środa, 7 maja 2014

It's not your league babe

-Hej dziewczyny no i co myślicie o tej sukience? -zapytałam obracając się dookoła własnej osi ubrana w szmaragdową sukienkę od Chanel. W zasadzie spytałam o to z grzeczności, mało zainteresowana tym co odpowiedzią, przecież jak zawsze wyglądałam świetnie.
-O mój Boże ta sukienka leży  na Tobie jak na księżniczce- powiedziała wyraźnie zafascynowana Amy
-Którą oczywiście jesteś -dodała szybko Katy
-Oh dziękuję- wydukałam ze sztuczną wdzięcznością. Za fakty nie powinno się przecież dziękować, ale no cóż, chciałam okazać im trochę więcej uprzejmości niż trzeba.
-Wezmę ją- powiedziałam do ekspedientki i podałam jej swoją złotą kartę kredytową
-Jak chcecie to możecie sobie coś wybrać- rzekłam z wyższością do moich przyjaciółek- pewnie nic nie będzie na was leżało tak idea... jak na mnie....lecz mam nadzieję, że znajdziecie coś w miarę przyzwoitego - posłałam im wymuszony uśmiech a one natychmiast pobiegły w głąb sklepu.
-Ah Ci ludzie z niższych sfer, rzucają się na każdą możliwą okazję- powiedziałam do ekspedientki śmiejąc się z pobłażliwością. Kobieta obdarzyła mnie nie zbyt miłym spojrzeniem i odeszła. No cóż to było dziwne, ale pewnie sama była biedaczką. Współczuję jej z całego serca, ja bez pieniędzy  nie przeżyłabym długo.  Wiele ludzi twierdzi, że one szczęścia nie dają, ale popatrzcie na mnie, mam kasę i jestem w pełni szczęśliwa.
-Patrz co znalazłyśmy!- usłyszałam głos Amy i Katy dobiegający z końca sklepu. Westchnęłam i skierowałam się w ich stronę. Dziewczyny trzymały w rękach dwie sukienki: jedną czarną, a drugą grafitową. Nie były one aż tak piękne, więc pozwoliłam im je zatrzymać.
-Dziękujemy Jade!!!- krzyczały podekscytowane- jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie.
-Wiem to dziewczyny, ale na prawdę musimy już iść- odparłam niezadowolona próbując wyswobodzić się z ich uścisku.
Zapłaciłam za ubrania i już miałam opuścić budynek, gdy nagle w progu pojawił się niejaki Austin Mahone. Może i był ładny, ale nigdy nie miał przy sobie nawet złamanego grosza, co definitywnie skreślało go z mojej listy fajnych osób. Stanęłam jak wmurowana. Co on tutaj robił?! Przecież to sklep dla ludzi z kasą! Popatrzyłam na niego zmieszana, lecz szybko się opamiętałam i skierowałam się w stronę szklanych drzwi wyjściowych.  Nagle poczułam jak ktoś próbuje mnie zatrzymać, chwytając za moje ramię.
-Puść mnie, nie dotykaj mnie zboczeńcu- odburknęłam i spojrzałam w górę. Nad sobą zobaczyłam speszonego Austina.
-Przepraszam, nie..nie chciałem żebyś odebrała to w taki sposób- wydukał zakłopotany chłopak nerwowo pociągając za końcówki swoich włosów.
-Czego chcesz?- Zapytałam stanowczo, obdarzając go wzrokiem pełnym pogardy.
-No więc...ja...chciałem się zapytać... czy nie poszłabyś ze mną na bal maturalny...?- spytał przygryzając wnętrze policzka.
-Ja?! Z Tobą?! Cooo?!- wybuchłam sztucznym śmiechem. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam  przyjaciółki, które także chichotały nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
-Oj Mahone- powiedziałam kładąc rękę na jego ramieniu lecz szybko ją cofnęłam i otrzepałam- ty to wiesz jak nas rozbawić.
-Więc... odmawiasz?- zapytał Austin nieśmiało na mnie spoglądając.
-A jak myślisz?!- parsknęłam rozbawiona- To nie twoja liga bejbe, pogódź się z tym- posłałam mu "uprzejme" spojrzenie
-Ale..dlaczego?- powiedział zirytowany chłopak- odrzucasz mnie tylko dlatego, że nie mam tyle kasy co ty? Tylko dlatego, że nie noszę markowych ciuchów i nie wożę swojego tyłka w limuzynie z jaccuzii? Tylko dlatego, że mój ojciec nie jest chorobliwie bogatym biznesmenem, który ma służbę spełniającą zawsze i wszędzie wszystkie jego zachcianki, tak to dlatego?- zapytał brunet z wielkim żalem w oczach, jednak zbytnio mnie to nie wzruszyło.
-Tak, między innymi dlatego- odparłam znudzona oglądając na  swoje paznokcie- Austin pomyśl czy wyobrażasz sobie Ciebie i mnie, ugh... razem... na tym balu? To byłoby delikatnie mówiąc...umm...dziwne...pochodzimy z różnych światów..
-I co?- przerwał mi rozzłoszczony-To ma być dla nas przeszkodą?
-W zasadzie tak, jeżeli w ogóle przyszło Ci to do głowy to od razu wyjaśniam...ugh nic do Ciebie nie... czuję, nigdy nie czułam i nigdy w całym życiu, choćby zrobili mi pranie mózgu to nic do Ciebie nie poczuje, to nie moja bajka, znajdź sobie lepiej jakąś biedaczkę Mahone, ona na pewno lepiej Cię zrozumie- obdarzyłam go wymuszonym uśmiechem i odważnym krokiem pomaszerowałam w stronę wyjścia. Gdy byłam już w progu usłyszałam jeszcze głos Austina:
-Jade, pomimo tego, że zachowujesz się jak snobka to wiem, że w głębi serca taka nie jesteś i wierzę, że kiedyś ujawnisz swoje prawdziwe oblicze.
Po tych słowach prychnęłam z pogardą i wyszłam ze sklepu zamykając za sobą drzwi. Zimny podmuch wiatru uderzył w moje ciało. Mocniej okryłam się kurtką i ruszyłam przez drogę. Byłam już na środku, gdy niespodziewanie usłyszałam wołanie ekspedientki. Nie słyszałam dokładnie wszystkich wypowiadanych przez nią słów jednak mogłam zorientować się, że chodzi jej o sukienkę, którą trzymała w ręce i której widocznie zapomniałam zabrać ze sobą ze sklepu. Odwróciłam się i miałam zamiar zawrócić. Zobaczyłam, że z naprzeciwka nadjeżdża dość duży samochód więc jak najszybciej chciałam się stamtąd ulotnić. Miałam na nogach szpilki, które bardzo utrudniały chodzenie, tym bardziej szybkie. Zrobiłam kilka kroków w przód i poczułam jak tracę kontrolę nad swoim ciałem. Upadłam. Auto było coraz bliżej, próbowałam się ruszyć, krzyczeć, machać, lecz byłam niczym sparaliżowana. Pomimo tego kierowca chyba mnie zauważył bo zaczął gwałtownie hamować, jednak było już za późno. Jasne światła oślepiły mnie i poczułam wielki ucisk w klatce piersiowej. Zemdlałam.


Austin

Wsadziłem ręce do kieszeni i opuściłem sklep. Szedłem przed siebie ze spuszczona głową, co chwile na kogoś wpadałem, przepraszałem i szedłem dalej. Z  zamyśleń wyrwał mnie pisk opon, gwałtownie się odwróciłem
-Kurwa Jade!- krzyknąłem i pobiegłem na miejsce zdarzenia.
-Austin, Jade...-pisnęła Amy
-No kurwa widzę! Zadzwoniłyście po karetkę?- dziewczyny  pokręciły głowami.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do szpitala. Karetka była w drodze. Podbiegłem do leżącej na ulicy dziewczyny i przyłożyłem dłoń do jej szyi, żyła ale oddychała ciężko, po za tym miała slaby puls.
-Cholera co się stało?- zapytałem.
-Wybiegła mi na ulice, nie zdążyłem zahamować i proszę...-powiedział mężczyzna wskazując ręką na nieprzytomna dziewczynę. Westchnąłem.
-Jade obudź się- klepałem ja po policzku- Jade!
Nagle znikąd zjawili się sanitariusze, położyli ja na noszach i wsadzili do karetki, po czym odjechali. Amy i Katy już się opanowały i żegnając się buziakiem w policzek ruszyły w dwie przeciwne strony. Nigdy ich nie zrozumiem, kobiety to wieczna zagadka. Ja również udałem się do domu. W głowie wciąż miałem sytuacje ze sklepu i sprzed niego. Tak cholernie się o nią martwiłem. Usiadłem na łóżku i schowałem głowę w dłonie.  Nie bylem w stanie myśleć o niczym innym niż Jade leząca na ulicy. Podniosłem się z łóżka i wyszedłem z domu. Szybko szedłem w stronę szpitala, który nie był blisko. Zawsze mogłem poczekać na autobus ale szkoda mi czasu. Po 20min szybkiego spaceru dotarłem do celu. Pani w recepcji poinformowała mnie gdzie jest Jade. Wsiadłem do windy, nacisnąłem guzik z numerem 7 i cierpliwie czekałem aż winda zatrzyma się na wskazanym pietrze. Gdy tylko drzwi lekko rozsunęły się, wybiegłem z małego ciasnego pomieszczenia i ruszyłem na poszukiwanie sali 135b. Poszło szybko. Stałem na zewnątrz i przez szklane okno patrzyłem jak klatka brunetki równomiernie unosi się i opada. Wyglądała tak niewinnie. Po cichu wszedłem do pokoju nie spuszczając wzroku z dziewczyny, pochyliłem się nad jej łóżkiem i pocałowałem ja w usta.
-Wybacz, to była jedyna oka...-dziewczyna poruszyła się niespokojnie, a ja dałem dyla z pokoju.
Moje serce biło jak oszalałe. A co jak ona to...czuła? Zabije mnie. Znalazłem jakiegoś lekarza i zapytałem o stan zdrowia koleżanki z klasy. Nie było z nią najlepiej, była w śpiączce- za kilka dni miała się wybudzić, a jej zebra były mocno poobijane. To cud, ze się nie złamały, a dziewczyna nie odniosła większych obrażeń. Opuściłem budynek pogotowia i wolnym spacerowym krokiem ruszyłem do domu. Zastanawiało mnie jedno, dlaczego Katy i Amy poszły do domu, kilka minut po zdarzeniu wyglądały jakby nic się nie stało. Po prostu olały Jade, to nie w porządku. Oczyściłem umysł z tych myśli i w spokoju dotarłem do domu. Robiło się późno, wiec według mojego planu dnia czas poćwiczyć. Ściągnąłem koszulkę i rzuciłem ja na łóżko. W obie ręce wziąłem hantle. Zrobiłem 5 serii po 50 podniesień, po czym przeniosłem się na rower stacjonarny. Łopatki bolały mnie niesamowicie, a pot lal się strumieniami z mojego czoła, klatki i pleców. Bylem wykończony po prawie 2 godzinnym treningu ale cóż jeśli chce się dobrze wyglądać trzeba pocierpieć. Zmęczony i wycieńczony poczłapałem do kuchni.
-O już wróciłaś?- zapytałem mamę, która właśnie ściągała płaszcz.
-Mhm, a ty znów ćwiczyłeś?- uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem gest i zabrałem się za przygotowywanie kolacji dla nas.
-I jak tam? Zaprosiłeś ja na ten bal?- mama oparła się o blat i przyglądała mi się z uwaga.
-Tak- westchnąłem- ale potraktowała mnie jak....po prostu mnie wyśmiała i dala do zrozumienia, ze jeśli nie mam kasy to jestem nikim- wzruszyłem ramionami.
-Tak mi przykro synku- mama położyła rękę na moim ramieniu.
-Och daj spokój, ona zawsze taka jest. Zawsze innych traktuje z wyższością, zawsze jest pieprzoną suką!
-Austin! Wiesz, ze tak nie wolno się wyrażać o kobietach! Wychowałam Cię na dobrego chłopaka.
-Wiem mamo i dziękuję. Ja tylko stwierdzam fakty. Straciłem apetyt-  nałożyłem mamie jajecznice i wyszedłem z pomieszczenia. Wyjąłem z szafy piżamę i udałem się do łazienki. Brudne ubrania wrzuciłem do pralki, wszedłem pod prysznic, nasmarowałem się żelem pod prysznic i pozwoliłem cieplej wodzie spływać po ciele. Po relaksującym kilku minutowym prysznicu wróciłem do pokoju. Zmęczony opadłem na łóżko, a sen zmożył mnie bardzo szybko.

-Austy wstawaj!- poczułem tyrpanie.
-Ugh, 5 minut!- mruknąłem i przyłożyłem poduszkę do twarzy.
-Austin! Spóźnisz się do szkoły, a i tak zaspałeś! Ruszaj się jest 6:55
-Co?!- poderwałem się jak oparzony. Cholera!
Założyłem czyste ubrania i poszedłem do łazienki.
-Boże, wyglądam jak Einstein!- mruknąłem widząc swoje odbicie w lustrze.
Podłączyłem prostownice do kontaktu i wyprostowałem włosy. Tak jestem chłopakiem i prostuje włosy, ale tylko dlatego ze w prostych wygadam o niebo lepiej. Moje nozdrza drażnił zapach jajecznicy z boczkiem, wiec czym prędzej udałem się do kuchni.
-Mmm ale pachnie- usiadłem przy stole, a mama podała mi talerz-Dziękuje.
Szybko opróżniłem naczynie, odłożyłem je do zlewu i poszedłem do pokoju. Cholera za 20min mam autobus szkolny. W pospiechu spakowałem książki do plecaka, a następnie pobiegłem na przystanek. Uff zdążyłem w ostatniej chwili. Po kilku minutach jazdy autobus zatrzymał się, a młodzież popędziła w stronę budynku szkoły. Kiedy tylko przekroczyłem jej próg poczułem to dziwne uczucie, gdy setki osób skupia wzrok na twojej osobie. Każdy szeptał coś miedzy sobą, a ja nadal nie wiedząc o co chodzi pewnym krokiem zmierzałem do swojej szafki.
-To on zaprosił Jade MacCartney na ten bal?
-To ten frajer, myślał ze Jade pójdzie z nim na bal! Żałosne!
Słyszałem drwiące glosy. Zastanawiałem się skąd oni to wiedzą. Niedaleko mojej szafki stały Amy i Katy cicho chichocząc. Ah no tak, przecież one robią za nasze szkolne TMZ. Zawsze maja gorące ploteczki. Wyjąłem z szafki potrzebne rzeczy i udałem się do sali matematycznej.
Przez cały dzień musiałem stawiać czoło głupim docinkom.
"Taki biedak jak ty nigdy nie umówi się z taka panna jak MacCartney"
"Naiwny jesteś Mahone"
Ugh, ci ludzie nic o mnie nie wiedza! Nie wiedza dlaczego żyje tak, a nie inaczej! Nie wiedzą, że wychowuje mnie tylko mama i podziwiam ją za to. Oceniają mnie tylko po ubiorze, a wydaje mi się, ze jestem dość spoko, ale to tylko moja opinia na swój własny temat.
-Amy poczekaj!- krzyknąłem wybiegając ze szkoły.
-A ty czego biedaku?- zarzuciła włosami i uśmiechnęła się sztucznie.
-Wy zawsze zachowujecie się jak suki?- mruknąłem na tyle cicho by mnie nie usłyszała.-Co z Jade? Byłyście u niej lub cokolwiek?
-Nope- blondynka wsiadła do swojego przesadnie różowego Lamborghini.
-Czemu? To wasza przyjaciółka!
-Hahaha zabawny jesteś Mahone! Ona tak myśli- dziewczyna poklepalł mnie po klatce i odjechała z piskiem opon.
Wystarczy ze ma luksusowe autko, nie musiała szpanować tym, ze umie odjechać z piskiem opon. Głupia blondyna. Zamiast do domu poszedłem do szpitala. Tak jak wczoraj udałem się na 7 piętro do pokoju 135b. Usiadłem na krześle obok łóżka Jade i gładziłem jej rękę kciukiem.
-Jade wiem, ze mnie nie słyszysz...to nawet lepiej bo prawdopodobnie zostałbym wyśmiany kolejny raz dzisiaj. Chciałem Ci powiedzieć, że osoby które uważasz za przyjaciółki wcale nimi nie są. Wykorzystują Cię. Wiesz...gdybyś dała mi szansę to może nie kupowałbym Ci pierścionków z brylantami ale kochałbym Cię na prawdę mocno. Szkoda, że dowiadujesz się o tym w takim momencie- pogłaskałem dziewczynę po policzku- Do zobaczenia jutro- uśmiechnąłem się i wyszedłem z pokoju.
Zwariowałem, gadałem do nieprzytomnej osoby, osoby która mnie nienawidzi. No trudno. Zalożyłem kaptur na głowę i wróciłem do domu.


Jade

Gdy tylko otworzyłam oczy zobaczyłam wielką pustą i zamgloną przestrzeń. Wystraszyłam się, bo nie miałam pojęcia gdzie jestem. Co się stało? Jak się tutaj znalazłam? W co ja jestem ubrana? Spojrzałam nieco w dół i zobaczyłam że mam na sobie zwykłą płócienną sukienkę, która była na prawdę w strasznym stanie. Cały materiał był ubrudzony rozmaitymi plamami, w niektórych miejscach widoczne były nawet wypalone i wyszarpane dziury. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co robić. Rozejrzałam się dookoła, lecz nie zauważyłam niczego poza mgłą. Ostrożnie zrobiłam kilka kroków w przód. Próbowałam zachować spokój i cierpliwość, jednak nie za bardzo mi się to udawało.
-Halo, jest tu ktoś?- zawołałam z nadzieją że ktoś mi odpowie, jednak nikt się nie odezwał. Po kilkunastu dobrych minutach bezsensownego nawoływania i chodzenia w tą i z powrotem, wybuchłam. Złapałam się za głowę i zaczęłam głośno krzyczeć z wielką frustracją w głosie:
-Czy ktoś tu jest?! Czy do cholery ktoś tu jest?! Kurwa niech ktoś się odezwie!- wrzeszczałam ale nadal bezskutecznie. -Cholera - powiedziałam z rozpaczą i rozpłakałam się z bezsilności. Zakryłam dłońmi twarz i zaczęłam głośno szlochać. Nagle poczułam, że ktoś dotyka mojego ramienia. Zadrżałam i lekko obróciłam głowę do tyłu. Zamurowało mnie. Moim oczom ukazała się niezwykle jasna, wręcz promieniująca postać małej dziewczynki ze skrzydełkami. Miała ona piękne długie kasztanowe włosy i nieskazitelnie białą sukienkę. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Nie potrafiłam także się poruszyć, ani wydusić z gardła ani słowa.
-Witaj Jade - powiedziała kojącym głosem mała istota
-Cz..cz..cześć - wydukałam nerwowo przełykając ślinę
-Jestem Avalanna i służę Panu - wyznała dziewczynka- zauważyłam, że bardzo się niecierpliwisz więc przybyłam, aby pokrzepić twoją duszę
-J...j..jak to...?- zapytałam wciąż nie wierząc własnym uszom i oczom- to znaczy, że ja jestem w nie..bie?
-Nie jesteś w niebie, lecz w czyścu, twoja dusza nie zasłużyła, aby znaleźć się tak wysoko- Avalanna posłała mi niezwykłe, wszechwiedzące, ale zarazem bardzo skromne spojrzenie
-Jak to w czyścu?.. Czy ja umarłam..? - zapytałam drżącym głosem
-Nie umarłaś Jade, jednak otarłaś się o śmierć- odrzekła poważnie dziewczynka- miałaś wypadek i teraz leżysz w szpitalu w stanie śpiączki farmakologicznej.
Po tych słowach zmarszczyłam brwi niedowierzając jej słowom.
-Nie wierzę Ci- odparłam już znacznie odważniej- jakim cudem znalazłam się tutaj, jeżeli...podobno leżę tam na szpitalnym łóżku... To niemożliwe
-Moc Pana jest nieskończona- oznajmiła istota i lekko uniosła się do góry- chodź pokażę Ci- spojrzała na mnie a ja nie wiedząc czemu poszłam za nią.
Avalanna zatrzymała się w pewnym momencie i lekko dmuchnęła. Mgła się rozstąpiła i zobaczyłam salę szpitalną, w której znajdowało się łóżko z śpiącą na nim dziewczyną, obok niej siedział jakiś chłopak i ze smutkiem wpatrywał się w jej twarz.
-Kto to jest?- spytałam zmieszana
-Przyjrzyj się uważniej - odpowiedziała spokojnie dziewczynka.
Zrobiłam co mi poradziła i zauważyłam....siebie...tak ta dziewczyna na łóżku...to ja....spojrzałam na chłopaka i dostrzegłam, że to Austin, tak Austin Mahone...
-Ale to... niemożliwe- wydukałam spoglądając na Avalannę
-Wszystko jest możliwe - powiedziała, ze szczerością wpatrując się w moje oczy
-Ale..On? Austin Mahone?!- odparłam z obrzydzeniem- A gdzie moje przyjaciółki?! Gdzie mój ojciec?! Dlaczego ich tam nie ma?!
Istota spojrzała na mnie ponuro i odrzekła:
-Nie ma ich tam i ani razu przedtem ich nie było.
-Nie wierzę Ci- syknęłam.
-Sama się przekonasz.
-Przekonam się?! Niby o czym?! O tym, że kłamiesz, tak?! W ogóle po co ja z Tobą rozmawiam, wciskasz mi same bzdury i chcesz mi zrobić pranie mózgu, w zasadzie pewnie tylko sobie Ciebie wymyśliłam, ale już koniec z tym, nie chcę Cię już więcej widzieć kłamco- krzyknęłam i nagle poczułam ostry ból w klatce piersiowej, ocknęłam się w szpitalu i zaczęłam się dusić. Nie mogłam złapać tchu. Austin natychmiast zerwał się z miejsca i pobiegł do pokoju obok. Złapałam się za szyję i z wielkim trudem próbowałam dostarczyć do swojego organizmu choć trochę tlenu. Czułam się okropnie. Nagle do sali wpadł lekarz z kilkoma pielęgniarkami i drżącymi rękami założył mi maskę tlenową na twarz. Odetchnęłam.
(...) Gdy lekarz i pielęgniarki upewnili się, że mój stan zdrowia się ustabilizował, opuścili pokój i zostałam sama z Austinem. Chłopak nadal wyglądał na wystraszonego, a nawet można powiedzieć przerażonego. Powoli do mnie podszedł i cicho powiedział:
-H..heej... Jak się czujesz?...jest już...lepiej?
Był taki niewinny, taki przejęty...w głębi duszy uważałam że jest to bardzo słodki...chwila... czy ja właśnie pomyślałam że Austin Mahone jest słodki?! To do mnie nie podobne. Speszyłam się i obdarzyłam Austina nie zbyt uprzejmym spojrzeniem. Obróciłam głowę, żeby nie patrzyć prosto w jego oczy i rzuciłam oschłe:
-Spoko.
-C..cieszę się- kątem oka zauważyłam, że chłopak szeroko się uśmiecha.
-Gdzie są Amy, Katy i mój tata?- Spytałam z powagą w głosie.
-Umm... Przykro mi, ale nie ma ich tutaj- odparł Austin i spuścił głowę.
-A kiedy przyjadą?
-Nie...nie przyjadą.
-Jak to?- Zapytałam wyraźnie zdziwiona
-Twój tata miał ważny wyjazd, którego podobno nie mógł odwołać, a Amy i Katy..umm..z resztą sama się ich spytaj
Jak to tata nie pojawił się tu ani razu i nie miał zamiaru tego zrobić? Poczułam ukłucie w sercu. Tata prawie całe swoje życie poświęcił pracy i nie miałam o to do niego pretensji, przecież musiał utrzymać rodzinę, jednak fakt, że wtedy go przy mnie nie było był bardzo bolesny. No cóż, musiałam sobie jakoś poradzić bez niego, lecz bez moich przyjaciółek długo nie przeżyję.
-Umm Austin, podasz mi torebkę?- spytałam wciąż unikając jego wzroku. Chłopak zrobił to o co go prosiłam. Wyjęłam z torebki telefon i szybko go odblokowałam. Wybrałam dobrze mi znany numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo? Amy to ty?- wydukałam.
-Umm Jadeee?- usłyszałam z słuchawki.
-Tak, to ja - odpowiedziałam radośnie.
-Sorki kotku, ale nie mam czasu, żeby z Tobą rozmawiać...właśnie idę...umm...na pilates.
-Oh - odpowiedziałam rozczarowana- a wpadniesz do mnie po zajęciach?
-Umm oh...po zajęciach..idę z Katy do fryzjera...
-A jutro lub w następnym tygodniu?
-Umm...coo?..coś przerywa...nie słyszę Cię.. Zadzwonię później, pa- powiedziała Amy i się rozłączyła.
Czyżby moje przyjaciółki mnie unikały? Nie, to niemożliwe.
-I co powiedziały?- spytał ponuro Austin
-Umm...wpadną jutro...coś im wypadło, coś na prawdę ważnego...
Chyba próbowałam przekonać nie tylko Austina, lecz przede wszystkim samą siebie. Brunet spojrzał na mnie z politowaniem.


Austin

Jade próbowała mnie przekonać, że jej przyjaciółki ją odwiedzą. Może by jej się to udało, ale wiedziałem coś o czym ona nie miała pojęcia.
-Jade...-nerwowo podrapałem się po karku- muszę Ci coś  powiedzieć.
-Co?- wciąż nie zwracała na mnie uwagi.
-Możesz na mnie spojrzeć?! Wiem, ze jestem nic nie znaczącym biedakiem ale nie traktuj mnie jak powietrze, ok? Ja w przeciwieństwie do twoich "przyjaciółek" bylem przy tobie!- dziewczyna spojrzała na mnie zaskoczona- No tak! Ja siedziałem przy tobie jak ostatni idiota, gdy Amy i Katy latały po wyprzedażach! Ja zadzwoniłem po karetkę, ja przyszedłem do szpitala tego samego dnia! Ja! Nie one- zawiesiłem głos i wziąłem głęboki oddech- One nie uważają cię za przyjaciółkę, widzą w tobie kogoś z kim wejdą na najlepszą imprezę w mieście! Zrozum to w końcu.
-Tez miałeś wypadek?- powiedziała Jade i zaśmiała się szyderczo.
Czy tej dziewczynie ktoś kiedyś przemówi do rozsądku?
-Szkoda, że mocniej w ciebie nie przypierdolił ten samochód- mruknąłem i wyciągnąłem telefon z kieszeni- Patrz.
-Oh masz telefon, stać cię na takie luksusy!- uderzyłem dłonią w czoło.
-No popatrz!- zadrwiłem- A teraz słuchaj- puściłem jej nagranie, gdzie wyraźnie było słychać co Amy mówi o Jade.
-To nie możliwe! Amy nigdy by tak o mnie nie powiedziała!- Jade zamknęła na chwile oczy jakby nie chciała by łzy wydostały się na zewnątrz.
-A jednak powiedziala. Gdyby były twoimi przyjaciółkami to nie ja bym tu siedział! One cie maja gdzieś Jade- ostrożnie dotknąłem jej ramienia- Wiem, że mnie nie lubisz ale ja na prawdę chce dla ciebie jak najlepiej. Na tym świecie są osoby dla których coś znaczysz- uśmiechnąłem się i ścisnąłem dłoń dziewczyny.
-Okej gołąbeczki czas się rozstać- do pomieszczenia wszedł pielęgniarz.
-Haha on nie jest moim chłopakiem! Fuuj! Jest za biedny- Jade wyrwała dłoń z mojego uścisku- Ale ty możesz być. Jak ci na imię?- uśmiechnęła się zalotnie.
-Justin- mężczyzna spojrzał na Jade. Był nią wyraźnie oczarowany.
-Pamiętaj co ci mówiłem. Mój numer leży na stole, gdybyś czegoś potrzebowała, zadzwoń. Nara- założyłem kaptur, wsadziłem ręce do kieszeni i poszedłem do domu.
Zachowanie Jade bardzo mnie zasmuciło, ja tylko starałem się jej pomoc, otworzyć oczy i pokazać kto tak na prawdę ja kocha, a ona dalej traktuje mnie jak zarazę, eh. Gdyby choć raz powiedziała 'dziękuje' to by nie umarła. A miała za co dziękować. Poświeciłem jej mnóstwo swojego czasu, a w zamian zostaje wyśmiany...no nie do końca ale wiecie o co chodzi. To nie w porządku.
-Cześć mamo- wszedłem do domu i pocałowałem mamę w policzek.
-Coś nowego?-spytała przytulając mnie.
-Tak- na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech- obudziła się. Próbowałem jej powiedzieć kim są jej "przyjaciółki"-zrobiłem cudzysłów w powietrzu- ale nie uwierzyła mi.
-Ciesze się razem z tobą synku. Jestem z ciebie dumna, że opiekujesz się nią mimo iż traktuje cie jak gorszego- uśmiechnęła się i objęła moja twarz dłońmi.
-Oj tam- wzruszyłem ramionami- Idę poćwiczyć.
Ściągnąłem koszulkę i rzuciłem gdzieś w kąt. Zacząłem swój trening od rozgrzania wszystkich mięśni. Po rozgrzewce podnosiłem hantle by wyrobić sobie tricepsy i bicepsy, wbrew pozorom to cholernie męczy. Zrobiłem pięciominutową przerwę, a następnie zrobiłem dwieście brzuszków. Właśnie miałem siadać na rower stacjonarny, gdy usłyszałem głos mamy
-Austin do ciebie!
-Idę Kogo porąbało?- wyszedłem z pokoju niezadowolony.
-Um cze...wow!
-Co się patrzysz?-zapytałem dziewczynę, która gapiła się na mój brzuch.
-Nie ważne, widziałam lepsze- rzekła oschle Amy.
-Jasne- prychnąłem z pogardą- Po co przyszłaś? Przerwałaś mi trening.
-Dlaczego wmawiasz Jade, że nie jesteśmy jej przyjaciółkami?
-Tu cie boli! Bo nie jesteście. Wykorzystujecie ją i to, że ma kupę kasy. Bez niej nie kupiłabyś żadnej fajnej sukienki i nie uganiałoby się za tobą pół szkoły. Tak nie zachowują się przyjaciółki- skrzyżowałem ręce.
-Tak się składa kochaniutki, że tą sukienkę kupiłam sama- dumnie zarzuciła włosami- Po za tym jestem śliczna i urocza.
-W lumpeksie?- zapytałem kpiąco zaśmiałem się- Wybacz, że wcześniej nie zauważyłem twojej urody i wdzięku. Coś jeszcze? Ten brzuch i mięśnie same się nie wyrobią- dumnie napiąłem mięśnie pokazując je dziewczynie. Stała gapiąc się na mnie z otwarta buzia.
-Tak! Nie wtrącaj się w naszą przyjaźń Mahone- pogroziła mi palcem- Co taki biedak jak ty może wiedzieć o przyjaźni?-wywróciłem oczami i zamknąłem drzwi.
-Czemu nie wpuściłeś jej do środka? To niegrzeczne rozmawiać z kimś w progu- mama wychyliła głowę z kuchni.
-Mhm- machnąłem ręką i wróciłem do pokoju dokończyć trening.
Po około trzydziestu minutach męczącej jazdy na rowerze poszedłem do kuchni. Przygotowałem sobie kanapki i usiadłem na fotelu obok sofy, na której siedziała mama i rozwiązywała krzyżówki.
-Co to za dziewczyna? Nawet ładna- mama podniosła wzrok znad gazety.
-Co?!- prawie zakrztusiłem się kanapką- Nie jest ładna. To Amy, przyjaciółka Jade.
-Mhm...- mama uśmiechnęła się.
-Co?- nie lubiłem, gdy mama uśmiechała się w ten dziwny sposób.
-Widziałam jak na nią patrzysz.
Oh serio mamo? Znowu się zaczyna...
-Jak? Jak na zwykła pustą blondynę. Pomyliła ci się z Jade...Nie ważne. Dobranoc.
Wróciłem do pokoju po piżamę i poszedłem się odświeżyć. Po kilkunastu minutach wyszedłem z łazienki i poszedłem spać. Dziś bylem wyjątkowo zmęczony, więc zasnąłem dość szybko.

Po szkole wróciłem do domu, a właściwie zdążyłem tylko przekroczyć próg, bo zadzwoniła Jade. Nie myślałem, że to w ogóle zrobi.
-Halo?
-Cześć Austin, tu Jade- umilkła na chwile- Możesz do mnie wpaść?
-Jasne. Potrzebujesz czegoś?
-Nie, dzięki- miałem wrażenie, że w tym momencie się uśmiecha.
-Ok, będę za 20 minut.
Zostawiłem torbę w domu i potruchtałem do szpitala. W zasadzie nie wiem dlaczego tak mi się tam spieszyło, przecież Jade zawsze mnie olewała i nigdy jej na niczym nie zależało, mi też mogło nie zależeć i mogłem przyjść później lub wcale.
-Mogę?- zastukałem w szklane drzwi.
-Tak, jasne. Justin sprawdzał tylko jak się czuje- powiedziała zmieszana Jade.
-Tak, ja już idę- mężczyzna pokazał drzwi- Do zobaczenia później panno MacCar...znaczy Jade- zaśmiał się. Już nie lubiłem typa.
-O co chodzi?- usiadłem na krześle obok łóżka dziewczyny.
-Miałeś racje Austin- spojrzała na mnie smutnym wzrokiem- Amy i Katy nie są moimi przyjaciółkami, wykorzystywały mnie- spojrzała na mnie smutno.
-No wiesz, zawsze jest się fajnym jak ma się trochę kasy- wymusiłem uśmiech- Ludzie wtedy nie patrzą na to jaki jesteś, są jak sepy. Czekają tylko aż trafi się okazja do nabycia fajnej rzeczy lub pójścia na najlepszą imprezę w mieście.
-Takie właśnie są Amy i Katy- dziewczyna posmutniała- Nigdy im na mnie nie zależało, nikomu na mnie nie zależy.
-Skąd wiesz? Życie jest pełne niespodzianek- uśmiechnąłem się.
-Komu mogło by zależeć na takiej dziewczynie? Popatrz na mnie, jestem dla wszystkich wredna i traktuje ich z wyższością- spuściła wzrok.
-Zastanów się Jade. Komu może zależeć na tobie?- przygryzłem wnętrze policzka.
-Nie wiem, Austin. Mnie nie można lubić, ani kochać. Zawsze w stosunku do innych zachowuje się jak suka- po jej policzkach spłynęło kilka łez.
-Racja, zachowujesz się tak, ale jeśli ci to pomoże, to jest jedna osoba dla której coś znaczysz, mimo tego jak się zachowujesz- ostrożnie położyłem rękę na jej dłoni, ale szybko ja cofnąłem bojąc się jej reakcji. Dziewczyna spojrzała na mnie i chyba nawet się uśmiechnęła.
-Austin...- powiedziała nieśmiało.
-Tak?
-Dziękuje- na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Za co?
-No wiesz...za to, ze przychodziłeś tu codziennie i opiekowałeś się mną- palcem rysowała kółka na pościeli- Na prawdę ci na mnie zależy? I lubisz mnie mimo, ze byłam dla ciebie taka wredna i traktowałam cie jak śmiecia?
-Ummm tak- uśmiechnąłem się nieśmiało, a moje policzki zrobiły się lekko różowe. Super, pewnie wyglądałem jak klaun.
-Dzięki, jesteś na prawdę dobrym chłopakiem. Przykro mi, że tak wtedy potraktowałam cię w sklepie- po jej policzku spłynęła łza.
-Mhm- mruknąłem i spuściłem wzrok.
-Coś nie tak?- spytała zatroskana.
-Wiesz teraz cala szkoła ma mnie za frajera- wzruszyłem ramionami- Nic takiego.
-Mogę zadać ci pytanie?- pokiwałem głową- Czy ty coś do mnie czujesz? Bo wiesz, wtedy w sklepie jak ci odmówiłam wyglądałeś jakbyś pękał od środka- dziewczyna nerwowo bawiła się palcami.
Zastanawiałem się czy powiedzieć jej prawdę. Nie miałem pewności czy po powrocie ze szpitala nie wygada tego całej szkole, a Amy i Katy znów będą jej psiapsiółkami. Wybrałem inny sposób powiedzenia jej co do niej czuje. Podniosłem się z krzesła, ręce położyłem po obu stronach głowy Jade i złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek. Oderwałem się od zszokowanej dziewczyny ciężko oddychając.
-Przepraszam- mruknąłem i wybiegłem z sali.
-Austin!- usłyszałem krzyk dziewczyny, ale biegłem dalej.
Cholera, co ja zrobiłem?! Wybiegłem przed szpital i uderzyłem dłonią w drzewo. Mój telefon poinformował mnie, że dostałem smsa, spojrzałem na wyświetlacz, to Jade. Ręce mi drżały. Odblokowałem telefon i przeczytałem treść smsa. Jade chciała żebym do niej wrócił.


Jade

Gdy tylko Austin wybiegł z pokoju, zaczęłam krzyczeć, żeby wrócił, jednak mnie nie posłuchał. Sięgnęłam więc na stolik obok łóżka i wzięłam z niego telefon. Szybko go odblokowałam i wybrałam numer. "Austin wróć do mnie, proszę, błagam Cię"- napisałam na klawiaturze i wysłałam wiadomość. Westchnęłam i położyłam głowę na nie zbyt wygodnej poduszce. Przed chwilą doświadczyłam najbardziej gorącego, romantycznego i najszczerszego incydentu w moim życiu, nie mogłam go od tak zapomnieć i zmarnować szansy danej mi od losu. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, podniosłam głowę i w progu zobaczyłam zawstydzonego Austina.
-Chodź do mnie, ja nie gryzę- powiedziałam szeroko się uśmiechając i poklepałam miejsce obok siebie. Chłopak spuścił głowę, włożył ręce do kieszeni spodni i niepewnym krokiem zbliżył się do mnie. Usiadł na łóżku i nieśmiało spojrzał mi w oczy. Wyglądał przepięknie. Jego zielone oczy tak idealnie komponowały się z kasztanowymi włosami, jego malinowe usta były wręcz stworzone do całowania. Zmniejszyłam dystans między nami i objęłam jego twarz dłońmi. Oblizałam dolną wargę i zaczęłam delikatnie muskać jego usta. Czułam, że chłopak był zszokowany, więc cicho wymruczałam głaszcząc go po policzku:
-Shhh... zapomnij o wszystkim kotku i zatrać się w tej chwili.
Brunet nieco się zrelaksował i wplótł rękę w moje włosy. Jego język zręcznie dostał się do środka mojej buzi i od razu rozpoczął taniec pożądania wraz z moim językiem. Cicho jęknęłam a Austin zadziornie uśmiechnął się między pocałunkami. Czułam się jak w raju. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie mi tak dobrze jak w tamtej chwili. Chłopak jedną ręką wciąż mierzwił moje włosy a drugą zjechał nieco niżej i ścisnął moją pierś. Zadrżałam. Brunet od razu się odsunął i wydukał:
-Umm...przepraszam
-Nie masz za co- uśmiechnęłam się i pociągnęłam za jego koszulkę przyciągając go do siebie. Wzięłam jego dłoń w swoją i zjechałam nią na swój biust. Na twarzy chłopaka pojawił się nieśmiały uśmiech. Austin przygryzł moją wargę i zaczął masować moje piersi. Jęknęłam z zadowolenia w jego usta.
-Chyba się w Tobie zakochałam -wyznałam ciężko oddychając i spojrzałam z uwielbieniem w jego oczy. Chłopak wyglądał na pozytywnie zaskoczonego.
-A ja z dnia na dzień zakochuje się w Tobie coraz bardziej- powiedział seksownym głosem i zaczął zostawiać mokre pocałunki na mojej szyi. Wplotłam ręce w jego włosy i przycisnęłam jego głowę do swojego ciała. Było mi tak dobrze. Chłopak niespokojnie się poruszył i cicho powiedział:
-Skarbie...może powinniśmy najpierw zamknąć drzwi zanim...no wiesz...
Austin puścił mi oczko, a ja się nieco zarumieniłam.
-Mhmm- lekko pokiwałam głową i puściłam chłopaka.
-Zaraz wracam kochanie- mruknął i szybko skierował się w stronę drzwi. Przekręcił klucz i położył go na stolik. Szybko do mnie wrócił i położył dłoń na mojej twarzy głaszcząc mój policzek.
-Jesteś taka piękna- spojrzał oczarowany w moje oczy, a ja stałam się cała czerwona.
Oczywiście przedtem słyszałam wiele takich komplementów, lecz z pewnością nie były one szczere i miały na celu wyłącznie podlizanie się mi. Kiedyś wszyscy czegoś ode mnie chcieli, byli dla mnie mili tylko po to, abym zafundowała im fajne ciuchy czy załatwiła wejściówki do najlepszych klubów w mieście. Nigdy nie lubili mnie za to kim jestem. Zawsze liczyły się dla nich tylko i wyłącznie moje pieniądze, a teraz...teraz jest inaczej...Austin ani razu nie zainteresował się moją kasą, nie odszedł pomimo mojego wypadku i tego, że przez tyle lat byłam dla niego taką suką. To niesamowite, Austy był taki lojalny, chyba nie mogłam wymarzyć sobie lepszego chłopaka. Brunet cały czas wpatrując się głęboko w moje oczy jedną ręką zjechał w dół mojego ciała. Sprawnie wślizgnął się pod materiał mojej koszulki i zaczął masować mój brzuch schodząc coraz niżej. Przygryzłam wargę i złączyłam nasze usta. Z delikatnością muskałam wargi chłopaka a on cicho mruczał . Było idealnie. Austin lekko odciągnął gumkę moich majtek i zręcznie dostał się do mojej muszelki. Nerwowo się poruszyłam, lecz brunet posłał mi uspokajające spojrzenie i zamknął oczy pocierając mój czuły punkt.
-Ummm... Austiiin - zagruchałam przyciągając jego twarz do swojej. Chłopak zawadiacko się uśmiechnął i zaczął całować linię mojej szczęki. Jedną ręką zabawiał się z moją łechtaczką a drugą włożył także pod moją koszulkę lecz udał się nieco wyżej i zaczął pieścić moje piersi. Byłam w niebie. Moje ciało wręcz oszalało pod wpływem jego dotyku. Austin zwiększył ruchy swoich dłoni, a z moich ust zaczęły wydostawać się coraz głośniejsze jęki. Chłopak zaspokajał mnie z takim wyczuciem, z taką czułością, nie mogłam tłumić tego w sobie.
-Ohhh skarbie ohh- cicho wymruczałam i wypchnęłam biodra do góry. Zrzuciłam z łóżka kołdrę i przyciągnęłam Austina tak że leżał nade mną. Brunet się uśmiechnął i obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem. Nasze języki tak łapczywie ocierały się o siebie. Nagle Austin wyjął swoje ręce spod mojej bielizny. Jęknęłam niezadowolona, jednak chłopak dał mi słodkiego buziaka w usta i lekko zsunął matki z moich bioder. Odrzucił je gdzieś na bok, a ja się zaczerwieniłam i złączyłam nogi.
-Skarbie jesteś taka piękna, nie wstydź się mnie- powiedział łagodnym głosem a ja nieco się ośmieliłam i lekko rozsunęłam nogi.
Austin słodko się do mnie uśmiechnął i zniżył swoją głowę do mojego miejsca intymnego. Lekko przejechał językiem po moim czułym punkcie a ja jęknęłam z rozkoszy. Austy ustami przyssał się do mojej małej przyjaciółki a rękami zaczął głaskać moje rozpalone ciało, podwinął moją koszulkę odsłaniając moje piersi. Palcami zaczął drażnić moje sutki. Przygryzłam wargę i głośno jęcząc spojrzałam na niego, wyglądał tak kurewsko seksownie. Nieco się podniosłam, chwyciłam za jego bluzkę i sprawnie ściągnęłam ją z rozgrzanego ciała chłopaka. Moje źrenice maksymalnie się rozszerzyły. Jego klatka piersiowa była tak idealnie wyrzeźbiona. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Brunet widząc moje zaskoczenie zadziornie się uśmiechnął i wstał kładąc się na mnie. Jedną rękę umiejscowił na mojej muszelce i zaczął ją czule masować. Jego twarz znajdowała się milimetry od mojej, a jego klatka piersiowa delikatnie dotykała moich nagich piersi i brzucha. Przygryzłam wargę i skierowałam wzrok na jego kaloryfer. Był niesamowity. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam tak wyćwiczonej klatki i po prostu musiałam jej dotknąć. Delikatnie przyłożyłam dłonie do rozpalonego ciała Austina i zaczęłam "badać" opuszkami palców każdy jego mięsień. Chłopak szeroko się uśmiechnął i zwiększył szybkość swoich ruchów ręką na mojej muszelce. Oblizałam usta i rozchyliłam nogi na boki. Zaczęłam głośno pojękiwać. Brunet jednym palcem wślizgnął się nieco niżej, do mojej pochwy. Przez moje ciało przeszły dreszcze. Chłopak najpierw powoli, później coraz szybciej zaczął wsuwać i wysuwać palec z mojej waginy.
-Umm ohh tak, skarbie, nie przestawaj ohhh- wymruczałam donośnie jęcząc.
To było cholernie dobre. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że ktoś pocałuje mnie w taki sposób, w jaki zrobił to Austin, a co dopiero będzie mnie zaspokajał swoim długim palcem. Oh shit. Czy można czuć się jeszcze lepiej? Chłopak chyba czytał w moich myślach, bo dał mi buziaka w usta i przeniósł się na moje piersi. Cicho pomrukując zaczął namiętnie ssać moje sutki.
-Ohhhhh- z moich ust wydostawały się coraz głośniejsze jęki. Austin zaczął jeszcze szybciej manewrować palcem w mojej waginie, a ja wygięłam ciało w łuk. Zaczęłam niekontrolowanie poruszać dolną partią ciała i przygryzłam dolną wargę.
-Austiiiin, ohh kurwa
-Tak, krzycz moje imię skarbie, chce Cię usłyszeć
-Ohhhh cholera, ja...ja...oh jestem już tak blisko ohh- krzyknęłam i wypchnęłam biodra do góry. Wielka fala przyjemności rozlała się po moim ciele. Wciąż ciężko oddychając przyciągnęłam Austina do siebie i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.
-Dziękuje- wyszeptałam seksownie do jego ucha i przygryzłam jego wargę. Jedną rękę wplotłam w jego włosy, a drugą zjechałam na jego krocze lekko ściskając jego przyjaciela. Austin cicho zamruczał i popatrzył na mnie z pożądaniem. Sprawnie odpięłam guzik jego spodni i zsunęłam je z jego bioder. Moim oczom ukazały się białe bokserki i bardzo widoczne wybrzuszenie na nich. Przygryzłam wargę i delikatnie wsadziłam rękę do jego bielizny. Austin zadrżał. Oplotłam palcami jego penisa i zręcznie wyciągnęłam go z majtek chłopaka. Byłam w niemałym szoku. Ten potwór był na prawdę duży. Austy oblizał usta i zadziornie się do mnie uśmiechnął.
-Chce poczuć jak mój przyjaciel i twoja przyjaciółka się spotykają- powiedział i przygryzł skórę na mojej szyi. Cicho jęknęłam i spojrzałam na niego wyraźnie podniecona.
-Mmmm kochanie, pragnę tego samego- wymruczałam
-Jesteś pewna kotku?- zapytał z troską w głosie i pogłaskał mnie po policzku
-Tak, jestem- uśmiechnęłam się i lekko skierowałam jego przyjaciela do mojej pochwy. Rozchyliłam usta i zamknęłam oczy. Chłopak delikatnie zgiął swoje nogi i mocniej wsunął się do mojego wnętrza.
-Ohhh kotku, proszę daj mi więcej- zamruczałam i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
-Skarbie, boję się, że Cię skrzywdzę- powiedział Austin z wyraźnym poczuciem winy w głosie.
-Kochanie nie skrzywdzisz mnie, ohh proszę zrób coś, bo już nie mogę wytrzymać- odparłam desperacko łapiąc się za piersi.
-Mmmm tygrysku, uwielbiam jak to robisz- chłopak uśmiechnął się zadziornie i zaczął lekko poruszać dolną partią swojego ciała. Z moich ust zaczęły wydostawać się ciche jęki. To było kurewsko dobre uczucie, gdy jego penis z takim wyczuciem ocierał się o moje ścianki.
-Szybciej kotku, szybciej- wyjęczałam i zaczęłam masować swoje przyjaciółki. Brunet przygryzł moją wargę i zwiększył szybkość swoich ruchów. Głośno jęknęłam i ścisnęłam swój biust. Zaczęłam niekontrolowanie poruszać biodrami. Było tak namiętnie, tak gorąco, chciałam, żeby to trwało wieczność. Przygryzłam wargę i złożyłam rozkoszny pocałunek na ustach chłopaka.
-Austiiiiiin, ohhhh kurwa- krzyknęłam i usłyszałam donośny dźwięk, który dochodził od strony drzwi. Zbytnio się nim nie przejęłam. W tamtej chwili liczył się tylko Austin i to co wyprawiał swoim ciałem, sprawiając mi przy tym tak ogromną przyjemność. Brunet poruszał się we mnie z takim wyczuciem, nie mogłam powstrzymać się od głośnych krzyków i jęków. Dziwny odgłos nasilił się. Austin maksymalnie zwiększył tempo swoich poczynań i oblizał wargi. Cholera. Czułam tak wielką rozkosz. Nagle drzwi naprzeciwko łóżka zadrżały i z wielkim impetem wypadły z zawiasów. W progu pojawił się rozwścieczony Justin. Zamurowało mnie.


Justin

Przechodziłem korytarzem obok pokoju Jade, a do moich uszu dobiegały głośne jęki i krzyki dziewczyny.
-Cholera co się tam dzieje?- mruknąłem sam do siebie i pociągnąłem za klamkę.
Drzwi nie ustąpiły. Szarpałem za klamkę, a drzwi jak stały tak stały. Najwidoczniej ktoś musiał je zamknąć, ale kto, skoro ten jak mu tam...wybiegł z pokoju, a Jade leżała na łóżku. Rozejrzałem się czy nikt nie idzie i mocno kopnąłem w drzwi, które z łoskotem upadły na ziemie. Zamurowało mnie, szczerze nie wiedziałem co mam zrobić w takiej sytuacji.
-Co się tu dzieje?!- zapytałem zszokowaną dwójkę. Na policzkach dziewczyny widoczny był czerwony rumieniec, a chłopak szybko przykrył ja kołdrą.
-My....umm- wydukała dziewczyna.
-To nie jest jakiś tani klub gdzie ludzie pieprzą się po katach!!
-Przepraszam poniosło mnie- mruknął cicho chłopak.
-Chłopcze kontroluj się. Testosteron w tobie buzuje. Nie powiem o tym ordynatorowi ale już ma być spokój- zwróciłem się w stronę wyważonych drzwi- Ah i jeszcze jedno, nie zamykamy drzwi na klucz!- katem oka spojrzałem na nich i opuściłem pomieszczenie.
Jestem tu od kilku dni, a już mam takie przygody, ciekawie się zapowiada. Szczerze i w tajemnicy wam powiem, że coś ukuło mnie w sercu, gdy zobaczyłem jak ten chłopak dotyka Jade. Myślałem, że on jej nie obchodzi, że ona go nienawidzi, przecież gdy za pierwszym razem wszedłem do pokoju i nazwałem go jej chłopakiem ona skrzywiła się i zaczęła ze mną flirtować, a tu proszę. Chyba czułem coś do Jade, była taka delikatna i drobna, a jej oczy zawsze się śmiały, mimo beznadziejnej sytuacji w której się znajdowała. Od wczoraj starałem się powiedzieć Jade, że mi się podoba, miałem nadzieje, że kiedy wyjdzie ze szpitala wyskoczymy razem na kawę, ale cóż niestety się nie udało. Mimo to postanowiłem jej to powiedzieć.
-Może ten chłopak jest tylko pocieszeniem- zaśmiałem się.
To idiotyczne, miedzy nimi była chemia, a pożądanie i miłość unosiły się w powietrzu. Wszedłem do pokoju pielęgniarzy, zaparzyłem sobie kawę i powoli ja sączyłem przeglądając różne dziwne kobiece magazyny. Kobiety mają pełno problemów, dość zabawnych i błahych. Przeczytałem chyba wszystkie rubryki z problemami, a idiotyczny uśmiech nie schodził mi z twarzy. Spojrzałem na duży zegar wiszący na ścianie, dochodziła 16 czyli koniec mojej zmiany. Przebrałem się w swoje jeansy z krokiem w kolanach, białą bluzkę na nią nałożyłem szary kardigan, ciężki złoty łańcuch, czarne okulary oraz supry idealnie dopełniały mój ubiór. Przejrzałem się w lustrze,  przeczesałem palcami grzywkę i wyszedłem z pomieszczenia, a swoje kroki skierowałem w stronę pokoju swojej miłości.
-Cześć Jade- powiedziałem wchodząc do środka.
-Znamy się?- dziewczyna uniosła jedną brew do góry i przygryzła wargę.
-Haha tak. Poznajesz mnie teraz?- lekko zsunąłem okulary po nosie i spojrzałem na nią uśmiechając się szeroko.
-Oh Justin, nie poznałam cię...wyglądasz umm... inaczej- uśmiechnęła się- zgaduje, że nie przyszedłeś sprawdzić stanu mojego zdrowia.
-Nie, przyszedłem, bo chce ci coś powiedzieć- podszedłem bliżej łóżka dziewczyny i spojrzałem w jej oczy.
-No słucham, co chcesz mi powiedzieć?- wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem.
-No więc...- przygryzłem wnętrze policzka- podobasz mi się i chciałem żebyś o tym wiedziała- patrzyłem na dziewczynę szukając jakiegoś zaskoczenia lub rozbawienia na jej twarzy, ale nic takiego nie zobaczyłem.
-Okeey...ale wiesz, ze kocham Austina, prawda?
-Ah to tak ma na imię chłopak z którym cie przyłapałem na....
-Dobra starczy!- jej policzki płonęły ze wstydu, a ja zaśmiałem się
-Wyglądasz uroczo, gdy się rumienisz- palcem podniosłem jej podbródek, patrzyłem w jej roześmiane oczy i zmniejszałem odległość między naszymi twarzami aż w końcu moje usta dotknęły jej miękkich malinowych warg- Kocham Cię- mruknąłem czule muskając jej wargi.


Austin

Byłem trochę spragniony, więc postanowiłem pójść do szpitalnej stołówki.
-Kupić Ci coś kochanie?- pogłaskałem dziewczynę po policzku.
-Nie, dziękuje- uśmiechnęła się.
-Okej, zaraz wracam- cmoknąłem dziewczynę w usta i opuściłem pomieszczenie. Zjechałem windą na parter i kierując się tablicami informacyjnymi zwisającymi z sufitu po kilku minutach dotarłem do stołówki. Westchnąłem i ustawiłem się w nie najkrótszej kolejce. Cierpliwie czekałem na swoja kolej.
-Co dla ciebie młodzieńcze?- starsza pani posłała mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłem.
-Latte macciato- powiedziałem. Kobieta ciągle mi się przyglądała- Umm przepraszam coś nie tak?
-Przypominasz mojego wnuka, zginął 2 lata temu- oczy kobiety zaszkliły się- Był takim dobrym i kochanym chłopcem- wierzchem dłoni otarła łzy spływające po policzku.
-Przykro mi, na prawdę- posłałem kobiecie smutny uśmiech, a ona wyszła zza lady i mocno mnie przytuliła, co bardzo mnie zaskoczyło- Teraz jest szczęśliwy i uśmiecha się razem z panią- pogłaskałem staruszkę po plecach.
-Jesteś taki jak on...masz dobre serce. Jak ci na imię?- kobieta odsunęła się ode mnie.
-Austin.
-Życzę ci jak najlepiej Austinie, bo jesteś dobrym chłopakiem.
-Dziękuje pani- uśmiechnąłem się, położyłem pieniądze na ladzie, chwyciłem kubek i chciałem odejść ale zatrzymał mnie głos starszej pani.
-Weź te pieniądze Austin, kawa na mój koszt.
-Ale nie mogę...-wydukałem.
-Weź je- kobieta wsadziła mi je do reki, która następnie ścisnęła by monety nie wyleciały.
-Dziękuje pani bardzo- szeroko się uśmiechnąłem i wyszedłem. Sącząc napój pokonałem drogę do winy, a stamtąd już blisko do pokoju Jade. Kiedy pokonywałem ostatnie metry usłyszałem
-Kocham Cię.
Stanąłem w drzwiach jak wryty, moje źrenice rozszerzyły się ze zdenerwowania, a wolna ręką zacisnęła się w pięść.
-Jednak wszyscy mieli rację, jesteś pieprzoną suką, która nie liczy się z niczyimi uczuciami- powiedziałem obojętnie patrząc na dziewczynę.
-Cholera! Austy kochanie to nie tak jak myślisz!- krzyczała, a po jej policzkach spływały łzy.
-Nie jestem twoim kochaniem!Okłamałaś mnie! Wcale mnie nie kochasz i nie zależy ci na mnie!- wrzeszczałem- Po co to zrobiłaś?! Po co się ze mną przespałaś?!- uderzyłem dłonią w ścianę.
-Bo cie kocham idioto!- dziewczyna podkuliła kolana i schowała w nich głowę.
-Gówno a nie kocham! Możesz się pieprzyć ze swoim doktorkiem suko!
-Austin, chłopie uspokój się!- powiedział spokojnie Justin.
-Zamknij się i pieprz ją!- krzyknąłem- Możesz zapomnieć o mnie i tym co mówiłem. Wykasuj mój numer z telefonu, nie będzie ci potrzebny...
-Austin...-powiedziała cicho- nie odchodź, proszę. Mam tylko ciebie, proszę Austin! Nie rób mi tego!- w jej załamującym się głosie dało się usłyszeć żal. Spojrzałem w oczy dziewczyny, wyrażały ból, smutek i nadzieję, że wrócę.
-Nie masz nikogo Jade. Straciłaś mnie- pokręciłem głową i prychnąłem z pogardą wychodząc z jej pokoju.
-Austin...wróć do mnie! Ja cię kocham!- usłyszałem krzyk dziewczyny.
-Spokojnie shawty, oni zawsze wracają- głos Justina dobiegł do moich uszu, a ja roześmiałem się i wsiadłem do windy.
Powoli szedłem tam, dokąd prowadziły mnie nogi. Czułem się jak ostatni idiota. Przespałem się z dziewczyną, która tylko mnie wykorzystała. Wszystkie są takie same, mówią, że kochają, oddają ci się, a potem okazuje się, że wcale cie nie kochała. Nie bolało mnie to, ze mnie okłamała...bolało mnie to, że ja kochałem ja naprawdę szczerze i pokazałem jej to, a ona perfidnie to wykorzystała i powiedziała, że mnie kocha. Czemu gdy masz nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży to los zabiera ci to i zdaje się mówić "Nabrałem cie frajerze! Nigdy nie będzie dobrze!". Przez cały dzień włóczyłem się po mieście bez żadnego celu i dopiero teraz poczułem jak bardzo bolą mnie nogi i jak bardzo głodny jestem. Ruszyłem w stronę domu.
-No nareszcie! Gdzie ty byłeś tyle czasu?- powiedziała mama, gdy jedną nogą przekroczyłem próg naszego skromnego mieszkania.
-Cześć mamo- mruknąłem i bez słowa pomaszerowałem do swojego pokoju.
-Austin co się dzieje?- mama usiadła obok mnie na łóżku i objęła mnie ręką mocno przytulając.
-Nic- mruknąłem.
-Nie kłam mi tu! Przecież widzę, że coś się dzieje...
Miałem jej wszystko powiedzieć? Miałem się przyznać, że kochałem się z Jade, a ona potem całowała się z innym? Mama by mnie udusiła i zaczęła zadawać milion pytań, ale wiedziałem, że nie mogę jej okłamać. Moja mama jest jak wykrywacz kłamstw, zawsze się zorientuje kiedy kłamie. Musiałem jej to powiedzieć, to nie będzie łatwe.
-No wiec...?- odezwała się po chwili.
-Tylko mi nie przerywaj, a potem nie zadawaj głupich pytań, ok?- mama pokiwała głową, westchnąłem i zacząłem opowiadać- No więc kiedy wróciłem ze szkoły zadzwoniła Jade żebyśmy się spotkali, oczywiście się zgodziłem. Rozmawialiśmy i ją pocałowałem, było mi głupio, chciałem iść do domu, ale napisała mi żebym do niej wrócił i....-zatrzymałem się.
-I co?- zapytała mama spoglądając na mnie.
-Mówiłem żebyś nie przerywała, tak?- zacząłem nerwowo szarpać końcówki swoich włosów- I my...umm...no wiesz- oblizałem wargi. Mama pokręciła głową, ona na prawdę chciała to usłyszćc z moich ust czy tylko udawała, że nie wie?- Trochę nas poniosło w tym szpitalu i.....dobra nie ważne, po prostu się ostro pokłóciliśmy okej?!- gwałtownie podniosłem się z łóżka i podszedłem do okna.
-O co? Przecież o nic błahego...-dopytywała mama.
-Cholera nie waże! Jade jest suką i tyle w temacie. Zakłamaną suką, wykorzystuje wszystkich w koło! Nie liczy się z niczyimi uczuciami! Jak mogłem być tak głupi i ślepy?!- spuściłem głowę i mocno zacisnąłem powieki usiłując zatrzymać łzy, które już od jakiegoś czasu były w kącikach moich oczu. Tylko jedna zdołała się wydostać i powoli spływała po moim policzku.
Spojrzałem na mamę która stała kilka kroków ode mnie przyglądała mi się ze współczuciem. Odszedłem od okna, wyminąłem mamę i poszedłem do salonu. Otworzyłem barek i zacząłem przeglądać alkohole, po krótkim namyśle sięgnąłem po Jack Daniels'a. Szczerze nie wiem skąd mama go wytrzasnęła, pewnie od jakiejś koleżanki ale to obchodziło mnie akurat najmniej. Odkręciłem butelkę i zacząłem pić.
-O kurwa- powiedziałem kaszląc.
Gardo mnie paliło, ale mimo to piłem dalej.
-Austin! Zostaw to!- krzyknęła mama wchodząc do pokoju.
-Nie!-warknąłem i powoli chwiejnym krokiem ruszyłem do pokoju.
-Austin cholera, zostaw!- mama próbowała mnie zatrzymać i wyrwać butelkę z ręki.
-Puść mnie kobieto!- lekko odepchnąłem mamę.
Opadłem na łóżko w kurewsko niewygodnej pozycji- pewnie wyglądałem jak połamany popieprzeniec, zasnąłem.
Obudziło mnie jasne światło wpadające przez okno
-Jezus maria!- mruknąłem i z trudem usiadłem na łóżku.
Rozejrzałem się po pokoju, na podłodze zobaczyłem butelkę po whisky, moje nozdrza drażnił zapach alkoholu, a głowa bolała mnie niemiłosiernie. Próbowałem wstać ale natychmiast przewróciłem się na łóżko. Po kilku nie udanych próbach poddałem się. Sięgnąłem do kieszeni spodni po telefon i odblokowałem go. Miałem 30 nieodebranych połączeń oraz podobna liczbę smsów. Wszystko od Jade. Nagle mnie oświeciło i przypomniałem sobie wczorajszy dzień, wolałbym żeby to nie wracało. Wszedłem w galerię zdjęć i zacząłem przeglądać zdjęcia, które zrobiliśmy sobie z Jade, kasowałem każde po kolei, bez zastanowienia. Ból i złość wróciły. Gwałtownie wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę łazienki, zrzuciłem z siebie śmierdzące ciuchy i wszedłem pod prysznic. Kilka minut wystarczyło bym się zrelaksował, nasmarowałem ciało żelem pod prysznic, spłukałem piane i wyszedłem z kabiny. Z ręcznikiem owiniętym wokół bioder poszedłem do pokoju, gdzie ubrałem czyste ubrania.
-Cześć mamo- powiedziałem wchodząc do kuchni, pocałowałem ją w policzek.
Wyciągnąłem z lodówki potrzebne składniki, zrobiłem sobie kanapki i usiadłem przy stole.
-Powiesz mi o co się pokłóciłeś z Jade?- powiedziała mama zatroskanym głosem.
-Nie. Nie chcę o tym gadać- spuściłem wzrok i tępo gapiłem się na kanapki.
-Okej, ale to musiało być coś poważnego skoro tak się wczoraj zachowałeś...
-Tak. Przepraszam mamo, nie wiedziałem co robić- podrapałem się po karku.
-Porozmawiaj z nią- mama uśmiechnęła się.
-Nie mamy o czym, mamo. Dla mnie wszystko jest jasne, wykorzystała mnie- wzruszyłem ramionami. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Spojrzałem zaskoczony na mamę i poszedłem otworzyć drzwi.
-Czego chcesz?- zapytałem oschle opierając się o framugę drzwi.
-Porozmawiać, wyjaśnić...proszę Austin- jej oczy zaszkliły się.
-Ej chwila...nie powinnaś być w szpitalu?
-Zgadza się ale uciekłam żeby to wyjaśnić, bo nie odbierasz telefonu- przygryzła wargę.
-Chyba kazałem ci skasować mój numer! Nie jest ci potrzebny Jade- warknąłem- Byłem głupi myśląc, że po tym wszystkim coś się zmieni, że mnie dostrzeżesz i pokochasz, ty zawsze byłaś, jesteś i będziesz suką, której na niczym nie zależy, wracaj do swoich przyjaciółeczek. Miałaś rację, Mahone musi znaleźć sobie dziewczynę, która go zrozumie- spuściłem wzrok i odwróciłem się- Narka Jade, to koniec.
-Austin...- spojrzałem na dziewczynę, po jej policzkach spływały łzy.
-Nie bierz mnie na litość, to śmieszne- zaśmiałem się.
-Nie biorę cię na litość idioto! Chodź tu- dziewczyna chwyciła mnie za koszulkę i przyciągnęła mnie do siebie- Austin uwierz mi proszę. Justin zaczął całować mnie w momencie, gdy wszedłeś do pokoju- Jade patrzyła w moje oczy.
-Wiedziałaś, ze tam stoję i go całowałaś, a potem się rozbuczałaś! Wiarygodne, rzeczywiście!- zakpiłem.
-Byłam w szoku, okej? Kochanie co mam zrobić żebyś mi uwierzył?- położyła dłoń na moim policzku a ja szybko ja zrzuciłem.
-Nic rozumiesz, nic! To koniec, możesz wrócić do swojego doktorka i dawać mu dupy!- krzyknąłem- Jesteś dziwką! Zabawiasz się wszystkimi! A każdy chłopak leci na ciebie...co za idioci. Może i masz ładne ciało ale cycki na bank masz wypchane!- wrednie się uśmiechnąłem i szybko pożałowałem. Dziewczyna mocno uderzyła mnie w twarz.
-Jakoś wczoraj jak mnie pieprzyłeś to nie zastanawiałeś się czy są sztuczne!
-Bywa- wzruszyłem ramionami- Po prostu uważałem cię za kogoś kim nie jesteś i nie myślałem logicznie!
-Austin ogarnij się i przejrzyj na oczy! Kocham Cię i pokazałam Ci to wczoraj! Oddalam Ci całą siebie! A słowa "Kocham Cię" płynęły prosto z serca, nie powiedziałam ich dlatego, że było mi cholernie dobrze! Gdybym była ta suką co kilka dni wcześniej to nawet bym cie nie tknęła! Dobrze o tym wiesz, kotku- pogłaskała mnie po policzku. W jej oczach widziałem niepewność, jakby się wahała czy ma coś zrobić czy nie. 
W głowie miałem plątaninę myśli, nie wiedziałem czy mówi prawdę czy kłamie. Nie wiedziałem nic, poza tym, że ją kocham i jestem na dobrej drodze by ją stracić.
-Wiec...?- zapytała i przygryzła wargę.
-Kocham Cie- powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-Wybaczysz mi?- jej oczy ponownie się zaszkliły.
-Tak- otworzyłem ramiona i mocno przytuliłem dziewczynę.
-Jezu dziękuje kochanie!- Jade złożyła na moich ustach soczystego buziaka- Kocham cię- powiedziała patrząc w moje oczy.
-Ja ciebie też. Tylko muszę cie o coś zapytać- splotłem nasze palce- Jade pójdziesz ze mną na bal?
-Austin no oczywiście kochanie!- Jade poczochrała moją grzywkę.
-I nie będziesz się mnie wstydziła?- uśmiechnąłem się nieśmiało.
-Nie, bo ty jesteś jedyną osobą, której zdanie mnie obchodzi, reszta może się wypchać.
-Chodź- pociągnąłem Jade za rękę do wnętrza domu.
-Dzień dobry- przywitała się.
-Cześć- odpowiedziała mama.
-Mamo to jest Jade moja...
-Dziewczyna- zachichotała Jade.
-Kochanie moja mama- uśmiechnąłem się szeroko.
-Miło mi panią poznać- Jade uścisnęła dłoń mamy.
-Mnie również- powiedziała mama lekko potrząsając ręką Jade, po czym spojrzała na mnie- Masz śliczną dziewczynę, pasujecie do siebie.
-Wiem i dziękuje- pocałowałem dziewczynę we włosy- Jade jesteś cala czerwona...wyglądasz słodko- zagruchałem
-Austin przestań, zawstydzasz mnie- Jade schowała głowę w moim ramieniu, a ja cicho zachichotałem.
-Idę do siebie mamo- uśmiechnąłem się.
-Tylko ostrożnie mi tam, nie szaleć- zachichotała mama posyłając mi jednoznaczne spojrzenie.


Kilka dni później


Jade

Ścisnęłam Austina za rękę i popatrzyłam na jego twarz. Był bardzo zdenerwowany, ale chyba szczęśliwy. W blasku księżyca wyglądał na prawdę olśniewająco. Miał włosy postawione na żelu i czarny elegancki garnitur, który sama mu kupiłam. Jednak głównym elementem jego wyglądu był śnieżnobiały uśmiech powodujący miliony motylków w moim brzuchu.
-Idziemy?- spytałam szeroko się uśmiechając
-Ummm...tak- cicho odpowiedział i odwzajemnił gest.
Jego ręce się trzęsły, a nogi były jak z waty, jednak wbrew pozorom było to bardzo urocze. Posłałam mu słodki uśmiech i lekko pociągnęłam go za rękę. Chwyciłam za klamkę wiekowych, drewnianych drzwi i stanowczo je pchnęłam. Tak, wiem, przeważnie to chłopcy otwierają drzwi przed dziewczynami, jednak Austina paraliżował strach i chciałam mu zaoszczędzić jeszcze większego stresu. Domyślałam się, że potwornie bał się, że znowu go poniżę przed wszystkimi ludźmi w szkole, z resztą... nie dziwiłam mu się, miał powody, żeby tak myśleć. Przed wypadkiem byłam podstępną i złośliwą suką i pewnie, gdyby nie wydarzenia minionych tygodni, wymyśliłabym taki czy inny plan, aby go zniszczyć. Austy pewnie nie był jeszcze do końca przekonany, co do mojej zmiany i nie miałam mu tego za złe. Wiedziałam, że musi się oswoić z "nową" Jade. Popatrzyłam na chłopaka jeszcze raz i szerzej otworzyłam drzwi. Blask kolorowych lamp i reflektorów oślepił nas, lecz po chwili przyzwyczailiśmy nasze oczy do tych warunków. W momencie, gdy weszliśmy na salę wszystkie oczy skierowały się na nas. Widać było, że wszyscy byli niezmiernie zaskoczeni a nawet można powiedzieć, że zszokowani. Austin nerwowo ścisnął moją dłoń i spojrzał na mnie z niepokojem. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i szepnęłam mu do ucha:
-Pamiętaj, że jesteś dzisiaj księciem i to ty masz nad nimi władzę, nie oni nad Tobą- pewnym krokiem udałam się w głąb sali.
Z różnych zakątków sali dochodziły szepty i śmiechy, ignorowałam je wszystkie póki nie usłyszałam piskliwego głosu Amy.
-Jade! Jak dobrze znów cię widzieć wśród nas- mocno mnie przytuliła lecz szybko się odsunęła, gdy nie odwzajemniłam gestu.
-Chciałabym powiedzieć to samo- uśmiechnęłam się sztucznie.
-A ten biedak co robi obok mojej przyjaciółki?- z obrzydzeniem zlustrowała go wzrokiem.
Austin mocniej ścisnął moją dłoń i przyciągnął mnie bliżej siebie szeroko się uśmiechając.
-Nie twoja sprawa Amy, po za tym od kiedy jestem twoja przyjaciółka?- prychnęłam z pogardą.
-Jakoś nie zauważyłem żebyś choć trochę przejmowała się Jade kiedy leżała w szpitalu...-wtrącil Austin- więc dlaczego nazywasz ją swoją przyjaciółka?
Amy spojrzała na niego mrużąc oczy.
-Zamknij się Mahone. Więc dowiem się co ten przydupas robi obok ciebie czy nie?
-Ten przydupas jest chłopakiem twojej...jak śmiem twierdzić ex przyjaciółki- powiedział Aus uśmiechając się z wyższością i poprawił kołnierzyk koszuli. Amy wybuchła niepohamowanym śmiechem i gestem ręki wskazała na Katy, aby do nas podeszła. Po chwili obie śmiały się trzymając się za brzuch. Teatralnie wywróciłam oczami i wyminęłam dziewczyny mówiąc głośno
-Suki.
-Chodź kochanie- Austin pociągnął mnie na sam środek parkietu, zmniejszył dystans między nami i swoim czołem dotykał mojego. Mogę przysiąc, że w jego oczach widziałam ogromną miłość i szczęście, objął mnie rekami w talii i zaczął powoli kołysać się na bok.
-Kocham Cię Jade- szepnął do mojego ucha promiennie się uśmiechając.
-Wiem, ja Ciebie tez Austin- powiedziałam zarzucając mu ręce na szyje.
Nadal czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych, oczywiście wcześniej tego doświadczyłam ale teraz mnie to irytowało, wtuliłam się w ramie chłopaka i mocniej oplotłam go rękoma. Czułam się tak dobrze w jego ramionach, chciałabym aby nigdy mnie nie puszczał, rozkoszowałam się tym momentem, gdy usłyszałam szept Austina
-Mam coś dla ciebie kochanie- uśmiechnął się tajemniczo, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem- Może to nie będą drogie łańcuszki z diamentami...
-Nie potrzebne mi one, mam ciebie- wtrąciłam posyłając mu szczery uśmiech.
-...ale myślę, że powinno ci się spodobać. Stój tu i nigdzie się nie ruszaj, okej?
-Okej- pokiwałam głową- Ale gdzie ty idziesz?- zapytałam kiedy chłopak odszedł kilka kroków ode mnie.
-Po prostu stój, zaufaj mi- uśmiechnął się i zniknął w tłumie.
Wiem, ze to niedorzeczne ale bałam się, że mnie wystawił, że chce mnie ośmieszyć przed cała szkoła...jak ja robiłam to niejednokrotnie w jego przypadku, czego teraz  żałuję. Nagle muzyka ucichła, reflektory zgasły, zostały tylko dwa, oświetlające moja i Austina sylwetkę. Wszyscy skupili wzrok na chłopaku i szeptali między sobą. Szatyn podał coś DJowi. Instynktownie spojrzałam na dziewczyny, które stały i patrzyły na mnie z idiotycznym uśmiechem na twarzy, zignorowałam to i wzrok przeniosłam na swojego chłopaka.
-Jade MacCartney- powiedział głośno do mikrofonu, patrząc mi w oczy- to dla Ciebie, kochanie- Mahone skinął głową na DJa i w sali rozbrzmiała melodia, której nigdy wcześniej nie słyszałam i nim zdołałam się zorientować do moich uszu dobiegł głos Austina-
Is 11:11 make a wish make a wish and say
I hope you come true
1 2 3 4 soon as you walk through the door
Counting 5 6 7 8 9 one million thoughts quick hit my mind.

Where have you been lately?
You know it drives me crazy
You know i miss your kiss
Hate to let you see me like this
because i know when she's on my mind
She's got me all worked up inside
And i know it's going down tonight
Because she's moving and it feels so right
Girl you got me feeling right
And I know that you've been hating me
Let the things I said be history
You can move like that I can move like this
Girl you know its time to make a wish
Make a wish girl

Rozejrzałam się po sali, wszyscy stali z rozdziawioną buzią, moje serce zaczęło szybciej bić kiedy chłopak śpiewał kolejne wersy piosenki, uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Po chwili Austin zakończył piosenkę i podszedł do mnie wyciągając rękę, złapałam ją i zostałam zaciągnięta na mini scenę na której znajdowało się krzesło, chłopak ruchem reki wskazał abym na nim usiadła.
-Co ty wyprawiasz?- zapytałam wygodnie usadawiając się na krześle.
-Zobaczysz kochanie- pocałował mnie w nos i muzyka oraz jego głos znów wypełniły pomieszczenie.-
Turn your radio up, Turn your radio up
Ain’t no other Shawty I’ve heard of baby,
Put a million on that that that that,
I took my world and gave you half of it baby,
I pray I’ll never get it back back back back.

I love your style,
I love your smile,
I love your eyes,
They look like diamonds to me!
But you could have it all,
All of it baby,
In your favorite store blowin’ stacks stacks stacks.

Cus I know that all my dreams
Are coming true yeah
And I know-ow-ow-ow-ow-ow
I’ll never feel the way I feel girl,
With you oh baby you yeah you,
You oh baby you yeah you,

I’ll go up and get a star for you baby
Pick it out and bring it back back back back
I’m glad you opened up your heart for me baby
I ain’t lying that’s a fact fact fact fact
(...)
You the only one I want if you were to leave me
I don’t know what I would do instead stead stead stead
Cus I love ya I love ya
Even if I’m tempted I swear
I’ll never put none of them other above ya
(...)
I’ll be making you my Mrs.
We can look exquisite, trips to the pacific
Look up in the sky like look Mèma I did it.

Austin przez cały czas z ogromna miłością i uwielbieniem wpatrywał się w moje oczy, jego lewa dłoń spoczywała na moim policzku a kciuk głaskał go z wielką delikatnością, miedzy wersami piosenki chłopak łączył nasze usta w słodkim pocałunku. Na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech, w kącikach oczu wyrażających bezgraniczną miłość i zachwyt szkliły się łzy, które po chwili zaczęły spływać po moich policzkach. Austy wierzchem dłoni otarł moje łzy i mocno przytulił mnie od tylu a ja wtuliłam się w jego ramie i zaciągnęłam jego zapachem rozkoszując się tą wspaniałą chwilą. Szybko przeleciałam wzrokiem po zgromadzonych i zauważyłam, że kilka osób trzyma uniesione do góry telefony.
-Kocham Cie najmocniej Austy- powiedziałam kiedy chłopak umilkł.
-Ja ciebie też kocham- delikatnie odwrócił moją głowę w swoją stronę i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Po chwili oderwał się ode mnie i powiedział
-Mam dla ciebie coś jeszcze kochanie, zamknij oczy- wykonałam jego polecenie i po chwili poczułam jak coś zimnego dotyka mojego dekoltu.
-Co to?- zapytałam nie otwierając oczu.
-Sama zobacz- otworzyłam oczy i zobaczyłam literkę "A" wysadzana diamencikami, zawieszona na delikatnym srebrnym łańcuszku- Dziękuje, jest śliczny...ale musiałeś wydać na niego majątek, nie chce żebyś wydawał na mnie tyle pieniędzy.
-Przestań, jesteś moją dziewczyną i zasługujesz na to co najlepsze- pocałował mnie w czubek głowy.
-Austin, kotku ale kwiaty naprawdę by starczyły- powiedziałam ujmując jego twarz w dłonie- nie zależy mi na drogich prezentach, tylko na tobie i twojej miłości...prawdę mówiąc nie zasługuję na takie prezenty, zbyt długo byłam dla ciebie suką by zasłużyć na cokolwiek od ciebie kotku- spuściłam wzrok i patrzyłam się na jakiś punkt w podłodze.
-Hej, kochanie spójrz na mnie- delikatnie podniósł moją brodę sprawiając tym, że nasze spojrzenia spotkały się- może i byłaś dla mnie nie mila ale wiem, że w głębi serca byłaś tą Jade którą znam teraz, wydaje mi się, że to była twojego rodzaju zasłona, w ten sposób chroniłaś się przed ludźmi, których nie chciałas w swoim życiu- mocno mnie przytulił i pogłaskał po plecach.
-Ale był taki jeden który mimo wszystko nie dawał za wygraną- zachichotałam.
-Cóż...jestem uparty i dążę do celu- Austin wzruszył ramionami i spojrzał na moja literkę- jeśli zależy ci na mojej miłości to oto jej dowód kochanie, to zabrzmi egoistycznie ale jak długo ona będzie na twojej szyi tak długo będziesz moja- kątem oka zobaczyłam jak wszyscy nam się przyglądają z zaciekawieniem.
-A oto mój dowód miłości- chwyciłam za garnitur chłopaka i przyciągnęłam go bliżej siebie łącząc nasze usta w pełnym miłości pocałunku- wszyscy na sali zaczęli klaskać, choć to Austinowi nalezą się brawa za wspaniały występ. Po chwili oderwałam się od chłopaka ciężko dysząc. Krzyknął "dziękuje" i zeszliśmy ze sceny. Dużo osób patrzyło na niego z podziwem i gratulowało mi wspaniałego chłopaka. Katy i Amy patrzyły na niego z przekąsem stojąc w objęciach swoich chłopaków. Znałam je dobrze i widziałam, że mi zazdroszczą, z reszta zawsze mi zazdrościły ale teraz na prawdę miały do tego powód, miałam wspaniałego księcia, który uczynił mnie księżniczką dzisiejszej nocy. Sprawił, że poczułam się wyjątkowo, nigdy nikt nie okazał mi uczuć w ten sposób. Zarzuciłam ręce na szyje chłopaka i wtuliłam się w jego ramię, a on objął mnie w talii i znów kołysaliśmy się na boki ciesząc się tylko swoją obecnością.




______________________________________________________________________________


Cześć skarby 
Ja i Mally mamy nadzieję, że opowiadanie Wam się podobało :)
Jeśli przeczytaliście to zostawcie komentarz, to bardzo nas motywuje.
Za wszystkie komentarze z góry dziękujemy! 

Tu możecie nas znaleźć:
Mój twitter klik
Twitter Mally klik 

Confident x