. Sącząc napój pokonałem drogę do winy, a stamtąd już blisko do pokoju Jade. Kiedy pokonywałem ostatnie metry usłyszałem
-Kocham Cię.
Stanąłem w drzwiach jak wryty, moje źrenice rozszerzyły się ze zdenerwowania, a wolna ręką zacisnęła się w pięść.
-Jednak wszyscy mieli rację, jesteś pieprzoną suką, która nie liczy się z niczyimi uczuciami- powiedziałem obojętnie patrząc na dziewczynę.
-Cholera! Austy kochanie to nie tak jak myślisz!- krzyczała, a po jej policzkach spływały łzy.
-Nie jestem twoim kochaniem!Okłamałaś mnie! Wcale mnie nie kochasz i nie zależy ci na mnie!- wrzeszczałem- Po co to zrobiłaś?! Po co się ze mną przespałaś?!- uderzyłem dłonią w ścianę.
-Bo cie kocham idioto!- dziewczyna podkuliła kolana i schowała w nich głowę.
-Gówno a nie kocham! Możesz się pieprzyć ze swoim doktorkiem suko!
-Austin, chłopie uspokój się!- powiedział spokojnie Justin.
-Zamknij się i pieprz ją!- krzyknąłem- Możesz zapomnieć o mnie i tym co mówiłem. Wykasuj mój numer z telefonu, nie będzie ci potrzebny...
-Austin...-powiedziała cicho- nie odchodź, proszę. Mam tylko ciebie, proszę Austin! Nie rób mi tego!- w jej załamującym się głosie dało się usłyszeć żal. Spojrzałem w oczy dziewczyny, wyrażały ból, smutek i nadzieję, że wrócę.
-Nie masz nikogo Jade. Straciłaś mnie- pokręciłem głową i prychnąłem z pogardą wychodząc z jej pokoju.
-Austin...wróć do mnie! Ja cię kocham!- usłyszałem krzyk dziewczyny.
-Spokojnie shawty, oni zawsze wracają- głos Justina dobiegł do moich uszu, a ja roześmiałem się i wsiadłem do windy.
Powoli szedłem tam, dokąd prowadziły mnie nogi. Czułem się jak ostatni idiota. Przespałem się z dziewczyną, która tylko mnie wykorzystała. Wszystkie są takie same, mówią, że kochają, oddają ci się, a potem okazuje się, że wcale cie nie kochała. Nie bolało mnie to, ze mnie okłamała...bolało mnie to, że ja kochałem ja naprawdę szczerze i pokazałem jej to, a ona perfidnie to wykorzystała i powiedziała, że mnie kocha. Czemu gdy masz nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży to los zabiera ci to i zdaje się mówić "Nabrałem cie frajerze! Nigdy nie będzie dobrze!". Przez cały dzień włóczyłem się po mieście bez żadnego celu i dopiero teraz poczułem jak bardzo bolą mnie nogi i jak bardzo głodny jestem. Ruszyłem w stronę domu.
-No nareszcie! Gdzie ty byłeś tyle czasu?- powiedziała mama, gdy jedną nogą przekroczyłem próg naszego skromnego mieszkania.
-Cześć mamo- mruknąłem i bez słowa pomaszerowałem do swojego pokoju.
-Austin co się dzieje?- mama usiadła obok mnie na łóżku i objęła mnie ręką mocno przytulając.
-Nic- mruknąłem.
-Nie kłam mi tu! Przecież widzę, że coś się dzieje...
Miałem jej wszystko powiedzieć? Miałem się przyznać, że kochałem się z Jade, a ona potem całowała się z innym? Mama by mnie udusiła i zaczęła zadawać milion pytań, ale wiedziałem, że nie mogę jej okłamać. Moja mama jest jak wykrywacz kłamstw, zawsze się zorientuje kiedy kłamie. Musiałem jej to powiedzieć, to nie będzie łatwe.
-No wiec...?- odezwała się po chwili.
-Tylko mi nie przerywaj, a potem nie zadawaj głupich pytań, ok?- mama pokiwała głową, westchnąłem i zacząłem opowiadać- No więc kiedy wróciłem ze szkoły zadzwoniła Jade żebyśmy się spotkali, oczywiście się zgodziłem. Rozmawialiśmy i ją pocałowałem, było mi głupio, chciałem iść do domu, ale napisała mi żebym do niej wrócił i....-zatrzymałem się.
-I co?- zapytała mama spoglądając na mnie.
-Mówiłem żebyś nie przerywała, tak?- zacząłem nerwowo szarpać końcówki swoich włosów- I my...umm...no wiesz- oblizałem wargi. Mama pokręciła głową, ona na prawdę chciała to usłyszćc z moich ust czy tylko udawała, że nie wie?- Trochę nas poniosło w tym szpitalu i.....dobra nie ważne, po prostu się ostro pokłóciliśmy okej?!- gwałtownie podniosłem się z łóżka i podszedłem do okna.
-O co? Przecież o nic błahego...-dopytywała mama.
-Cholera nie waże! Jade jest suką i tyle w temacie. Zakłamaną suką, wykorzystuje wszystkich w koło! Nie liczy się z niczyimi uczuciami! Jak mogłem być tak głupi i ślepy?!- spuściłem głowę i mocno zacisnąłem powieki usiłując zatrzymać łzy, które już od jakiegoś czasu były w kącikach moich oczu. Tylko jedna zdołała się wydostać i powoli spływała po moim policzku.
Spojrzałem na mamę która stała kilka kroków ode mnie przyglądała mi się ze współczuciem. Odszedłem od okna, wyminąłem mamę i poszedłem do salonu. Otworzyłem barek i zacząłem przeglądać alkohole, po krótkim namyśle sięgnąłem po Jack Daniels'a. Szczerze nie wiem skąd mama go wytrzasnęła, pewnie od jakiejś koleżanki ale to obchodziło mnie akurat najmniej. Odkręciłem butelkę i zacząłem pić.
-O kurwa- powiedziałem kaszląc.
Gardo mnie paliło, ale mimo to piłem dalej.
-Austin! Zostaw to!- krzyknęła mama wchodząc do pokoju.
-Nie!-warknąłem i powoli chwiejnym krokiem ruszyłem do pokoju.
-Austin cholera, zostaw!- mama próbowała mnie zatrzymać i wyrwać butelkę z ręki.
-Puść mnie kobieto!- lekko odepchnąłem mamę.
Opadłem na łóżko w kurewsko niewygodnej pozycji- pewnie wyglądałem jak połamany popieprzeniec, zasnąłem.
Obudziło mnie jasne światło wpadające przez okno
-Jezus maria!- mruknąłem i z trudem usiadłem na łóżku.
Rozejrzałem się po pokoju, na podłodze zobaczyłem butelkę po whisky, moje nozdrza drażnił zapach alkoholu, a głowa bolała mnie niemiłosiernie. Próbowałem wstać ale natychmiast przewróciłem się na łóżko. Po kilku nie udanych próbach poddałem się. Sięgnąłem do kieszeni spodni po telefon i odblokowałem go. Miałem 30 nieodebranych połączeń oraz podobna liczbę smsów. Wszystko od Jade. Nagle mnie oświeciło i przypomniałem sobie wczorajszy dzień, wolałbym żeby to nie wracało. Wszedłem w galerię zdjęć i zacząłem przeglądać zdjęcia, które zrobiliśmy sobie z Jade, kasowałem każde po kolei, bez zastanowienia. Ból i złość wróciły. Gwałtownie wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę łazienki, zrzuciłem z siebie śmierdzące ciuchy i wszedłem pod prysznic. Kilka minut wystarczyło bym się zrelaksował, nasmarowałem ciało żelem pod prysznic, spłukałem piane i wyszedłem z kabiny. Z ręcznikiem owiniętym wokół bioder poszedłem do pokoju, gdzie ubrałem czyste ubrania.
-Cześć mamo- powiedziałem wchodząc do kuchni, pocałowałem ją w policzek.
Wyciągnąłem z lodówki potrzebne składniki, zrobiłem sobie kanapki i usiadłem przy stole.
-Powiesz mi o co się pokłóciłeś z Jade?- powiedziała mama zatroskanym głosem.
-Nie. Nie chcę o tym gadać- spuściłem wzrok i tępo gapiłem się na kanapki.
-Okej, ale to musiało być coś poważnego skoro tak się wczoraj zachowałeś...
-Tak. Przepraszam mamo, nie wiedziałem co robić- podrapałem się po karku.
-Porozmawiaj z nią- mama uśmiechnęła się.
-Nie mamy o czym, mamo. Dla mnie wszystko jest jasne, wykorzystała mnie- wzruszyłem ramionami. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Spojrzałem zaskoczony na mamę i poszedłem otworzyć drzwi.
-Czego chcesz?- zapytałem oschle opierając się o framugę drzwi.
-Porozmawiać, wyjaśnić...proszę Austin- jej oczy zaszkliły się.
-Ej chwila...nie powinnaś być w szpitalu?
-Zgadza się ale uciekłam żeby to wyjaśnić, bo nie odbierasz telefonu- przygryzła wargę.
-Chyba kazałem ci skasować mój numer! Nie jest ci potrzebny Jade- warknąłem- Byłem głupi myśląc, że po tym wszystkim coś się zmieni, że mnie dostrzeżesz i pokochasz, ty zawsze byłaś, jesteś i będziesz suką, której na niczym nie zależy, wracaj do swoich przyjaciółeczek. Miałaś rację, Mahone musi znaleźć sobie dziewczynę, która go zrozumie- spuściłem wzrok i odwróciłem się- Narka Jade, to koniec.
-Austin...- spojrzałem na dziewczynę, po jej policzkach spływały łzy.
-Nie bierz mnie na litość, to śmieszne- zaśmiałem się.
-Nie biorę cię na litość idioto! Chodź tu- dziewczyna chwyciła mnie za koszulkę i przyciągnęła mnie do siebie- Austin uwierz mi proszę. Justin zaczął całować mnie w momencie, gdy wszedłeś do pokoju- Jade patrzyła w moje oczy.
-Wiedziałaś, ze tam stoję i go całowałaś, a potem się rozbuczałaś! Wiarygodne, rzeczywiście!- zakpiłem.
-Byłam w szoku, okej? Kochanie co mam zrobić żebyś mi uwierzył?- położyła dłoń na moim policzku a ja szybko ja zrzuciłem.
-Nic rozumiesz, nic! To koniec, możesz wrócić do swojego doktorka i dawać mu dupy!- krzyknąłem- Jesteś dziwką! Zabawiasz się wszystkimi! A każdy chłopak leci na ciebie...co za idioci. Może i masz ładne ciało ale cycki na bank masz wypchane!- wrednie się uśmiechnąłem i szybko pożałowałem. Dziewczyna mocno uderzyła mnie w twarz.
-Jakoś wczoraj jak mnie pieprzyłeś to nie zastanawiałeś się czy są sztuczne!
-Bywa- wzruszyłem ramionami- Po prostu uważałem cię za kogoś kim nie jesteś i nie myślałem logicznie!
-Austin ogarnij się i przejrzyj na oczy! Kocham Cię i pokazałam Ci to wczoraj! Oddalam Ci całą siebie! A słowa "Kocham Cię" płynęły prosto z serca, nie powiedziałam ich dlatego, że było mi cholernie dobrze! Gdybym była ta suką co kilka dni wcześniej to nawet bym cie nie tknęła! Dobrze o tym wiesz, kotku- pogłaskała mnie po policzku. W jej oczach widziałem niepewność, jakby się wahała czy ma coś zrobić czy nie.
W głowie miałem plątaninę myśli, nie wiedziałem czy mówi prawdę czy kłamie. Nie wiedziałem nic, poza tym, że ją kocham i jestem na dobrej drodze by ją stracić.
-Wiec...?- zapytała i przygryzła wargę.
-Kocham Cie- powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-Wybaczysz mi?- jej oczy ponownie się zaszkliły.
-Tak- otworzyłem ramiona i mocno przytuliłem dziewczynę.
-Jezu dziękuje kochanie!- Jade złożyła na moich ustach soczystego buziaka- Kocham cię- powiedziała patrząc w moje oczy.
-Ja ciebie też. Tylko muszę cie o coś zapytać- splotłem nasze palce- Jade pójdziesz ze mną na bal?
-Austin no oczywiście kochanie!- Jade poczochrała moją grzywkę.
-I nie będziesz się mnie wstydziła?- uśmiechnąłem się nieśmiało.
-Nie, bo ty jesteś jedyną osobą, której zdanie mnie obchodzi, reszta może się wypchać.
-Chodź- pociągnąłem Jade za rękę do wnętrza domu.
-Dzień dobry- przywitała się.
-Cześć- odpowiedziała mama.
-Mamo to jest Jade moja...
-Dziewczyna- zachichotała Jade.
-Kochanie moja mama- uśmiechnąłem się szeroko.
-Miło mi panią poznać- Jade uścisnęła dłoń mamy.
-Mnie również- powiedziała mama lekko potrząsając ręką Jade, po czym spojrzała na mnie- Masz śliczną dziewczynę, pasujecie do siebie.
-Wiem i dziękuje- pocałowałem dziewczynę we włosy- Jade jesteś cala czerwona...wyglądasz słodko- zagruchałem
-Austin przestań, zawstydzasz mnie- Jade schowała głowę w moim ramieniu, a ja cicho zachichotałem.
-Idę do siebie mamo- uśmiechnąłem się.
-Tylko ostrożnie mi tam, nie szaleć- zachichotała mama posyłając mi jednoznaczne spojrzenie.
Kilka dni później
Jade
Ścisnęłam Austina za rękę i popatrzyłam na jego twarz. Był bardzo zdenerwowany, ale chyba szczęśliwy. W blasku księżyca wyglądał na prawdę olśniewająco. Miał włosy postawione na żelu i czarny elegancki garnitur, który sama mu kupiłam. Jednak głównym elementem jego wyglądu był śnieżnobiały uśmiech powodujący miliony motylków w moim brzuchu.
-Idziemy?- spytałam szeroko się uśmiechając
-Ummm...tak- cicho odpowiedział i odwzajemnił gest.
Jego ręce się trzęsły, a nogi były jak z waty, jednak wbrew pozorom było to bardzo urocze. Posłałam mu słodki uśmiech i lekko pociągnęłam go za rękę. Chwyciłam za klamkę wiekowych, drewnianych drzwi i stanowczo je pchnęłam. Tak, wiem, przeważnie to chłopcy otwierają drzwi przed dziewczynami, jednak Austina paraliżował strach i chciałam mu zaoszczędzić jeszcze większego stresu. Domyślałam się, że potwornie bał się, że znowu go poniżę przed wszystkimi ludźmi w szkole, z resztą... nie dziwiłam mu się, miał powody, żeby tak myśleć. Przed wypadkiem byłam podstępną i złośliwą suką i pewnie, gdyby nie wydarzenia minionych tygodni, wymyśliłabym taki czy inny plan, aby go zniszczyć. Austy pewnie nie był jeszcze do końca przekonany, co do mojej zmiany i nie miałam mu tego za złe. Wiedziałam, że musi się oswoić z "nową" Jade. Popatrzyłam na chłopaka jeszcze raz i szerzej otworzyłam drzwi. Blask kolorowych lamp i reflektorów oślepił nas, lecz po chwili przyzwyczailiśmy nasze oczy do tych warunków. W momencie, gdy weszliśmy na salę wszystkie oczy skierowały się na nas. Widać było, że wszyscy byli niezmiernie zaskoczeni a nawet można powiedzieć, że zszokowani. Austin nerwowo ścisnął moją dłoń i spojrzał na mnie z niepokojem. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i szepnęłam mu do ucha:
-Pamiętaj, że jesteś dzisiaj księciem i to ty masz nad nimi władzę, nie oni nad Tobą- pewnym krokiem udałam się w głąb sali.
Z różnych zakątków sali dochodziły szepty i śmiechy, ignorowałam je wszystkie póki nie usłyszałam piskliwego głosu Amy.
-Jade! Jak dobrze znów cię widzieć wśród nas- mocno mnie przytuliła lecz szybko się odsunęła, gdy nie odwzajemniłam gestu.
-Chciałabym powiedzieć to samo- uśmiechnęłam się sztucznie.
-A ten biedak co robi obok mojej przyjaciółki?- z obrzydzeniem zlustrowała go wzrokiem.
Austin mocniej ścisnął moją dłoń i przyciągnął mnie bliżej siebie szeroko się uśmiechając.
-Nie twoja sprawa Amy, po za tym od kiedy jestem twoja przyjaciółka?- prychnęłam z pogardą.
-Jakoś nie zauważyłem żebyś choć trochę przejmowała się Jade kiedy leżała w szpitalu...-wtrącil Austin- więc dlaczego nazywasz ją swoją przyjaciółka?
Amy spojrzała na niego mrużąc oczy.
-Zamknij się Mahone. Więc dowiem się co ten przydupas robi obok ciebie czy nie?
-Ten przydupas jest chłopakiem twojej...jak śmiem twierdzić ex przyjaciółki- powiedział Aus uśmiechając się z wyższością i poprawił kołnierzyk koszuli. Amy wybuchła niepohamowanym śmiechem i gestem ręki wskazała na Katy, aby do nas podeszła. Po chwili obie śmiały się trzymając się za brzuch. Teatralnie wywróciłam oczami i wyminęłam dziewczyny mówiąc głośno
-Suki.
-Chodź kochanie- Austin pociągnął mnie na sam środek parkietu, zmniejszył dystans między nami i swoim czołem dotykał mojego. Mogę przysiąc, że w jego oczach widziałam ogromną miłość i szczęście, objął mnie rekami w talii i zaczął powoli kołysać się na bok.
-Kocham Cię Jade- szepnął do mojego ucha promiennie się uśmiechając.
-Wiem, ja Ciebie tez Austin- powiedziałam zarzucając mu ręce na szyje.
Nadal czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych, oczywiście wcześniej tego doświadczyłam ale teraz mnie to irytowało, wtuliłam się w ramie chłopaka i mocniej oplotłam go rękoma. Czułam się tak dobrze w jego ramionach, chciałabym aby nigdy mnie nie puszczał, rozkoszowałam się tym momentem, gdy usłyszałam szept Austina
-Mam coś dla ciebie kochanie- uśmiechnął się tajemniczo, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem- Może to nie będą drogie łańcuszki z diamentami...
-Nie potrzebne mi one, mam ciebie- wtrąciłam posyłając mu szczery uśmiech.
-...ale myślę, że powinno ci się spodobać. Stój tu i nigdzie się nie ruszaj, okej?
-Okej- pokiwałam głową- Ale gdzie ty idziesz?- zapytałam kiedy chłopak odszedł kilka kroków ode mnie.
-Po prostu stój, zaufaj mi- uśmiechnął się i zniknął w tłumie.
Wiem, ze to niedorzeczne ale bałam się, że mnie wystawił, że chce mnie ośmieszyć przed cała szkoła...jak ja robiłam to niejednokrotnie w jego przypadku, czego teraz żałuję. Nagle muzyka ucichła, reflektory zgasły, zostały tylko dwa, oświetlające moja i Austina sylwetkę. Wszyscy skupili wzrok na chłopaku i szeptali między sobą. Szatyn podał coś DJowi. Instynktownie spojrzałam na dziewczyny, które stały i patrzyły na mnie z idiotycznym uśmiechem na twarzy, zignorowałam to i wzrok przeniosłam na swojego chłopaka.
-Jade MacCartney- powiedział głośno do mikrofonu, patrząc mi w oczy- to dla Ciebie, kochanie- Mahone skinął głową na DJa i w sali rozbrzmiała melodia, której nigdy wcześniej nie słyszałam i nim zdołałam się zorientować do moich uszu dobiegł głos Austina-
Is 11:11 make a wish make a wish and say
I hope you come true
1 2 3 4 soon as you walk through the door
Counting 5 6 7 8 9 one million thoughts quick hit my mind.
Where have you been lately?
You know it drives me crazy
You know i miss your kiss
Hate to let you see me like this
because i know when she's on my mind
She's got me all worked up inside
And i know it's going down tonight
Because she's moving and it feels so right
Girl you got me feeling right
And I know that you've been hating me
Let the things I said be history
You can move like that I can move like this
Girl you know its time to make a wish
Make a wish girl
Rozejrzałam się po sali, wszyscy stali z rozdziawioną buzią, moje serce zaczęło szybciej bić kiedy chłopak śpiewał kolejne wersy piosenki, uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Po chwili Austin zakończył piosenkę i podszedł do mnie wyciągając rękę, złapałam ją i zostałam zaciągnięta na mini scenę na której znajdowało się krzesło, chłopak ruchem reki wskazał abym na nim usiadła.
-Co ty wyprawiasz?- zapytałam wygodnie usadawiając się na krześle.
-Zobaczysz kochanie- pocałował mnie w nos i muzyka oraz jego głos znów wypełniły pomieszczenie.-
Turn your radio up, Turn your radio up
Ain’t no other Shawty I’ve heard of baby,
Put a million on that that that that,
I took my world and gave you half of it baby,
I pray I’ll never get it back back back back.
I love your style,
I love your smile,
I love your eyes,
They look like diamonds to me!
But you could have it all,
All of it baby,
In your favorite store blowin’ stacks stacks stacks.
Cus I know that all my dreams
Are coming true yeah
And I know-ow-ow-ow-ow-ow
I’ll never feel the way I feel girl,
With you oh baby you yeah you,
You oh baby you yeah you,
I’ll go up and get a star for you baby
Pick it out and bring it back back back back
I’m glad you opened up your heart for me baby
I ain’t lying that’s a fact fact fact fact
(...)
You the only one I want if you were to leave me
I don’t know what I would do instead stead stead stead
Cus I love ya I love ya
Even if I’m tempted I swear
I’ll never put none of them other above ya
(...)
I’ll be making you my Mrs.
We can look exquisite, trips to the pacific
Look up in the sky like look Mèma I did it.
Austin przez cały czas z ogromna miłością i uwielbieniem wpatrywał się w moje oczy, jego lewa dłoń spoczywała na moim policzku a kciuk głaskał go z wielką delikatnością, miedzy wersami piosenki chłopak łączył nasze usta w słodkim pocałunku. Na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech, w kącikach oczu wyrażających bezgraniczną miłość i zachwyt szkliły się łzy, które po chwili zaczęły spływać po moich policzkach. Austy wierzchem dłoni otarł moje łzy i mocno przytulił mnie od tylu a ja wtuliłam się w jego ramie i zaciągnęłam jego zapachem rozkoszując się tą wspaniałą chwilą. Szybko przeleciałam wzrokiem po zgromadzonych i zauważyłam, że kilka osób trzyma uniesione do góry telefony.
-Kocham Cie najmocniej Austy- powiedziałam kiedy chłopak umilkł.
-Ja ciebie też kocham- delikatnie odwrócił moją głowę w swoją stronę i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Po chwili oderwał się ode mnie i powiedział
-Mam dla ciebie coś jeszcze kochanie, zamknij oczy- wykonałam jego polecenie i po chwili poczułam jak coś zimnego dotyka mojego dekoltu.
-Co to?- zapytałam nie otwierając oczu.
-Sama zobacz- otworzyłam oczy i zobaczyłam literkę "A" wysadzana diamencikami, zawieszona na delikatnym srebrnym łańcuszku- Dziękuje, jest śliczny...ale musiałeś wydać na niego majątek, nie chce żebyś wydawał na mnie tyle pieniędzy.
-Przestań, jesteś moją dziewczyną i zasługujesz na to co najlepsze- pocałował mnie w czubek głowy.
-Austin, kotku ale kwiaty naprawdę by starczyły- powiedziałam ujmując jego twarz w dłonie- nie zależy mi na drogich prezentach, tylko na tobie i twojej miłości...prawdę mówiąc nie zasługuję na takie prezenty, zbyt długo byłam dla ciebie suką by zasłużyć na cokolwiek od ciebie kotku- spuściłam wzrok i patrzyłam się na jakiś punkt w podłodze.
-Hej, kochanie spójrz na mnie- delikatnie podniósł moją brodę sprawiając tym, że nasze spojrzenia spotkały się- może i byłaś dla mnie nie mila ale wiem, że w głębi serca byłaś tą Jade którą znam teraz, wydaje mi się, że to była twojego rodzaju zasłona, w ten sposób chroniłaś się przed ludźmi, których nie chciałas w swoim życiu- mocno mnie przytulił i pogłaskał po plecach.
-Ale był taki jeden który mimo wszystko nie dawał za wygraną- zachichotałam.
-Cóż...jestem uparty i dążę do celu- Austin wzruszył ramionami i spojrzał na moja literkę- jeśli zależy ci na mojej miłości to oto jej dowód kochanie, to zabrzmi egoistycznie ale jak długo ona będzie na twojej szyi tak długo będziesz moja- kątem oka zobaczyłam jak wszyscy nam się przyglądają z zaciekawieniem.
-A oto mój dowód miłości- chwyciłam za garnitur chłopaka i przyciągnęłam go bliżej siebie łącząc nasze usta w pełnym miłości pocałunku- wszyscy na sali zaczęli klaskać, choć to Austinowi nalezą się brawa za wspaniały występ. Po chwili oderwałam się od chłopaka ciężko dysząc. Krzyknął "dziękuje" i zeszliśmy ze sceny. Dużo osób patrzyło na niego z podziwem i gratulowało mi wspaniałego chłopaka. Katy i Amy patrzyły na niego z przekąsem stojąc w objęciach swoich chłopaków. Znałam je dobrze i widziałam, że mi zazdroszczą, z reszta zawsze mi zazdrościły ale teraz na prawdę miały do tego powód, miałam wspaniałego księcia, który uczynił mnie księżniczką dzisiejszej nocy. Sprawił, że poczułam się wyjątkowo, nigdy nikt nie okazał mi uczuć w ten sposób. Zarzuciłam ręce na szyje chłopaka i wtuliłam się w jego ramię, a on objął mnie w talii i znów kołysaliśmy się na boki ciesząc się tylko swoją obecnością.
______________________________________________________________________________
Cześć skarby ♥
Ja i Mally mamy nadzieję, że opowiadanie Wam się podobało :)
Jeśli przeczytaliście to zostawcie komentarz, to bardzo nas motywuje.
Za wszystkie komentarze z góry dziękujemy!
Tu możecie nas znaleźć:
Mój twitter klik
Twitter Mally klik
Confident x
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)